Matka trzymająca na rękach trzymiesięczne dziecko wyskoczyła z okna na dziesiątym piętrze bloku przy ulicy Mazowieckiej w Krakowie. 31-latka zginęła na miejscu. Dziewczynka w stanie krytycznym została przewieziona do szpitala w krakowskim Prokocimiu. Niestety lekarzom nie udało się jej uratować.
Na razie nie wiadomo, co było przyczyną tragedii. Z ustaleń policji wynika, że 31-latka nie leczyła się psychiatrycznie. Wszystko wskazuje na to, że kobieta popełniła samobójstwo. Policja wyklucza udział osób trzecich.
Katarzyna P. kilka minut po godzinie 8 rano w sobotę wyszła z domu. Pięć godzin później pojawiła się w wieżowcu, kilkanaście ulic od miejsca, gdzie mieszkała. Kobieta po wejściu do klatki schodowej pojawiła się na dziesiątym piętrze. Tam wykorzystała stolik czy krzesełko, które mieszkańcy mieli do podlewania kwiatów, do podstawiania. Otworzyła okno i z dzieckiem na ręku wyskoczyła. Sama poniosła śmierć na miejscu - powiedział nadkomisarz Mariusz Ciarka z małopolskiej policji.
Jak dodał, kobieta z nikim nie rozmawiała. My zostaliśmy powiadomieni przez mieszkańca tego bloku po godzinie 13:20, że takie zdarzenie miało miejsce. Z relacji męża wynika, że kobieta ta wyszła na spacer. Nic wcześniej nie wskazywało, aby mogło dojść do tragedii - dodał Ciarka w rozmowie z reporterem RMF FM.
Jak oceniła psycholog i psychoterapeutka Izabella Grzyb, specjalizująca się w leczeniu zaburzeń okresu ciąży i okołoporodowego, to, że kobieta nie była leczona psychiatrycznie, jeszcze o niczym nie świadczy, ponieważ depresja poporodowa może rozwijać się do kilku miesięcy po porodzie.
Oczywiście nie można diagnozować pacjenta bez zebrania dokładnego wywiadu i ocena tego zdarzenia może być jedynie przypuszczeniem, ale najsensowniejszym wytłumaczeniem tragedii może być rozumienie jej w kategoriach samobójstwa rozszerzonego. To sytuacja, w której człowiek w ciężkim stanie psychicznym dokonuje samobójstwa i pozbawia życia bliską osobę lub osoby - zaznaczyła Grzyb.