10 grudnia 1996 roku to był wtorek, podobnie jak w tym roku. Wisława Szymborska pojawiła się w Sztokholmie kilka dni przed noblowską ceremonią. "Greta Garbo poezji" - pisały o niej wtedy szwedzkie media. "Wiśce się ten Nobel po prostu należał" - komentował Stanisław Lem. A ona opowiedziała królowi, obok którego siedziała na bankiecie, dowcip o Szkocie w podróży poślubnej.

REKLAMA

O Noblu dowiedziała się 3 października 1996 roku. W swoim pokoju w Domu Pracy Twórczej Astoria w Zakopanem. Pisała akurat wiersz, gdy zadzwonił ktoś z Akademii Szwedzkiej.

W grudniu w towarzystwie najbliższych osób pojechała do Sztokholmu. Nobel "to była, jak wiadomo, tragedia sztokholmska" - opowiada publicysta, krytyk literacki i wydawca Jerzy Illg w rozmowie z RMF FM, przypominając określenie Bronisława Maja - "Bo jak wiadomo, czas Wisławy dzieli się na ten SPRZED i na ten PO tragedii sztokholmskiej". Illg to przyjaciel poetki, który towarzyszył jej przez cały noblowski tydzień w Sztokholmie w 1996 roku. Zniosła to z godnością - podkreśla.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

"Tragedia sztokholmska", czyli Wisława Szymborska odbiera nagrodę Nobla

Po mieście chodziło się w tunelach ze śniegu

Noblistce towarzyszyli też jej osobisty sekretarz Michał Rusinek, przyjaciółka Teresa Walas, attaché Mika Larsson, tłumacze Karl Dedecius i Anders Bodegard i właśnie Jerzy Illg, który był kimś w rodzaju kierownika wyprawy. To był jego trzeci Nobel w Sztokholmie, wcześniej gościł w tym mieście m.in z Josifem Brodskim. Wtedy było bardzo zimno, a po mieście chodziło się w tunelach ze śniegu - wspomina w RMF FM Illg.

Wspomina też, że Wisławę Szymborską widział w Sztokholmie sytuacjach dramatycznych. Olga Tokarczuk jest młoda i sobie poradzi - przekonuje.

Szymborska odmówiła udziału we własnym wieczorze autorskim

Noblowski tydzień ma żelazny gorset. Grafik Wisławy Szymborskiej był wypełniony po brzegi, a wszystkiego pilnował specjalnie wyznaczony przez Akademię Szwedzką sekretarz. Zaplanowano w nim wywiady - od telewizji australijskiej przez austriacką, po wszystkie wielkie pisma świata wspomina Illg.

Wisława wykazywała się sporą asertywnością - mówi w RMF FM redaktor naczelny "Znaku". Odmówiła na przykład udziału we własnym wieczorze autorskim. Do księgarni akademickiej zawieziono 30 podpisanych przez nią książek. Reprezentowała ją Teresa Walas. Przez cały ten czas dzielnie bronił jej Michał Rusinek.

Mowa Wisławy Szymborskiej była wyjątkowo krótka

Noblowska mowa Wisławy Szymborskiej była wyjątkowo krótka. Chyba najkrótsza w historii. Trwała około 15 minut. I niestety poświęciła na nią jeden ze swoich wierszy, tam jest taka wzmianka o Kohelecie i czasie marnym. Można się zorientować, że to miał być wiersz. Trudno sobie wyobrazić, by napisała długą mowę, bo wszystko, co pisała był na ogół lakoniczne. To co zapewniało jej wielkość, to wielki dar selekcji i samokrytycyzmu - mówi w RMF FM Jerzy Illg.

Zanim Wisława Szymborska wystąpiła na noblowskiej gali, musiała skomponować odpowiednie stroje. Jak wspomina Illg "Wisława nosiła się swobodnie i nie była mistrzynią wielkiej elegancji". Bardzo ważną rolę w tych przygotowaniach odegrała Teresa Walas. Obie, jeszcze przed wyjazdem, odwiedziła dyrektor jednego ze znanych wtedy domów mody, by dobrać odpowiednie stroje. Kiedy zaprezentowała swoją ofertę, znana z ciętego języka Teresa Walas powiedziała: "Trzeba było nam powiedzieć, że firma jest w stanie upadłości".

Każdy laureat musi złożyć trzy ukłony

Przed południem 10 grudnia 1996 roku odbyła się próba na scenie sztokholmskiej filharmonii. Lub - jak nazywa ją Jerzy Illg - "musztra". Na scenie pojawiła się osoba udająca króla. Laureaci w cywilnych jeszcze ubraniach ćwiczyli ukłony, bo to cały rytuał. Każdy laureat musi złożyć trzy ukłony - królowi, członkom Akademii Szwedzkiej oraz publiczności. Widok tych musztrowanych starców jest przekomiczny - uśmiecha się opowiadając o tym Illg.

Starsza pani ma prawo być tym wszystkim zmęczona

Przed wejściem do Filharmonii w Sztokholmie 10 grudnia 1996 roku płonęło ognisko. Było chłodne popołudnie. Na samej ceremonii Wisława Szymborska, odbierając nagrodę, wszystko pomyliła. Ukłoniła się Akademii, a potem machnęła zniechęcona ręką. Wszyscy przyjęli to śmiechem. Szwedzkie media z wielkim zrozumieniem odniosły się do tych wyłomów, które ona czyniła w tym perfekcyjnie opracowanym programie. Rozumiejąc, że starsza pani ma prawo być tym wszystkim zmęczona, że zachowuje się ludzko - mówi w RMF FM Jerzy Illg.

Dowcip, który Szymborska opowiedziała królowi

Na bankiecie na 1250 osób Wisława Szymborska siedziała obok króla Karola Gustawa XVI. Rozmawiała z królem po francusku i opowiadała mu kawały m.in o Szkocie, który jechał pociągiem. "Współtowarzysz podróży zapytał Szkota dokąd jedzie. Jestem w podróży poślubnej - odparł Szkot. A gdzie małżonka? - zapytał współtowarzysz. Ożeniłem się z wdową, ona już była". Jak wspomina Jerzy Illg król się śmiał, ale najbardziej był szczęśliwy, że udało mu się wyrwać razem z noblistką na papierosa. Na ich wspólne zdjęcie z papierosami w ręku władze szwedzkie nałożyły embargo, żeby nie gorszyć poddanych.

Po powrocie ze Sztokholmu Wisława Szymborska była kompletnie wykończona. Długo odpoczywała. A po roku zdradziła swoim towarzyszom, że napisała pierwszy wiersz po Noblu. Jak opowiada Jerzy Illg: Byliśmy niesłychanie podnieceni tym faktem. Wręczyła nam koszmarną skarbonę, taką ropuchę, z wetkniętą żółtą karteczką. Rzuciliśmy się na to, rozwijamy ją, a tam jest napisane: Dzieło mistrza spod Krakowa, Michał Anioł niech się schowa. Bronisław Maj skomentował to krótko: Wisełko, ty masz talent, ty powinnaś pisać.