„Nie bierzemy odpowiedzialności za eksplozje w rosyjskiej bazie lotniczej na Krymie” - oświadczył w wywiadzie dla największej rosyjskiej niezależnej telewizji Dożd doradca prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, Mychajło Podoliak.
Mychajło Podolak, zapytany, czy Kijów bierze odpowiedzialność za incydent, odpowiedział: "Oczywiście, że nie. Co my mamy z tym wspólnego?"
Podolak i zasugerował, że za atak mogą być odpowiedzialni partyzanci.
Do wybuchów na Krymie w swoim codziennym wystąpieniu odniósł się prezydent Wołodymyr Zełenski. Zełenski oświadczył, że Rosja zamieniła półwysep, który, jak zaznaczył, zawsze był jednym z najlepszych miejsc w Europie, w jedno z najbardziej niebezpiecznych miejsc na kontynencie, a okupant sprowadził na Krym represje, problemy ekologiczne, beznadzieję gospodarczą oraz wojnę.
Według ukraińskiego przywódcy obecność rosyjskich zaborców na półwyspie jest zagrożeniem dla całej Europy oraz globalnej stabilności, a region Morza Czarnego nie może być bezpieczny, dopóki Krym jest okupowany.
Prezydent podkreślił, że rosyjska wojna przeciwko Ukrainie i całej wolnej Europie zaczęła się od Krymu i musi zakończyć się jego wyzwoleniem.
Na rosyjskim lotnisku wojskowym w miejscowości Nowofedoriwka na okupowanym przez Rosjan i należącym do Ukrainy Krymie doszło wczoraj do serii wybuchów.
Nowofedoriwka znajduje się w rejonie miasta Saki, na zachodnim brzegu Krymu. Od pozycji ukraińskich na linii frontu w obwodzie chersońskim dzieli ją około 200 km w linii prostej. Odległość w linii prostej od Odessy to 269 kilometrów.
W ubiegłym miesiącu mały ładunek wybuchowy dostarczony przez drona wybuchł w dowództwie rosyjskiej Floty Czarnomorskiej w Sewastopolu, raniąc sześć osób i powodując niewielkie zniszczenia. Rosja oskarżyła siły ukraińskie o ten atak, ale ukraińscy urzędnicy oficjalnie temu zaprzeczyli.