Setki, jeżeli nie tysiące cudzoziemców czekają na Białorusi na sposobność przedostania się do Polski. Jak wynika z ustaleń reportera RMF FM, przebywają głównie w Mińsku, ale także większych miastach na zachód od białoruskiej stolicy i wciąż napływają. W porównaniu z początkiem kryzysu migracyjnego zmieniły się jednak kierunki, z których dostają się do państwa rządzonego przez Łukaszenkę. Zmieniła się też struktura społeczna migrantów.

REKLAMA

Cudzoziemcy tłoczą się w kawalerkach w Mińsku, nie rzucają się w oczy na ulicach

Masy cudzoziemców i organizatorzy przemytu ludzi wykorzystują rynek krótkoterminowego wynajmu mieszkań. Znajdują schronienie w niewielkich lokalach, głównie kawalerkach, w których po kilkudziesięciu czekają na swoją kolej wyjazdu w pobliże granicy.

Jak mówił szef fundacji Dom Białoruski Aleś Zarembiuk, imigranci starają się nie rzucać w oczy na ulicach. Grupy większość czasu spędzają w mieszkaniach o niewielkich metrażach. Mają tam zaopatrzenie.

Jak dodał rozmówca reportera RMF FM Krzysztofa Zasady, ta sytuacja jest wykorzystywana przez Białorusinów, którzy nie mogą odbudować prywatnych biznesów po pandemii, a także stracili w związku z załamaniem zagranicznej turystyki po zamknięciu granic. Zarabiają wynajmując migrantom mieszkania, dzięki temu mogą przeżyć - mówił Zarembiuk.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Tak cudzoziemcy czekają w Mińsku na przerzut do Polski

Jak dodał, korzysta też biznes gastronomiczny oraz prywatny transport - organizatorzy przemytu wynajmują cudzoziemcom najczęściej prywatne taksówki lub busy, by dowieźć ich w okolice granicy.

Należy jednak pamiętać - dodał - że głównym organizatorem i beneficjentem tego procederu jest reżim Łukaszenki. Nie tylko zarabia na podatkach, ale przede wszystkim destabilizuje sytuację na wschodniej granicy Unii Europejskiej.

Polskie służby graniczne: Migranci mają rosyjskie wizy

Sytuacja jest na bieżąco śledzona przez polskie służby. One zauważają zmiany w tym procederze, w porównaniu z początkami kryzysu migracyjnego. W pobliżu granicy nie ma koczowisk, a cudzoziemcy - jak twierdzi straż graniczna - na przedostanie się do Polski czekają w pobliskich miastach.

Choć ogrodzenie na granicy znacznie zmniejszyło napór na polski odcinek, próby nielegalnego przedostania się na teren Unii Europejskiej wciąż są podejmowane.

Natomiast - co jest od pewnego czasu nowością - prawie wszyscy cudzoziemcy zatrzymywani po próbie nielegalnego przekroczenia granicy mają nowo wystawione wizy rosyjskie. Oznacza to, że głównym kierunkiem, z którego cudzoziemcy dostają się na Białoruś, jest Rosja - mówił Konrad Szwed z Komendy Głównej Straży Granicznej.

Wynika to z zablokowania kilka miesięcy temu części bezpośrednich połączeń lotniczych między innymi z Bliskiego Wschodu do Mińska.

Konrad Szwed zwraca też uwagę na fakt, że coraz częściej pojawiają się cudzoziemcy z Indii i Pakistanu, gdy początkowo prym wiedli mieszkańcy Bliskiego Wschodu, Afganistanu i krajów afrykańskich. Co ciekawe, w nowej nielegalnej fali migracji praktycznie nie ma kobiet z dziećmi.

Z danych Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej wynika, że w październiku było ponad półtora tysiąca prób nielegalnego przekroczenia polsko-białoruskiej granicy. Od początku roku na granicy polsko-białoruskiej tych prób było prawie 22 tysiące.

Nielegalni migranci zatrzymani w tym roku przez funkcjonariuszy pochodzili z ponad 50 krajów.