Dieta bogata w warzywa i owoce. Świeże, sezonowe produkty i mrożonki. Właśnie tak powinna wyglądać nasza dieta w czasie zimowym i infekcyjnym. W cyklu „Twoje Zdrowie w Faktach RMF FM” podpowiadamy, jak zbudować jadłospis, żeby wzmocnić odporność naszego organizmu.

REKLAMA

W sezonie jesienno-zimowym, naturalne źródło witamin i składników mineralnych jest szczególnie ważne.

Korzystamy z sezonowości, czyli wybieramy te owoce i warzywa, które akurat teraz są dostępne - mówi w rozmowie z RMF FM dietetyczka Magdalena Jarzynka-Jendrzejewska z Poradni Dietosfera w Warszawie.

Zamrożone witaminy

Możemy się posiłkować mrożonkami, bo to bardzo dobry sposób przechowywania żywności. I kiszonkami, dzięki którym dostarczymy organizmowi bakterii o działaniu probiotycznym dodatkowo dużą ilość witaminy C
Magdalena Jarzynka-Jendrzejewska, dietetyczka

Mrożonki to doskonały wybór również ze względu na szybkość przygotowania posiłków. Warzyw nie trzeba myć ani obierać, co zachęca do korzystania z takich produktów również tych, którzy w kuchni nie lubią spędzać zbyt dużo czasu.

Do mrożonek warto dodać produkty zbożowe i tutaj polecam kasze, czyli wszelkiego typu kaszotta i ewentualnie ristotta, a więc jednogarnkowe dania. I koniecznie jakieś źródło białka. W wersji wegetariańskiej to na przykład jakieś rośliny strączkowe albo tofu, a jeśli ktoś może jadać, to też sery czy jajka. A w wersji tradycyjnej - mięso i ryby. Do tego rozgrzewające przyprawy i mamy idealne danie na zimę albo późną jesień - poleca ekspertka.

Rozgrzewające przyprawy

Szczególne miejsce w jesienno-zimowej diecie zajmują przyprawy.

Ostre przyprawy rozszerzają naczynia krwionośne i dzięki temu jest nam cieplej, co zresztą czujemy, bo od razu gdzieś od środka nas rozgrzewają
Magdalena Jarzynka-Jendrzejewska, dietetyczka

Jeśli ktoś za ostrymi przyprawami nie przepada, to warto zadbać o temperaturę potraw. Dbajmy o to, żeby to nie był tylko jeden ciepły posiłek, np. obiad, tylko możemy zjeść też ciepłe śniadanie, na przykład owsiankę ze świeżym owocem, czy ciepłą kolację, na przykład zupę z dużą ilością warzyw - proponuje specjalistka.

W chłodnym okresie doskonale sprawdzają się zupy. Nie tylko zupy-kremy, ale wszystkie, które opierają się przede wszystkim na warzywach.

Chodzi o to, żeby przemycić jak najwięcej warzyw, czyli nasza klasyczna pomidorowa, którą wszyscy kochają i każdy ma swoją ulubioną wersję, ale też wszystkie zupy z mrożonek i... kiszonek, na przykład kapuśniak czy ogórkowa - wylicza Magdalena Jarzynka-Jendrzejewska z Dietosfery.

Kiszonki - bogactwo dobroci na naszych talerzach

Dietetyczka przypomina, że kiszonki są źródłem witaminy C, ale też innych witamin, chociażby z grupy B. Poza tym, występują w nich bakterie, które mają działanie probiotyczne. Silnie, pozytywnie wpływają na naszą mikrobiotę, czyli wspierają odporność organizmu, co o tej porze roku ma duże znaczenie.

Świąteczne jedzenie bez wyrzutów sumienia

Chodzi o ilość, żeby przy dwunastu potrawach na stole nie zjadać dziesięciu pierogów, tylko jeden albo dwa
Magdalena Jarzynka-Jendrzejewska, dietetyczka

Dieta i perspektywa suto zastawionego, świątecznego stołu - to brzmi jak prawdziwe wyzwanie! Jednak są produkty, którymi bez wyrzutów sumienia możemy się zajadać w święta.

Na takiej liście na pewno jest barszcz czerwony, pod warunkiem, że to będzie barszcz z buraków na zakwasie, a nie z proszku czy torebki - mówi nam dietetyczka Magdalena Jarzynka-Jendrzejewska. Wszelkie dania z wykorzystaniem kiszonej kapusty, jak groch z kapustą czy pierogi z kapustą i grzybami. To wbrew temu, co się nam wydaje, całkiem zdrowe potrawy. No i ryby! Na przykład śledzie, jeśli ktoś lubi, to trzeba się nimi zajadać przez święta. W kontekście ryb, tłuszczu w ogóle nie musimy się bać - podkreśla.

Jednak warto zachować zdrowy rozsądek i... umiar. Możemy spróbować wszystkiego, na co mamy ochotę - o ile nie mamy przeciwskazań - ale z głową!

Myślimy oczywiście o trzech dniach świętowania, a nie rozpoczęciu już w połowie grudnia śledzikiem, później święta, później do Nowego Roku zjadamy to, co zostało po świętach - zaznacza nasza ekspertka.

Jeśli poczujemy, że w świątecznym czasie zjedliśmy zdecydowanie więcej, niż zazwyczaj, nie trzeba myśleć o detoksie albo poście.

Po prostu wracamy do normalności - mówi dietetyczka. Nie ma co sobie robić pokuty, bo jeśli to szaleństwo trwało tylko dwa, trzy dni, to w tkance tłuszczowej niewiele się odłoży. Możemy oczywiście czuć się ociężale, szczególnie jeśli do diety doszedł alkohol, który zatrzymuje wodę w organizmie. Podobnie słone potrawy. Więc możemy czuć, że jest nas więcej, ale niekoniecznie wynika to z przytycia. No i zawsze warto aktywnością fizyczną zrekompensować te dodatkowe kalorie - podkreśla.