Jewgienij Prigożyn tworzy rozbieżności w rosyjskich władzach - pisze amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW). Twórca Grupy Wagnera twierdzi, że część rosyjskich urzędników "bezpośrednio opowiada się przeciwko interesom ludności".
Chodzi o budowę tzw. linii Wagnera - pasma umocnień na północnym wschodzie Ukrainy. O inicjatywie pisał 19 października Prigożyn. Właściciel Grupy Wagnera Jewgienij twierdził w internecie, że jego zespół inżynierów buduje rozległą ufortyfikowaną linię obrony w okupowanym przez Rosję obwodzie ługańskim i zamieścił mapę pokazującą planowany zasięg projektu.
"Zdjęcia pokazały fragment nowo wybudowanych systemów obrony przeciwczołgowej i okopów na południowy wschód od Krzemiennej w obwodzie ługańskim. Jeśli plany są tak rozległe, jak twierdzi Prigożyn, to prawdopodobnym celem prac jest włączenie rzeki Doniec Siewierski do strefy obronnej, częściowo idąc za linią kontroli z 2015 roku. Projekt ten sugeruje, że Rosja podejmuje znaczne wysiłki w celu przygotowania obrony głęboko za obecną linią frontu, prawdopodobnie, aby powstrzymać jakąkolwiek szybką ukraińską kontrofensywę" - skomentowało tę inicjatywę brytyjskie ministerstwo obrony.
Według ostatnich doniesień przy realizacji projektu pojawiły się jednak problemy. Kanały w Telegramie związane z Prigożynem i Grupą Wagnera podały, że rosyjscy regionalni urzędnicy wstrzymali rozszerzenie "linii Wagnera", tworzonej wzdłuż linii frontu w obwodzie ługańskim i donieckim oraz w rosyjskim obwodzie biełgorodzkim.
Prigożyn oskarżył rosyjskich urzędników, których określił jako "wrogich biurokratów", o to, że "bezpośrednio opowiada się przeciwko interesom ludności" i nie broni jej.
Jak podkreśla ISW, "rosyjska społeczność nacjonalistyczna niejednokrotnie oskarżała Kreml o to, że nie jest on w stanie obronić granicy obwodu biełgorodzkiego", graniczącego z Ukrainą. Możliwe, że Prigożyn stara się wzmocnić ich żądania - wskazują analitycy.
Wydaje się, że inicjatywa dotycząca rozszerzenia pasa umocnień nie jest zbieżna z rozpowszechnianą przez Kreml narracją na temat przebiegu wojny - czytamy w analizie ISW.
"Kreml najpewniej próbuje utrzymać swoje ograniczone ramy wojny, co zapewne będzie irytować społeczność nacjonalistyczną, którą niepokoi brak obrony wokół obwodu biełgorodzkiego" - napisano.
Jak podało Radio Swoboda, pod koniec września Prigożyn poinformował w komunikacie prasowym jednego ze swoich przedsiębiorstw, że założył Grupę Wagnera w 2014 roku. Był to rok, gdy Rosja nielegalnie anektowała Krym i rozpoczęła wojnę w ukraińskim Donbasie.
Najemnicy Wagnera walczyli m.in. w ukraińskim Donbasie, Syrii, w krajach afrykańskich i arabskich. Wiadomo, że w trakcie trwającej obecnie inwazji na Ukrainę, Grupa Wagnera werbuje więźniów z rosyjskich kolonii karnych, oferując im wyjście zza krat w zamian za walkę na froncie.
"Psy wojny" z Grupy Wagnera słyną z brutalnych działań; według mediów niezależnych są w armii ludźmi od "brudnej roboty", odpowiadają za zbrodnie wojenne w Ukrainie, Syrii, Libii, Republice Środkowoafrykańskiej.
Prigożyn wyjaśniał, że wcześniej zaprzeczał swoim związkom z firmą najemniczą, by "chronić jej członków".
We wrześniu w sieciach społecznościowych i w mediach pojawiły się nagrania, na których widać, jak Prigożyn agituje więźniów w koloniach karnych do walki na Ukrainie. Media uznały, że te "przecieki" musiały być uzgodnione z Prigożynem. Według niektórych opinii to "ujawnienie się" może świadczyć o tym, że Prigożyn ma ambicje polityczne.
Grupa Wagnera dysponuje ciężkim sprzętem, artylerią i samolotami wojskowymi - przekazuje Radio Swoboda. W Rosji zakładanie prywatnych armii jest nielegalne. Kreml zaprzecza swoim powiazaniom z Grupą Wagnera.