Około stu osób, w tym w kilkudziesięciu Polaków przebywających w Kairze, wylądowało wieczorem na lotnisku Okęcie. Do Polski wrócili turyści, pracownicy polskich firm działających w Egipcie oraz nasi rodacy od lat mieszkający w tym kraju. W rozmowie z reporterem RMF FM opowiadali o potężnym chaosie jaki zapanował w Egipcie.
Poruszanie się po Kairze jest wyjątkowo niebezpieczne. Wieczorami na ulice wychodzą uzbrojone grupy szabrowników, którzy "za nic mają ludzkie życie" - opowiada jedna z turystek.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Jedna z kobiet zostawiła w stolicy Egiptu firmę, mieszkanie i samochód a do Polski zabrała najważniejsze rzeczy. Jest bardzo źle. Na własne oczy widzieliśmy zabijanie ludzi. Widzieliśmy bomby, nocami wybuchały granaty. Były krzyki i wrzaski - opowiadała. Polacy mówią, że ludzie nie mogą się czuć bezpiecznie nawet we własnych domach. W mieście powstają grupy samoobrony przed bandytami. Teraz o bezpieczeństwo dba m.in wojsko.
Ulice Kairu są puste i smutne. Pozabijane sklepy, większość miejsc turystycznych, jak np. muzea, nieczynna. W ciągu dnia niewiele jest miejsc, które można zwiedzić, czas na to jest też ograniczony, ponieważ od godz. 15 do 6 rano trwa godzina policyjna - powiedział pan Henryk. Nasz autokar jechał nocą, widzieliśmy grupy ludzi, którzy grasowali na ulicach; stali z maczugami, siekierami, przy rozpalonych ogniskach. Część z nich pilnowała własnego dobytku - opowiadał z kolei pan Marian, który wraz z żoną przyjechał z Luxoru do hotelu w Kairze dwa dni temu.
Jego żona mówiła, że przed północą ich autokar został zatrzymany na jednej z tzw. bramek kontrolujących. Kierowca został wyciągnięty na zewnątrz, ręce miał założone z tyłu na kark i czterech wojskowych mierzyło do niego z karabinów. Nie wiedzieliśmy, czy zaczną do niego strzelać. To były straszne emocje. Ale sprawdzili, że jesteśmy turystami i puszczono nas dalej - opowiadała.
Tomek, który spędził w Kairze jeden dzień, był przed siedzibą tamtejszego ministerstwa spraw zagranicznych oraz telewizji. W centrum miasta popołudniami są zadymy. Łatwo można oberwać kamieniem albo jakimś innym przedmiotem. Tłum chce zmian i czuć to, kiedy się na nich patrzy - relacjonował.
Mnóstwo ludzi czeka na lotnisku, by się wydostać do swoich krajów. Egipcjanie nie panują nad sytuacją. Jest dezorganizacja, nie przyjmują do terminalu pasażerów, którzy nie mają zaklepanego lotu - opowiadała pani Elżbieta.
Pan Krzysztof poleciał do Kairu w interesach, ale ze względu na zamieszki jego spotkania zostały odwołane. Wrócę tam, jak tylko sytuacja się uspokoi - zapowiedział.