Szwajcaria nie wyda Romana Polańskiego Stanom Zjednoczonym, dopóki sąd w Los Angeles nie zdecyduje ostatecznie, że musi on osobiście stawić się na rozprawie oskarżony o gwałt na 13-latce - poinformowała agencja Associated Press. Zdaniem szwajcarskiego ministerstwa sprawiedliwości, nie ma sensu wydawać Polańskiego w chwili, gdy stara się on o zaoczne osądzenie w sprawie z lat 70.
Pod koniec stycznia sąd w Los Angeles orzekł, że Polański musi wrócić do USA, aby jego sprawa została ostatecznie zakończona. Adwokaci Polańskiego zapowiedzieli apelację do stanowego sądu apelacyjnego.
Prawnicy twierdzą, że wyrok powinien być ograniczony do 42 dni, które Polański spędził w więzieniu w Kalifornii w 1978 roku. Według adwokatów w sprawie naruszono normy prawne, bo prowadzący ją początkowo sędzia złamał umowę zawartą z ówczesnym adwokatem Polańskiego. Zgodnie z nią, kara miała się ograniczyć do wspomnianych 42 dni aresztu, ale sędzia - dziś już nieżyjący - później zapowiedział, że ma zamiar wydać surowszy wyrok.
Kiedy wiadomość o tym dotarła do Polańskiego, zbiegł on z USA przed wydaniem wyroku. W rezultacie, poza oskarżeniem o gwałt, ciąży na nim także zarzut ucieczki przed wymiarem sprawiedliwości.
Na wniosek prokuratury w Los Angeles Polańskiego aresztowano w Szwajcarii we wrześniu 2009 roku, przetrzymywano przez dwa miesiące, a potem przewieziono do jego rezydencji w kurorcie Gstaad, gdzie reżyser przebywa w areszcie domowym.