Były prezydent USA Donald Trump złożył w poniedziałek pozew w sądzie federalnym, domagając się uniemożliwienia przesłania dokumentów z czasu jego prezydentury komisji Kongresu, prowadzącej śledztwo w sprawie szturmu na Kapitol 6 stycznia.
Pozew Trumpa dotyczy złożonego w sierpniu przez specjalną komisję śledczą wniosku do Archiwów Narodowych o udostępnienie szerokiego zakresu dokumentów, dotyczących działań i komunikacji prezydenta oraz jego współpracowników w okresie przed i po 6 stycznia. Według komisji, dokumenty mają odpowiedzieć na pytania o udział doradców prezydenta w organizacji i koordynacji dramatycznych zajść.
Prawnik Trumpa Jesse Binnall oskarżył w pozwie komisję o "nękanie" byłego prezydenta, twierdząc, że zakres wnioskowanych dokumentów jest "bezprecedensowy", nie ma wyraźnego związku z badaną sprawą i jest "niezwiązany z żadnym prawowitym celem legislacyjnym".
Wniosek komisji (...) ma na celu przeprowadzenie niekonstytucyjnego dochodzenia dotyczącego prezydenta Trumpa i jego administracji (...) Nasze prawa nie pozwalają na takie impulsywne, rażące działania przeciwko byłemu prezydentowi i jego bliskim doradcom - napisano w pozwie.
Trump powołuje się przy tym na tzw. "przywilej egzekutywy", ustanowiony przez zwyczaj prawny, dający prezydentowi prawo odmowy przekazania dokumentów, by zachować poufność decyzji, podejmowanych przez głowę państwa. Zwykle interpretuje się go jednak jako dotyczący jedynie obecnie urzędującego prezydenta. Prezydent Biden natomiast nie wniósł obiekcji przeciwko przesłaniu dokumentów.
Pozew Trumpa jest już kolejną próbą skomplikowania pracy komisji Izby Reprezentantów ze strony osób objętych śledztwem. W ubiegłym tygodniu złożenia zeznań odmówił były doradca Trumpa Steve Bannon, również powołując się na przywilej egzekutywy. Zrobił to mimo faktu, że w okresie poprzedzającym zamieszki nie był formalnie zatrudniony w Białym Domu. W reakcji komisja ds. 6 stycznia zamierza zgłosić go do prokuratury, zarzucając mu niestosowanie się do nakazów prawa.
Szef komisji, demokrata Bennie Thompson, nie wykluczył, że wezwany do złożenia zeznań będzie też sam były prezydent.