"Grecy doceniają drużynę Franciszka Smudy, ale się jej nie boją. Jak każdy w grupie A myślą o awansie do ćwierćfinału" - uważa Mirosław Sznaucner, który przez ostatnich dziewięć lat był piłkarzem Iraklisu i PAOK Saloniki. Na kilka dni przed Euro 2012 podkreśla, że po grze Greków należy spodziewać się raczej solidnego rzemiosła niż finezji.

REKLAMA

Atmosfery Euro w Grecji jeszcze nie czuć, choć z każdym dniem w mediach pojawia się coraz więcej informacji o reprezentacji, rywalach czy Polsce, gdzie ekipa Hellady będzie mieszkać w trakcie turnieju. Na razie kibice, jak całe społeczeństwo, mają trochę inne problemy, ale w pewnym momencie miłość do futbolu i emocje związane z wielkim turniejem dadzą znać o sobie - przewiduje Sznaucner.

"Wiedzą, że Polska to niewygodny rywal"

Były zawodnik GKS Katowice doskonale zna realia greckiego futbolu. Z obecnym szkoleniowcem kadry - Portugalczykiem Fernando Santosem - pracował przez trzy lata w PAOK, a w kadrze na Euro jest jego czterech kolegów z zespołu z Salonik.

Rozmawiałem z chłopakami z PAOK o mistrzostwach i czekającym ich spotkaniu z biało-czerwonymi. Grecy doceniają drużynę Smudy, nikt nie powie, że to słaba drużyna. Pamiętają bezbramkowy remis w towarzyskim meczu w Pireusie w marcu ubiegłego roku i wiedzą, że to niewygodny rywal. Mają też świadomość, że na otwarcie turnieju z jednej strony Polacy będą bardziej zmobilizowani niż zazwyczaj i mogą liczyć na doping własnych kibiców, a z drugiej... w tym upatrują swojej szansy. Tak było osiem lat temu w Portugalii, kiedy grając bez większej presji pokonali Portugalię na jej terenie. A później sięgnęli po tytuł - wyjaśnia Sznaucner.

Solidność - tak, finezja - nie

Komentując styl gry greckiej kadry, piłkarz podkreśla, że po ekipie Fernando Santosa nie należy spodziewać się finezyjnych i efektownych akcji, a raczej solidnego rzemiosła, szczelnej defensywy i gry z kontry. Takiemu stylowi reprezentacja hołduje od czasu Otto Rehhagela. Niemiec zaszczepił w Grekach umiejętność nieprzegrywania, a Santos z niewielkimi modyfikacjami również stosuje tę taktykę. Pierwsze przykazanie: nie stracić bramki. Tak było też za czasów jego pracy w PAOK. Naprawdę trudno było nam strzelić gola, a z drugiej strony na palcach obu rąk można było policzyć spotkania w sezonie, w których zdobywaliśmy więcej niż jedną bramkę. Portugalczyk bardzo lubi na boisku dyscyplinę i grze defensywnej poświęca mnóstwo uwagi. A greckim piłkarzom taki styl odpowiada, bo... przynosi efekty - ocenia Sznaucner.

Zwraca jednak uwagę, że Santos - choć nie zmienił stylu gry reprezentacji - to w dużym stopniu wymienił skład linii obrony. Większość zawodników, którzy występowali u Rehhagela, była mocno zaawansowana wiekowo. Średnia defensywy to było 33-34 lata. Zaczynało brakować im szybkości, zwrotności. Stąd Santos musiał poszukać innych wykonawców tej taktyki - jak Vasilis Torosidis czy Avraam Papadopoulos z Olympiakosu oraz dwójka z Bundesligi: Sokratis Papastathoupoulos i Kyriakos Papadopoulos. Ci z ligi greckiej mają po 27-28 lat, ale są już doświadczeni, ograni choćby w europejskich pucharach. A do tego są groźni przy stałych fragmentach gry. Wiedzą, jak sprytnie rozegrać rzut wolny czy rożny. Polacy muszą na to uważać - podkreśla Sznaucner.

Nieco inna jest sytuacja w ataku, gdzie za organizację akcji od lat odpowiadają ci sami piłkarze - jak duet z Panathinaikosu Ateny Konstantinos Katsouranis i Georgios Karagounis. Poza tym Santos stawia na Theofanisa Gekasa i Georgiosa Samarasa.

Do tej listy Sznaucner dorzuca jeszcze jedno nazwisko. Zwróciłbym jeszcze uwagę na 22-letniego Sotirisa Ninisa. Urodzony w Albanii pomocnik, który może występować i na boku, i w środku pola, uchodzi za wielki talent. Miał świetny poprzedni sezon, spekulowano nawet o zainteresowaniu Manchesteru United. Później przytrafiła mu się jednak poważna kontuzja i pauzował kilka miesięcy. Wrócił niedawno, ale szybko nadrabia czas. Od nowego sezonu będzie grał w Parmie. Nie wiem, czy Santos znajdzie dla niego miejsce w podstawowej jedenastce, jednak polscy obrońcy muszą być czujni - przestrzega.