Na Białorusi kontynuowane są brutalne represje, jest 500 udokumentowanych przypadków tortur. Jeśli UE ma utrzymać swoją wiarygodność, powinna przyjąć sankcje wobec przedstawicieli reżimu przed szczytem w przyszłym tygodniu - mówił w PE szef unijnej dyplomacji Josep Borrell.
Eurodeputowani dyskutowali na temat sytuacji w tym kraju przed zaplanowanym na czwartek głosowaniem europarlamentu nad rezolucją o Białorusi. Unijni ministrowie spraw zagranicznych miesiąc temu dali zielone światło na przygotowanie listy osób odpowiedzialnych za represje i fałszowanie wyborów z 9 sierpnia na Białorusi, ale do tej pory państwom członkowskim nie udało się jej przyjąć.
Trwają prace w grupach roboczych Rady po to, by sankcje zostały przyjęte jak najszybciej. Jeżeli mamy utrzymać naszą europejską wiarygodność, to (powinno się to stać) przed posiedzeniem Rady Europejskiej - powiedział w europarlamencie Borrell.
Z nieoficjalnych informacji unijnych wynika, że nałożenie przez UE sankcji na Białoruś blokuje Cypr. Kraj ten chce przez to wymóc wzmocnienie stanowiska Wspólnoty wobec Turcji z powodu nielegalnych wierceń prowadzonych przez Ankarę we wschodniej części Morza Śródziemnego. Temat ten ma być omawiany na szczycie UE 24-25 września w Brukseli.
Szef unijnej dyplomacji zaznaczył, że jeśli sytuacja na Białorusi jeszcze się pogorszy, możliwe są dodatkowe sankcje, poza tymi, nad którymi trwają właśnie prace. Jak poinformowała nasza dziennikarka Katarzyna Szymańska-Borginon, na liście ma się znaleźć 40 osób, które otrzymają zakaz wjazdu do UE i których konta zostaną zablokowane w unijnych bankach.
Z przekazanych przez Borrella informacji wynika, że na Białorusi cały czas kontynuowane są brutalne represje.
Ponad 7,5 tys. pokojowo protestujących zostało zatrzymanych. Mamy 500 przypadków udokumentowanych tortur, członkowie Rady Koordynacyjnej zostali zatrzymani albo zmuszeni do wyjazdu z kraju - wymieniał Hiszpan.
Wezwał kolejny raz władze Białorusi do znalezienia wyjścia z kryzysu, zaprzestania represji i wejścia w dialog z przedstawicielami opozycji. Zadeklarował, że UE jest gotowa do wsparcia każdej wiarygodnej inicjatywy, która będzie szła w tym kierunku, łącznie z wizytą w Mińsku.
Wysoki przedstawiciel ds. zagranicznych zaznaczył, że najlepszym rozwiązaniem obecnej sytuacji byłyby nowe wybory pod nadzorem OBWE. Do tej pory - przyznał - było jednak trudno nawiązać kontakt z władzami białoruskimi w tej sprawie.
Naszym zdaniem wybory z 9 sierpnia były sfałszowane. Nie dały one podstawy do uznania wyboru prezydenta zgodnie z prawem. (...) Nie uznajemy Alaksandra Łukaszenki za prawowitego prezydenta Białorusi - podkreślił Borrell.
Jego zdaniem determinacja Łukaszenki, żeby zostać przy władzy, przy poparciu Moskwy utrudnia możliwość wyjścia z kryzysu.
Szef unijnej dyplomacji poinformował, że prowadzona jest rewizja stosunków UE-Białoruś. Jak mówił określane są obszary, w których kontakty powinny być zawieszone lub osłabione. Wskazywane są też takie, gdzie w interesie UE leży pozostanie w kontakcie lub wręcz ich nasilenie, np. ze społeczeństwem obywatelskim.
Była minister spraw zagranicznych, europosłanka PiS Anna Fotyga nazwała Łukaszenkę "uzurpatorem władzy", który jest gotów poświęcić suwerenność swojego kraju, bezpieczeństwo, a nawet życie jego obywateli, w zamian za kremlowskie gwarancje trwania.
Żądamy natychmiastowego zaprzestania przemocy na Białorusi, uwolnienia wszystkich więźniów politycznych, rozpisania ponownych wyborów zgodnie z wolą narodu. Od Rosji wymagamy powstrzymania się od wsparcia dla uzurpatora - oświadczyła.
Europoseł Michael Gahler z Europejskiej Partii Ludowej, występując w szaliku w historycznych białoruskich barwach z napisem "Solidarni z Białorusią", mówił, że ci którzy walczą reżimem w Mińsku zasługują na wsparcie.
Jak zaznaczył nikt nie powinien mieszać się w sprawy białoruskie, ale już widać, że prezydent Rosji Władimir Putin robi to. Wezwał gospodarza Kremla, aby zaakceptował wolę narodu białoruskiego. Chcemy, żeby Białorusini wzięli sprawy w swoje ręce. Powinien być gotowy pakiet pomocy demokratycznej dla Białorusinów (...), my nie zamierzamy wysyłać tam czołgów ani żołnierzy - zaznaczył.