Mimo dużej liczby pielgrzymów, w Krakowie podczas Światowych Dni Młodzieży było bardzo spokojnie – powiedział w rozmowie z PAP komendant główny Państwowej Straży Pożarnej nadbryg. Leszek Suski. "Średnio odnotowywaliśmy ok. 19, 20 zgłoszeń - mimo tak dużej liczby osób. Mówię tutaj o pożarach, kolizjach, wypadkach. Zazwyczaj w Krakowie takich zgłoszeń jest dziennie ok. 40" – sprecyzował.
W sumie w operację zabezpieczenia Światowych Dni Młodzieży zaangażowanych było ponad 8,7 tys. strażaków PSP i ponad 7 tys. druhów z OSP. Tylko szlaki komunikacyjne, w tym trasy przejazdu kolumn z papieżem, zabezpieczało blisko 6 tys. strażaków z PSP i OSP oraz ponad 1200 pojazdów.
Jak powiedział komendant główny PSP, nie sprawdziły się też obawy dotyczące Brzegów k. Wieliczki, w których odbyło się zarówno czuwanie papieża z młodzieżą, jak i msza kończąca ŚDM. Kiedy zostałem komendantem ta decyzja, dotycząca lokalizacji, była już podjęta. Teren w ostatnich miesiącach bardzo się jednak zmienił, powstały nowe drogi, ronda, nasypy, wejścia ewakuacyjne na tory kolejowe, autostradę. Teren został zmeliorowany, linie energetyczne przesunięto. Jedynym problemem mogły być duże opady deszczy, bo to stare koryto Wisły - ale do takiej sytuacji nie doszło - podkreślił generał. Zaznaczył, że strażacy od samego początku sprawdzali, zabezpieczali i kontrolowali m.in. konstrukcje, na których zarówno na Błoniach jak i w Brzegach, a także na Jasnej Górze, odbywały się uroczystości. Budowla, na której odbywały się uroczystości w Brzegach miała 170 metrów długość i 70 metrów głębokości - to nie była mała scena koncertowa. Dodatkowo doprowadzono do niej różnego rodzaju instalacje; musieliśmy na to zwracać uwagę, wszystko sprawdzać - dodał.
Podobnie było też w innych lokalizacjach. Uczestniczyliśmy już w pracach przy planach projektowych tych wszystkich budowli, sprawdzaliśmy z czego, z jakich materiałów są budowane. Przykładowo na wałach na Jasnej Górze, gdzie miało zgromadzić się wiele osób - w tym także VIP-y - zrobiliśmy próbę obciążeniową z udziałem naszych kadetów i strażaków. Chodziło o to, by sprawdzić czy cała konstrukcjach - przygotowana na ŚDM, budowana na murach - wytrzyma - wyliczał szef PSP.
Jak ocenił Solski, sprawnie przebiegało opuszczanie przez pielgrzymów miejsc uroczystości. Przykładowo w Brzegach to było 240 hektarów. Z doświadczeń służb z całego świecie wynika, że taki teren opuszczany jest przez zgromadzonych na nim ludzi w czasie od ośmiu do 12 godzin. Brzegi w niedzielę po mszy św. kończącej ŚDM pielgrzymi opuścili w zaledwie trzy godziny. To był efekt m.in. dobrze przygotowanych, wytyczonych, oznakowanych wyjść i dróg ewakuacyjnych. Wcześniej przygotowaliśmy specjalny komunikat - początkowo tylko w języku polskim i angielskim; ostatecznie przetłumaczony został na 18 języków. Zawierał edukacyjne informacje, by wchodząc do sektora rozejrzeć się, sprawdzić gdzie są wyjścia ewakuacyjne - relacjonował komendant. Dodał, że istotną kwestią było też zachowanie pielgrzymów - którzy dostosowywali się do apeli i poleceń. Przykładowo nikt z uczestników ŚDM, mimo wysokich temperatur, nie próbował kąpać się w znajdujących się na terenie Brzegów wyrobiskach.
Generał przyznał równocześnie, że jednym z trudniejszych momentów było zabezpieczenie dworca Kraków Główny, po mszy inauguracyjnej. Z powodu m.in. pogody, deszczu tłum pielgrzymów wszedł na perony; kolejne osoby próbowały tam dotrzeć. W ścisku dochodziło do omdleń, istniało ryzyko, że ktoś może spaść na tory - ostatnie ludzi odzieli od nich policjanci.
Pytany o to, co najbardziej go zaskoczyło podczas ŚDM Solski powiedział, że puste - jak na tego typu wydarzenie i liczba uczestniczących w nim osób - miasto. Mieszkańcy Krakowa generalnie usunęli samochody zaparkowane wzdłuż głównych ulic. Miasto było przejezdne i puste. To nam ułatwiało służbę, bo w razie konieczności nasze wozy mogły szybciej dojechać do zdarzenia - ocenił.
(mn)