Szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow ocenił, że domniemany atak chemiczny na szpital w syryjskiej Dumie był "spektaklem", w którym udział brały służby specjalne "pewnego rusofobicznego państwa".
Mamy niezbite dowody, że był to kolejny spektakl oraz że brały w nim udział służby specjalne pewnego państwa, które obecnie rwie się do pierwszych szeregów rusofobicznej kampanii - mówił Ławrow na konferencji prasowej w Moskwie. Nie powiedział jednak, jakie konkretnie państwo ma na myśli.
Przestrzegł również, by nie powtórzyć w Syrii tego, co stało się w Iraku i Libii. Nawet mały błąd "mógłby wywołać nową falę migracyjną w Europie i inne konsekwencje, których ani my, ani nasi europejscy partnerzy nie potrzebują", mogą one za to "cieszyć tych, których chroni ocean" - oświadczył szef rosyjskiej dyplomacji. Podkreślił, że kolejne ultimatum i groźby nie pomagają w dialogu.
O atak chemiczny przeprowadzony w sobotę wieczorem w Dumie, na wschód od Damaszku, gdzie miało zginąć co najmniej 41 osób, Zachód oskarża reżim prezydenta Syrii Baszara al-Assada, a USA zagroziły Syrii zbrojną akcją odwetową. Władze w Damaszku odrzucają jednak te oskarżenia.
Syryjskie władze wspierane są przez Rosję, którą Zachód oskarża o dopuszczenie do użycia przez Assada broni chemicznej, mimo że Moskwa zobowiązała się dopilnować, by syryjskie arsenały broni chemicznej zostały zniszczone.
Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) ok. 500 pacjentów szpitala w Dumie ma "objawy, jakie powoduje ekspozycja na toksyczne substancje chemiczne". Z kolei amerykańska telewizja MSNBC podała, że badania próbek krwi i moczu ofiar domniemanego ataku wykazały obecność głównie chloru i środka paralityczno-drgawkowego. W sobotę pracę w celu zanalizowania sprawy rozpoczną w Syrii inspektorzy Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW).
Jak poinformował w czwartek Biały Dom, prezydent USA Donald Trump spotkał się tego dnia z doradcami ds. bezpieczeństwa narodowego, jednak nie podjął ostatecznej decyzji o ataku na Syrię. Szef Pentagonu Jim Mattis powiedział wcześniej tego dnia w Izbie Reprezentantów, że USA chcą uniknąć podsycania konfliktu w Syrii, który może "wymknąć się spod kontroli" i nie chcą licznych ofiar cywilnych. Przyznał, że decyzja o ataku na Syrię jeszcze nie zapadła.
(az)