Szef sztabu generalnego sił zbrojnych Francji gen. Francois Lecointre oświadczył, że wojska francuskie są gotowe zaatakować cele w Syrii, jeśli w oczekiwanej ofensywie sił rządowych na kontrolowaną przez rebeliantów prowincję Idlib będzie użyta broń chemiczna.
Lecointre dodał, wypowiadając się na spotkaniu z niewielką grupą dziennikarzy, że oczekuje iż ostatnie ogniska oporu Państwa Islamskiego w Iraku i Syrii zostaną zlikwidowane do końca listopada.
Od kilku tygodni siły lojalne wobec rządu w Damaszku przygotowują się do zbrojnej ofensywy na prowincję Idlib, kontrolowaną przez rebeliantów. Swoje działania prowadzą w koordynacji z Moskwą oraz Teheranem, sojusznikami reżimu prezydenta Syrii Baszara al-Assad.
Idlib jest częścią stref deeskalacji utworzonych w Syrii po wcześniejszych rozmowach pokojowych Rosji, Turcji i Iranu. Wojska Assada zwróciły się w kierunku tej enklawy po odbiciu, przy wsparciu rosyjskich sił zbrojnych, rebelianckich terytoriów na południu kraju. Wielu bojowników z tych regionów, w tym ze Wschodniej Guty, skierowano właśnie do Idlibu.
Sekretarz stanu USA Mike Pompeo zapowiedział w zeszłym tygodniu, że Waszyngton będzie traktował atak sił lojalnych wobec Assada na Idlib jako eskalację wojny w Syrii. Departament Stanu zastrzegał z kolei, że USA zareagują na jakikolwiek atak chemiczny ze strony syryjskich sił rządowych.
Z kolei szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow oświadczył, że nie można akceptować prób wykorzystania przez syryjskich rebeliantów prowincji Idlib do ataków na pozycje sił rządowych i do prób atakowania rosyjskiej bazy w Hmejmim za pomocą samolotów bezzałogowych.
Resort obrony Rosji oskarżył w końcu sierpnia USA o przygotowywanie ataku rakietowego na syryjskie siły rządowe. Zdaniem przedstawiciela resortu Igora Konaszenkowa, USA zwiększają liczbę środków przenoszenia rakiet w regionie, by przeprowadzić atak "po zaplanowanej prowokacji z rzekomym zastosowaniem broni chemicznej w prowincji Idlib" przez syryjskie siły rządowe.
Prasa w Moskwie informowała ostatnio, że marynarka wojenna Rosji rozlokowała na Morzu Śródziemnym najmocniejszą od czasu rozpoczęcia operacji w Syrii grupę okrętów.
Specjalny wysłannik ONZ do Syrii Staffan de Mistura wezwał w końcu sierpnia Rosję, Iran i Turcję, by zapobiegły ofensywie na prowincję Idlib, gdyż może to doprowadzić do "wielkiej burzy", której skutki mogą wyjść poza Syrię.
Mistura podkreślił, że kluczowe jest, by nie dopuścić do użycia broni chemicznej. Oszacował, że w Idlibie przebywa ok. 10 tys. terrorystów z Frontu al-Nusra i Al-Kaidy. Wezwał do utworzenia korytarzy humanitarnych dla cywilów.
Eksperci oceniają, że liczba antyrządowych bojowników w Idlibie sięgać może nawet 100 tys. Wielu z nich zostało tam przewiezionych z innych części Syrii w ramach umów, którym patronowały Rosja i Turcja. Przez tereny przez nich kontrolowane biegną trasy łączące Aleppo z kontrolowaną przez reżim Assada Latakią nad Morzem Śródziemnym.
(az)