Dyrektor naczelny koncernu BP Tony Hayward przeprosił w czwartek w Kongresie za gigantyczny wyciek ropy w Zatoce Meksykańskiej. Odmówił jednak potwierdzenia, że katastrofa była skutkiem zaniedbań. Powiedział, że jest "osobiście zdruzgotany" po eksplozji dzierżawionej przez BP platformy wiertniczej Deepwater Horizon i obiecał, że koncern naprawi wyrządzone szkody.

REKLAMA

Hayward wystąpił w czwartek przed podkomisją śledczą Izby Reprezentantów. Najpierw wysłuchał przemówień kongresmenów, którzy potępiali koncern za spowodowanie największej w historii USA katastrofy ekologicznej, później wyraził skruchę z jej powodu. Jest mi bardzo przykro. Wiem, że tylko czyny i rezultaty, a nie same słowa, mogą ostatecznie wzbudzić wasze zaufanie. Jako szef BP obiecuję, że nie spoczniemy, dopóki tego wszystkiego nie naprawimy - powiedział.

Kongresmeni - zwłaszcza z Partii Demokratycznej - ostro atakowali Haywarda. Wypominali arogancję, jaką okazali w sprawie wycieku ropy zarówno on, jak i prezes koncernu Carl-Henrik Svanberg. Nie jesteśmy "maluczkimi", ale pragniemy "odzyskać nasze życie" - mówił przewodniczący podkomisji Bart Stupak. Była to aluzja do wypowiedzi Svanberga z poprzedniego dnia, kiedy oświadczył on, że "BP troszczy się o maluczkich", i do wypowiedzi Haywarda bezpośrednio po wypadku, że pragnie "odzyskać swoje życie". Zasugerował w ten sposób, że czuje się niesprawiedliwie krytykowany. Co gorsza, prezes Svanberg, który jest Szwedem, użył słów: "small people" - dosłownie: "małych ludzi" - co brzmiało jeszcze bardziej obraźliwie niż prawidłowe: "little people".

Na pewno odzyska pan swoje życie i to ze złotym spadochronem w Anglii - mówił w Kongresie do dyrektora BP kongresmen Stupak. Miał na myśli wielomilionowe odprawy wypłacane szefom wielkich korporacji nawet wtedy, gdy odchodzą z nich w niesławie.

Kongresmeni naciskali na Haywarda, by przyznał, że przyczyną katastrofy były zaniedbania BP, ale ten odmówił. Myślę, że za wcześnie, by dochodzić do takiego wniosku. Nasze dochodzenie się jeszcze toczy - powiedział.

Z nieoficjalnych informacji wynika jednak, że wypadek spowodowały oszczędności przy budowie uszkodzonego 20 kwietnia szybu naftowego. BP przeprowadziło je kosztem bezpieczeństwa wierceń.

Czwartkowe przesłuchania zakłócił jednoosobowy, ale głośny protest. Kobieta na widowni zaczęła krzyczeć: Tony, popełniłeś przestępstwo! Musisz iść do więzienia!. Policja wyprowadziła ją z sali.

Nie wszyscy potępiali jednak BP - koncernu bronił republikański kongresmen z Teksasu Joe Barton. Stwierdził on, że fundusz odszkodowawczy w wysokości 20 mld dolarów, na którego utworzenie z własnych dochodów koncern zgodził się pod presją prezydenta Baracka Obamy, to efekt szantażu.

Barton otrzymuje jednak obfite donacje na swoje kampanie wyborcze od firm naftowych. Rzecznik Białego Domu Robert Gibbs oświadczył, że kongresmen "powinien się wstydzić". Kongresmen Barton bardziej troszczy się o interesy wielkich korporacji niż o rybaków i drobnych przedsiębiorców, których życie zostało zrujnowane przez te zniszczenia - stwierdził.