Marcin P. mógł pożyczyć pieniądze na założenie Amber Gold od przestępców z Trójmiasta - dowiedzieli się nieoficjalnie dziennikarze RMF FM. Ustalili również, że prokuratura nie otrzymała od ABW żadnych materiałów potwierdzających wersję wywożenia złota do Hamburga.
Wersja, że szef Amber Gold miał pieniądze na rozpoczęcie działalności parabanku, bo pożyczył je od lokalnych gangsterów, jest najbardziej prawdopodobna. Jak informują nasi reporterzy, Marcin P. po osiągnięciu przychodów mógł szybko rozliczyć się z przestępcami.
Ponadto wiadomo już, że ABW nic nie odpowiedziała na prośbę o jakiekolwiek materiały uwiarygadniające wersję śledztwa, iż za Marcinem P. stoi trójmiejski biznesmen Mariusz Olech, który dodatkowo miał organizować przewóz złota do Hamburga. To oznacza, że ABW albo nic nie ma albo nie chce się podzielić - mówi nam jeden ze śledczych. Plan śledztwa pisany w sprawie Amber Gold przez funkcjonariuszy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego był tworzony trochę na wyrost - niepokoją się także prokuratorzy, którzy badają sprawę.
Sam biznesmen w ekskluzywnym wywiadzie, jakiego udzielił nam w zeszłym tygodniu, zaprzeczał zdecydowanie, by łączyło go coś z Marcinem P. i wskazywał, że służby chcą w ten sposób odwrócić uwagę od osoby głównego bohatera afery Amber Gold.
Amber Gold to firma inwestująca w złoto i inne kruszce, działająca od 2009 roku. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - przekraczającym nawet 10 proc. w skali roku, które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. 13 sierpnia spółka ogłosiła decyzję o likwidacji, nie wypłacając ulokowanych środków i odsetek tysiącom swoich klientów.
Według ostatnich danych, do piątku do prokuratury wpłynęły 4432 zawiadomienia o przestępstwie od osób, które twierdzą, że zostały poszkodowane przez Amber Gold na łączną kwotę prawie 233 mln złotych.