Znowu to zrobili! Rozemocjonowane media w Hiszpanii zgodnie uważają, że niedzielne zdobycie przez zespół "La Roja" tytułu mistrzów Europy było w pełni zasłużone. W finale w Berlinie piłkarze trenera Luisa de la Fuente wygrali z Anglią 2:1.

REKLAMA

"Anglicy mieli już dogrywki oraz karne"

"Znowu jesteśmy królami Europy!" - napisał w podsumowaniu sportowy dziennik "AS", który przypomniał, że na trybunie honorowej berlińskiego finału ME pojawił się hiszpański monarcha Filip VI.

Madrycka gazeta uważa, że zwycięstwo Hiszpanii podsumowaniem dobrej passy tej ekipy, która grała "najrówniej w turnieju i zdecydowanie pokonywała kolejnych rywali".

"Anglicy mieli w tym turnieju już dogrywki oraz karne. My nawet nie doświadczyliśmy 'jedenastek', ponieważ potrafiliśmy rozstrzygnąć na naszą korzyść spotkania w trakcie gry" - odnotowała relacjonująca niedzielny finał rozgłośnia RAC1.

Stacja z Katalonii przypomniała, że powracająca na tron mistrzów Europy Hiszpania po raz czwarty sięgnęła w niedzielę po tytuł najlepszej ekipy Starego Kontynentu. Podkreślono, że tym razem "La Roja" zdeklasowała rywali wygrywając wszystkie pojedynki turnieju, co jest wydarzeniem bez precedensu.

Odnotowano także intuicję trenera Luisa de la Fuente, który po wprowadzeniu na boisko Mikela Oyarzabala mógł cieszyć się ze słuszności swojej decyzji po golu rezerwowego w 86. minucie spotkania, który zapewnił Hiszpanom końcowy triumf.

"Rządzimy!"

RAC1 zauważyła też, że choć Hiszpania dominowała przez większą część meczu, to jednak Anglicy do samego końca finału stanowili poważne zagrożenie pod bramką Unaia Simona.

Dziennik "Marca" wskazał, że finał tegorocznego Euro mógł się podobać, a szczególnie jego druga połowa, w której padły wszystkie bramki. Zaznaczał także, że Hiszpania zapewniła "wielkie emocje" na stadionie w Berlinie, zdominowanym przez angielskich kibiców.

"Mamy tytuł! W Europie jest tylko jeden monarcha. Rządzimy!" - podsumowała "Marca" i dodano, że "La Roja" dowodzona przez trenera de la Fuente ma potencjał, aby za dwa lata za oceanem zdobyć tytuł mistrza świata.

Także dziennik "Sport" odnotował fakt, że w drużynie hiszpańskich mistrzów dominują młodzi zawodnicy, którzy mogą w przyszłości zapewnić Hiszpanii kolejne tytuły i trofea, bo wszyscy indywidualnie, jak i cała drużyna mogą grać jeszcze lepiej.

Kadencja Southgate’a złotą erą

Garetha Southgate’a dzieli jeden mecz od nieśmiertelności, ale niezależnie od wyniku finału Euro 2024, zasługuje na ogromny szacunek, nie tylko za wyniki, ale za sprawienie, że reprezentacja Anglii znów cieszy się respektem, a piłkarze chcą z dumą w niej grać - piszą z kolei brytyjskie media.

Stacja BBC zwraca uwagę, że biorąc pod uwagę rezultaty na najważniejszych turniejach - półfinał mistrzostw świata, finał Euro 2020, ćwierćfinał mistrzostw świata i teraz gra w finale Euro 2024 przeciw Hiszpanii - kadencja Southgate’a wydają się złotą erą, gdyż wszystko to razem daleko przekracza osiągnięcia jego poprzedników od czasu jedynego turniejowego triumfu Anglików, mistrzostwa świata w 1966 roku.

Jak dodaje, wszystko do nabiera jeszcze większego wymiaru, gdy przypomni się nieudane kadencje Svena-Gorana Erikssona, Fabio Capello i kompromitującą porażkę z Islandią na Euro 2016 za czasów Roya Hodgsona oraz odejście po jednym meczu Sama Allardyce’a.

"Bałagan, który Southgate musiał ponownie poskładać, wyjaśnia, dlaczego zasługuje na szacunek za to, co osiągnął, niezależnie od niedzielnego wyniku. Southgate zapewnił Anglii wiarygodność i poważanie, sprawiając, że znowu stała się globalną siłą" - podkreśla.

Zauważa, że brakuje tylko zwycięstwa, które byłoby ukoronowaniem osiągnięć Southgate'a i dałoby mu miejsce obok Alfa Ramseya w angielskiej menedżerskiej galerii sław, ale wiele mniej istotne jest sprawienie, że gracze znów odczuwają prestiż związany z grą w reprezentacji.

"To wciąż nie jest normalne dla Anglii"

Na to samo zwraca uwagę "The Sunday Telegraph". "(Southgate) Jest przyzwoitym, empatycznym, mającym intuicję człowiekiem i menedżerem, który wyprowadził Anglię z upokorzenia i sprawił, że piłkarze znów chcą grać dla swojego kraju. Nie należy tego lekceważyć. Przywrócił szacunek i stworzył kulturę, której należy zazdrościć" - podkreśla gazeta.

"Niezależnie od tego, czy kiedykolwiek będzie Pepem Guardiolą czy Juergenem Kloppem - ale kto inny będzie? - jest świetnym menedżerem Anglii. Nie tylko ze względu na to, co osiągnął na boisku, i czego oczywiście będzie dotyczyła ostateczna ocena, ale także za to, co zrobił poza nim. To również miało kluczowe znaczenie dla transformacji Anglii, perspektyw i wiarygodności, która została odzyskana w światowym futbolu" - dodaje.

Ocenia, że bez względu na wynik meczu z Hiszpanią w Berlinie, nie ma wątpliwości co do tego, że historia będzie dla Southgate'a łaskawa. Przypomina, że przed pierwszym turniejem pod jego wodzą, mistrzostwami świata w 2018 roku, poziom oczekiwań był tak niski, że liczono jedynie, że Anglia uniknie kompromitacji i spróbuje wyjść z grupy, zatem dotarcie do półfinału to więcej niż ktokolwiek się spodziewał.

"To wciąż nie jest normalne dla Anglii. Od pokoleń to inne kraje zawsze docierały do finałów. Ale to jest męska drużyna przekształcona przez Garetha Southgate'a - naród, który postrzega siebie jako piłkarską potęgę, zaczyna wyglądać bardziej jak potęga. Trzy półfinały w czterech turniejach; dwa kolejne finały Euro" - podkreśla stacja Sky Sports.

Dodaje, że jeśli Anglia faktycznie wygra finał i zdobędzie mistrzostwo, będzie to zwieńczenie drogi, którą Southgate szedł od samego początku i nie chodzi o osobisty ból z powodu spudłowanego rzutu karnego w półfinale Euro'96 przeciwko Niemcom. "Ale to, jak pomógł rozwinąć bazę St George's Park dla reprezentacji Anglii, zanim osiem lat temu przejął będącą w najgłębszym kryzysie seniorską drużynę mężczyzn. Menedżer tymczasowy stał się jednym z najlepszych w historii reprezentacji narodowej. Wkład 53-latka może być naprawdę doceniony dopiero wtedy, gdy nie będzie on już w kadrze Anglii" - ocenia.