Pandemia koronawirusa wywołała kryzys w świecie przestępczym na Węgrzech: wzrosło ryzyko wpadki, a potencjalnym klientom np. dilerów narkotykowych brakuje pieniędzy - podaje węgierski dziennik "Magyar Nemzet".
"Restrykcje wprowadzone w celu zahamowania epidemii koronawirusa wstrząsnęły także światem przestępczym. Wywróciły do góry nogami przestępczość narkotykową, spowodowały poważne problemy pracownikom seksualnym i stręczycielom oraz doprowadziły do upadku nielegalnych zakładów bukmacherskich, nie są też potrzebne fasadowe przedsiębiorstwa" - czytamy.
"Mayar Nemzet" pisze, że na węgierskim rynku zaczyna brakować narkotyków, głównie kokainy, ale także substancji syntetycznych, a mimo to ceny nie rosną, a nawet spadają, bo zarówno sprzedawcy, jak i klienci przemieszczają się w ograniczonym stopniu, a potencjalnym nabywcom brakuje pieniędzy.
Na opustoszałych ulicach dilerzy narkotyków rzucają się w oczy - pisze gazeta, podkreślając, że w poniedziałek zatrzymano 32-letniego Nigeryjczyka, w którego mieszkaniu skonfiskowano 5,5 kg marihuany, 64 g kokainy i 30 mln forintów (86 tys. euro).
W kryzysie znalazła się też branża pracowników seksualnych, opierająca się na osobistym kontakcie. Klienci siedzą w domach, a prostytutki z ulic wróciły do swych mieszkań.
Według dziennika wiele prostytutek próbuje w tej sytuacji usług przez internet, choć kosztują one dużo mniej niż spotkanie na żywo. Szefowa Stowarzyszenia Ochrony Interesów Pracowników Seksualnych Agnes Foeldi powiedziała gazecie, że kobiety często szukają innej pracy, na przykład w magazynach czy przy zbiorze warzyw i owoców.
Plajtują nielegalne zakłady bukmacherskie, gdyż wydarzenia sportowe odwołano. Ich obroty według "Magyar Nemzet" sięgały miliardów forintów (milionów euro) rocznie.
Przestępcy według dziennika przerzucili się na działalność związaną z pandemią, np. handel środkami ochronnymi i substancjami odkażającymi, lub oszustwa.