Jest pozytywna opinia straży pożarnej w sprawie organizacji otwartego dla publiczności koncertu inauguracyjnego na Stadionie Narodowym w Warszawie. Impreza jest planowana na niedzielę. Wciąż nie ma jednak pozytywnej opinii sanepidu. Inspektorzy pojawią się na stadionie jutro. Dopiero po ich pozytywnej opinii zgodę na koncert będzie mógł wydać warszawski ratusz.

REKLAMA

Poza tym strażacy postawili warunki. W jednym momencie na stadionie będzie mogło przebywać maksymalnie 40 tysięcy osób. Wbrew pozorom, to wcale nie jest dużo, jeśli wziąć pod uwagę, że podczas dnia otwartego przez obiekt przewinęło się 150 tysięcy ludzi. Niedzielny koncert ma trwać kilka godzin, może się więc zdarzyć, że gdy stadion się zapełni, nawet kilka tysięcy osób będzie musiało czekać na zewnątrz.

Kłopotów narobiła płyta stadionu

Wczoraj strażacy, a po nich nadzór budowlany wydali pozytywne opinie w sprawie płyty stadionu. To z nią organizatorzy imprezy otwarcia mieli najwięcej kłopotów. W trakcie budowy obiektu płyta została przeprojektowana. W piątek - ponieważ płyta wciąż nie była gotowa - straż pożarna odrzuciła wniosek Narodowego Centrum Sportu w sprawie organizacji niedzielnego koncertu na stadionie. W efekcie na imprezę nie zgodził się również miejski ratusz, a samo otwarcie stadionu stanęło pod znakiem zapytania.

Cała sytuacja mocno zirytowała szefa Polskiego Związku Piłki Nożnej. Grzegorz Lato obawiał się, że przez zamieszanie z płytą zagrożony będzie również towarzyski mecz Polska - Portugalia, zaplanowany na 29 lutego. We wtorek ogłosił więc, że jeśli Stadion Narodowy nie będzie gotowy na czas, spotkanie zostanie rozegrane we Wrocławiu. Mam nadzieję, że jednak zagramy w Warszawie, bo musimy przetestować Stadion Narodowy. (…) Jeśli spotkanie z Portugalią nie dojdzie na nim do skutku, to będzie znów skandal - mówił Lato. Już raz przenosiliśmy w ostatniej chwili mecz z Niemcami z Warszawy do Gdańska. Teraz w umowie są kary, jeśli spotkanie nie odbędzie się na Narodowym - podkreślał.