Dwaj główni kandydaci - jakby się umówili - będą podążali za sobą niemal krok w krok. Bronisław Komorowski rusza na południe, by spotkać się ze strażakami, którzy walczyli z powodzią. W tym samym czasie Jarosław Kaczyński odwiedzać będzie szpital w Tarnobrzegu, w którym leczono powodzian.

REKLAMA

Lider PiS-u jutro o świcie złoży kwiaty na grobie brata i bratowej, kandydat PO zrobił to dziś rano, kampanie obaj zakończyć mają w piątkowe popołudnie w Gdańsku. Chyba że... na pięć minut przed wyborczą ciszą zetrą się ze sobą w debacie. Tę wypowiedział sztab PiS, który chciał jakoś odwrócić uwagę od przegranego procesu wyborczego.

Platforma do pomysłu podeszła bez entuzjazmu, postawiła warunki, na które - jak deklarował w Kontrwywiadzie RMF FM Paweł Poncyljusz - sztab PiS gotów jest przystać.

Dziennikarz RMF FM Konrad Piasecki wątpi jednak, by do tej debaty doszło, bo to zbyt duże ryzyko - zwłaszcza dla prowadzącego w sondażach Komorowskiego - by bez żmudnych i precyzyjnych ustaleń siąść naprzeciw głównego rywala. A i chyba sztabowcom drugiej strony bardziej dziś zależy na mówieniu o debacie niż na samym spotkaniu.