"To, że sekretarz generalny NATO zdecydował się pojechać na Ukrainę, w kontekście propagandy wymierzonej w NATO przez Rosję, to jest bardzo ważny sygnał i próba zademonstrowania wsparcia dla tych aspiracji ukraińskich, ale nie należy tego mylić z indywidualnym wsparciem poszczególnych państw" - powiedział Wojciech Lorenz analityk z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Był on gościem Piotra Salaka w internetowym Radiu RMF24. Ekspert mówił również o szansach Ukrainy na wejście do NATO.
Piotr Salak na początku rozmowy w internetowym Radiu RMF24 przytoczył słowa sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga o konieczności wspierania Ukrainy. Wszyscy członkowie NATO zgadzają się, że Ukraina powinna znaleźć się w strukturach NATO, obecnie naszym celem jest to, aby Ukraina zwyciężyła w wojnie z Rosją - powiedział Stoltenberg.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Wojciech Lorenz powiedział, że rozumie słowa Stoltenberga tylko jako deklarację, "która padła już dawno temu, w 2008 roku, kiedy Sojusz Północnoatlantycki na szczycie w Bukareszcie zadeklarował w politycznym dokumencie, że Ukraina i Gruzja w przyszłości będą członkami NATO".
Był to dokument, sformułowanie kompromisowe, ponieważ część państw wtedy chciała przyznać Gruzji i Ukrainie wyraźną perspektywę członkostwa, która umożliwiłaby przyjęcie obu państw w jakiejś realistycznej perspektywie kilku lat. Część państw uważała, że to sprowokuje Rosję do agresji, inne tłumaczyły, że właśnie nieprzyznanie tej jasnej perspektywy sprowokuje Rosję - mówił Wojciech Lorenz.
Podkreślił, że "konsensusu nie było, ale wynegocjowano właśnie taką deklarację, która miała wysłać sygnał, że Sojusz jest wierny swoim wartościom, tym zasadom zapisanym w Traktacie Północnoatlantyckim, że każde państwo, spełniające pewne warunki, z obszaru euroatlantyckiego może stać się członkiem Sojuszu, jeżeli zgodzą się na to wszystkie państwa.
Jak dodał, "ta deklaracja wskazuje na to, że NATO w wymiarze instytucjonalnym nie akceptuje żadnej rosyjskiej strefy wpływów, nie będzie żadnej nowej Jałty, nowej 'Żelaznej Kurtyny'".
Sekretarz generalny - jak mówi Lorenz - używa tych słów "do wywierania presji na niektóre państwa, które właśnie tak, jak chociażby Węgry, blokują bardzo często współpracę między Sojuszem a NATO, czy nawet nie zgadzają się na organizowanie pewnych spotkań na wysokim szczeblu politycznym".
Analityk dodał, że postrzega to jako element presji przed szczytem NATO w Wilnie. Żeby jednak nadać mu taki wysoki poziom polityczny tej współpracy między NATO a Ukrainą. Tak bym to odczytywał te słowa, a nie jako realistyczną perspektywę przyjęcia Ukrainy do NATO, bo takiej realistycznej perspektywy nie ma - stwierdził.
Wojciech Lorenz powiedział, że "to, iż (Stoltenberg - red.) pojechał do Kijowa, to jest oczywiście bardzo ważny sygnał polityczny, zwłaszcza w kontekście tej bardzo agresywnej, nasilonej propagandy rosyjskiej". Próbuje (ona) przekonać dużą część świata i niestety ciągle skutecznie to robi, że działa tylko w samoobronie, że nie jest to jakaś wielka wojna, tylko specjalna operacja wojskowa - odpowiedział gość internetowego Radia RMF24.
To, że sekretarz generalny NATO zdecydował się pojechać na Ukrainę, w kontekście propagandy wymierzonej w NATO przez Rosję, to jest bardzo ważny sygnał i próba zademonstrowania wsparcia dla tych aspiracji ukraińskich, ale nie należy tego mylić z indywidualnym wsparciem poszczególnych państw - dodał.
Wojciech Lorenz, mówiąc o zbliżającym się szczycie w Wilnie, odniósł się do poprzedniego szczytu w Madrycie, na którym została przyjęta nowa strategia Sojuszu.
Jest wiele rzeczy dotyczących wdrażania nowej strategii, ale one odbywają się za kulisami, nie są widoczne dla opinii publicznej, dotyczą planów, struktur dowodzenia, struktur sił NATO. Nie jest to bardzo zrozumiałe dla opinii publicznej, więc tutaj sojusznicy stoją rzeczywiście przed wyzwaniem, jak zapewnić odpowiednią wagę polityczną temu szczytowi. I te wszystkie działania, te wszystkie działania mają temu. Mają temu służyć. Ukraina ma być bardzo ważnym elementem tego szczytu - stwierdził analityk.
Gość internetowego Radia RMF24 stwierdził, że "to, kiedy i czy Ukraina stanie się członkiem Sojuszu, trudno jest przesądzać".
Pamiętajmy, że to jest decyzja przede wszystkim strategiczna, która musi być podjęta w samych Stanach Zjednoczonych. I na razie jesteśmy na na etapie budowania i utrzymywania tej determinacji zarówno w samych Stanach Zjednoczonych, z perspektywą wyborów prezydenckich w przyszłym roku, jak i w szeroko pojętym Zachodzie, żeby udzielać Ukrainie wystarczającego wsparcia nie tylko, żeby mogła się bronić, ale żeby mogła skutecznie prowadzić kontrofensywę - powiedział Wojciech Lorenz.
Gość Piotra Salaka powiedział, że dopóki Ukraińcy są zdeterminowani, aby walczyć i bronić swojego terytorium, "należy zapewnić im takie wsparcie, żeby walczyli, bo od tego zależy też, czy Rosja w ogóle będzie gotowa do podjęcia negocjacji nie wysuwając nierealistycznych żądań dot. pogodzenia się ze stratami terytorialnymi".
Dopiero, kiedy te warunki zostaną spełnione, że Ukraina rzeczywiście będzie w stanie dokonać jakiegoś jeszcze kolejnego przełomu większego na froncie, że Rosja będzie zagrożona już taką totalną klęską militarną, być może także włącznie z utratą kontroli nad Krymem, no to wtedy jest może jakaś szansa na próbę wynegocjowania jakiegoś zawieszenia broni - mówił.
Zaznaczył, że "Ukraina będzie musiała dostać jakieś gwarancje bezpieczeństwa". Moim zdaniem żadne gwarancje, poza członkostwem w NATO są praktycznie nieosiągalne, nierealistyczne. Stany Zjednoczone nie będą zainteresowane udzielaniem gwarancji na zasadzie bilateralnej, bo im się to po prostu nie opłaca. Historycznie tego praktycznie nie robią. Udzielają tych gwarancji poprzez Sojusz między innymi właśnie dlatego, że koszty i ryzyka z tym związane się rozkładają na wiele innych państw, nawet jeśli to USA dysponują największym potencjałem - stwierdził analityk.
Jaki mieliby Amerykanie interes udzielać tych gwarancji na zasadzie bilateralnej i sami w jakiejś niewielkiej grupce państw ponosić te koszty, skoro bardziej opłacalne byłoby zrobienie tego za pomocą sojuszu? - dodał Lorenz.
Opracowanie: Wiktoria Urban