"To ostatni dzwonek na pogłębienie Wisły w okolicach Płocka, bez tych prac w naszym powiecie powódź będzie co kilka miesięcy" - alarmuje starosta płocki. Piotr Zgorzelski apeluje w tej sprawie do rządu i wojewody mazowieckiego. Do listu dołączył uchwałę rady powiatu.
Pośpiech jest niezbędny - zaznacza starosta w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Krzysztofem Zasadą. I przypomina, że wszystkie służby powiatowe już w tym roku zostały dwukrotnie postawione w stan alarmu. Woda podtapiała nadwiślańskie miejscowości.
Piotr Zgorzelski twierdzi, że rzeka w jego powiecie jest zbyt płytka, dlatego nawet niewielkie podniesienie jej poziomu grozi powodzią. Jak dodaje - prac pogłębieniowych nie było od 28 lat, teraz powiat sam sobie nie poradzi z tym przedsięwzięciem.
Według specjalistów z dna rzeki trzeba usunąć 5 milionów metrów sześciennych namułu na odcinku od Soczewki do Troszyna. 10 milionów metrów sześciennych blokuje przepływ wody od Troszyna do Wyszogrodu.
Około 20 mln metrów sześciennych tego namułu, który zalega, powoduje to, że rzeka wylewa, bo nie ma zwyczajnie jak się w tym pomieścić - podkreśla Piotr Zgorzelski.
Bez pogłębienia, problem mogłoby zlikwidować podniesienie wałów w powiecie o metr - to jednak - jaki szacują eksperci - będzie kosztować 400 milionów złotych.