Byli prezesi Stoczni Szczecińskiej i klubu siatkarskiego Stocznia Szczecin zeznawali w czwartek w sprawie o zapłatę 9,3 mln zł, której klub domaga się od spółki jako "należności wynikających z umowy sponsoringowej". Klub siatkarski ze względu na bardzo trudną sytuację finansową wycofał się z rozgrywek ekstraklasy w grudniu ub.r.

REKLAMA

Pozew o zapłatę ponad 9,3 mln zł Klub Piłki Siatkowej Stocznia Szczecin złożył w lutym ub.r. "ze względu na brak dobrowolnej zapłaty przez Stocznię Szczecińską na rzecz klubu należności wynikających z umowy sponsoringowej zawartej w dniu 5 kwietnia 2018 r.".

Oświadczono mi, że takiego zaangażowania finansowego się nie oczekuje

Umowa sponsorska została zawarta z poprzednim zarządem spółki. Umowa precyzowała zakres finansowania wydatków klubu przez sponsora, co obejmowało m.in. wynagrodzenia zawodników i na kadrę szkoleniową. Jak wskazano podczas czwartkowej rozprawy, był tam też zapis mówiący, że wszelkie takie wydatki wymagają dodatkowo zawartego pisemnego porozumienia "pod rygorem nieważności". Takiego porozumienia jednak - według zeznań świadków - nie podpisano. W aneksie do umowy znalazł się natomiast zapis dotyczący wynagrodzenia dla klubu za usługi promocyjne w kwocie 100 tys. zł.

To jest wsparcie finansowe, które myśmy wobec klubu zdeklarowali tym zapisem i wykonali. I to było jedyne nasze zaangażowanie w ramach tej umowy - powiedział były prezes Stoczni Szczecińskiej Andrzej Strzeboński. Jak wskazał, klub siatkarski (wówczas Espadon Szczecin) oczekiwał od Stoczni zapewnienia logo, a tym samym możliwości powrotu do historycznej nazwy - Stocznia Szczecin.

Od pierwszego spotkania z klubem (...) wskazałem, że Szczeciński Park Przemysłowy (poprzednia nazwa Stoczni Szczecińskiej - PAP) w żadnej mierze nie zaangażuje się finansowo, bo takich możliwości deklarować nie możemy, bo ich nie posiadamy. Oświadczono mi, że takiego zaangażowania finansowego się nie oczekuje - powiedział Strzeboński. Zaznaczył, że nie gwarantował pokrycia zobowiązań klubu wobec zawodników, a Stocznia zrealizowała wszystko, co zostało zawarte w umowie.

Podkreślił, że Stocznia poinformowała klub, jaki jest jej stan finansowy. Te 100 tys. dla odtwarzającej się stoczni, potrzebującej dziesiątek milionów na odtworzenie (...) to był duży wysiłek finansowy - podkreślił Strzeboński.

Budżet miał wynosić 10 mln

Były wiceprezes klubu siatkarskiego Stocznia Szczecin Christian Lis mówił, że podczas kilku spotkań z zarządem spółki omawiano warianty działalności klubu, przedstawiono też koszty finansowania.

Zanim doszło do podpisania umowy, zostało to jednoznacznie sformułowane przez prezesa Strzebońskiego, że jego interesuje tylko wariant "mistrzowski", czyli klub zakupuje zawodników z "top" siatkarskiego świata i walczymy o mistrzostwo Polski, a (...) po cichu mówiliśmy o Lidze Mistrzów - powiedział Lis. Dodał, że podczas spotkań zostało określone, iż budżet musiałby wynosić ok. 10 mln zł.

Lis dodał, że nalegał, aby podpisane zostało dodatkowe porozumienie dotyczące finansowania wydatków klubu. Zbliżał się termin podpisywania kontraktów z zawodnikami, a ciągle nie mieliśmy tego porozumienia podpisanego. Nie ukrywam, że to było powodem mojej rezygnacji (z funkcji wiceprezesa - PAP) - wyjaśnił. Dodał, że - jego zdaniem - nawet gdyby nie doszło do podpisania osobnego porozumienia, i tak należałoby dochować porozumień zawartych w umowie, w tym finansowania wydatków na zawodników.

Lis wskazał, że klub miał nadzieję, że "duży, państwowy podmiot z gwarancjami rządowymi" będzie w stanie finansować klub na poziomie siatkarskiej ekstraklasy, co potwierdzały wówczas informacje z rynku oraz rządowy program budowy promów. Ostatecznie okazało się, że żaden prom nie został wybudowany (...). W tej sytuacji obawiałem się o możliwości finansowe Stoczni, czyli wywiązanie się z umowy - powiedział były wiceprezes klubu.

Latem 2018 r. KPS Stocznia sprowadziła do Szczecina gwiazdy siatkówki. W klubie grali m.in. Bartosz Kurek, Matej Kazijski, Simon Van De Voorde, Nicholas Hoag i Łukasz Żygadło. Bartosz Kurek podał w mediach, że nie otrzymał żadnego wynagrodzenia za grę w Stoczni.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Kawa od Roberta Lewandowskiego trafiła do sklepów