Bracia Chalid i Ibrahim El Bakraoui, którzy zorganizowali wtorkowe zamachy na lotnisku oraz w metrze w Brukseli, figurowali jako podejrzani na listach agencji antyterrorystycznych w USA - podaje agencja Reutera, powołując się na źródła w Waszyngtonie. Według belgijskich mediów bracia El Bakraoui mieszkali w Brukseli i byli znani tamtejszej policji jako przestępcy, ale nie z powodu zaangażowania w działalność terrorystyczną. W ostatnich latach obaj odsiadywali wyroki.
Belgijscy śledczy zidentyfikowali Ibrahima Bakraoui jako zamachowca samobójcę, który zdetonował ładunek wybuchowy na lotnisku Zaventem. Jego młodszy brat Chalid wysadził się w powietrze w brukselskim metrze na położonej w pobliżu głównych budynków Unii Europejskiej stacji Maelbeek.
Chalid miał pod fałszywym nazwiskiem wynajmować mieszkanie w brukselskiej dzielnicy Forest (Vorst), gdzie niedawno doszło do strzelaniny z policją w trakcie obławy na domniemanego koordynatora ubiegłorocznych zamachów w Paryżu Salaha Abdeslama, który został pojmany w piątek.
Wcześniej w czwartek minister bezpieczeństwa i sprawiedliwości Holandii Ard van der Steur poinformował, że Ibrahim El Bakraoui nie znajdował się na żadnej holenderskiej ani międzynarodowej liście poszukiwanych. Steur odniósł się w ten sposób do komunikatu Turcji, która ogłosiła dzień wcześniej, że starszy z braci był islamistycznym bojownikiem i że dwukrotnie deportowano go z Turcji. Według szefa holenderskiego resortu bezpieczeństwa i sprawiedliwości El Bakraoui został deportowany z Turcji do Holandii tylko raz.
Turecki prorządowy dziennik "Yeni Safak" podał, że także Chalid Bakraoui był w Turcji. Miał tam przylecieć 4 listopada 2014 roku. Był obserwowany przez policję; opuścił kraj samodzielnie dziesięć dni później.
W brukselskich zamachach zginęło co najmniej 31 osób, a ok. 300 zostało rannych. Do dokonania tych aktów terroru przyznało się Państwo Islamskie.
(mn)