Polska, Węgry, Słowacja, Bułgaria i Rumunia domagają się przedłużenia zakazu eksportu ukraińskiej pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika po 15 września. Nie podoba się to kilku państwom UE, szczególnie Niemcom i Francji. "Niedopuszczalne jest, aby niektóre państwa członkowskie uchylały obowiązujące traktaty" - powiedział niemiecki minister rolnictwa Cem Oezdemir.
Pod koniec kwietnia Komisja Europejska upoważniła pięć sąsiadujących z Ukrainą państw członkowskich (Polskę, Węgry, Słowację, Bułgarię, Rumunię) do wprowadzenia zakazu obrotu na swoim terytorium ukraińską pszenicą, kukurydzą, rzepakiem i słonecznikiem, pod warunkiem, że umożliwią one tranzyt do innych krajów.
Te tymczasowe ograniczenia, mające na celu złagodzenie wpływu masowego napływu ukraińskich produktów rolnych na lokalne rynki, mają wygasnąć w połowie września.
W zeszłym tygodniu pięć państw wezwało do ich przedłużenia do końca roku.
Jeśli Komisja Europejska nie wydłuży po 15 września zakazu wwozu zboża z Ukrainy, to Polska sama zamknie granicę na te towary - zapowiedział w środę premier Mateusz Morawiecki, jak pisze agencja AFP, "stając w obronie polskich rolników".
Na wtorkowym spotkaniu ministrów rolnictwa państw UE w Brukseli, Paryż i Berlin sprzeciwiły się jednak przedłużeniu decyzji. Zdaniem francuskiej agencji prasowej AFP, po stronie Niemiec i Francji stoi jeszcze "kilka" innych państw UE.
Komisja musi teraz jasno powiedzieć, że nie jest to możliwe. Te środki są ograniczone w czasie i niedopuszczalne jest, aby niektóre państwa członkowskie uchylały obowiązujące traktaty - powiedział Oezdemir przed posiedzeniem w Brukseli. Jesteśmy solidarni z Polską, jesteśmy gotowi pomóc jej finansowo, mamy do tego odpowiednie mechanizmy. Ale niedopuszczalne jest to, że problemy wyborcze zrzucamy na barki Ukrainy - dodał niemiecki minister, cytowany przez AFP, odnosząc się do wyborów w Polsce pod koniec 2023 roku.
Nie może być żadnych działań jednostronnych, (...) tylko wspólnie stawimy czoła wyzwaniu destabilizacji rynku (...) Nie można o tym decydować samodzielnie, bo inaczej nastąpi transfer (zbóż) do innych krajów - mówił z kolei francuski minister rolnictwa Marc Fesneau.
Jeżeli tak będzie potrzeba, to na pewno do Polski zboże z Ukrainy po 15 września nie będzie wpływać - oświadczył po spotkaniu ministrów rolnictwa państw UE w Brukseli szef polskiego resortu rolnictwa Robert Telus. Dodał, że ma nadzieję, iż Polska nie będzie musiała używać jednostronnych rozwiązań.
Mam nadzieję, że 15 września będzie przedłużony. Wiele głosów było takich, które nas popierają w tej kwestii. (...) Bardzo mocno podkreślałem to, co już niejednokrotnie mówiłem, że to, co my robimy, te nasze decyzje, które podejmujemy, tworzenie tej koalicji piątki (...) nie jest przeciwko nikomu. Jest dla naszych rolników przygranicznych przede wszystkim, ale również - jeżeli dobrze zbudujemy te narzędzia - to one będą również służyły dla Unii Europejskiej i będą również służyły dla Ukrainy - wskazał.
Podkreślił, że pięć krajów ma też bardzo duże poparcie państw bałtyckich. Litwa, Łotwa i Estonia proponują skorzystanie z ich portów, żeby można było wywozić to zboże z Ukrainy.
Jak mówił Telus, we wtorek odbyło się też spotkanie koalicji pięciu państw UE z unijnym komisarzem ds. rolnictwa Januszem Wojciechowskim. Podkreślił, że ma nadzieję, że Polska nie będzie musiała używać jednostronnych rozwiązań, które zapowiedział wcześniej premier Mateusz Morawiecki.
Oczywiście jeżeli będzie taka potrzeba, to będziemy musieli, bo interes naszych rolników jest dla nas najważniejszy. Ale mam taką nadzieję, że to się rozwiąże bez używania tych narzędzi. Chcę jeszcze raz powiedzieć za premierem Mateuszem Morawieckim, że jeżeli tak będzie potrzeba to na pewno do Polski zboże po 15 września również nie będzie wpływać. To jest taka pewna deklaracja - wskazał.
Zwrócił uwagę, że od kiedy KE wprowadziła decyzje dla pięciu krajów, tranzyt produktów rolnych przez Polskę wzrósł dwukrotnie. Jesteśmy skłonni pomóc w tym tranzycie - zaznaczył.
W poniedziałek w Brukseli odbyło się spotkanie na ten temat przedstawicieli Polski, Węgier, Słowacji, Bułgarii, Rumunii, Ukrainy i Komisji Europejskiej. Jak wynika z informacji PAP, Stały Przedstawiciel Polski przy UE Andrzej Sadoś zaznaczył na nim, że eksport produktów ukraińskich przez granice Unii jest dozwolony i niezakłócony.
Co więcej - jak mówił - dane pokazują, że tranzyt produktów ukraińskich przez Polskę do państw trzecich znacznie wzrósł po wprowadzeniu ograniczeń w imporcie. W maju i czerwcu Polska odnotowała rekordowe wielkości tranzytu. W czerwcu tranzyt pszenicy i kukurydzy wyniósł łącznie 260 tys. ton. To ponad dwa razy więcej niż w marcu br.
Sadoś miał przypomnieć też o różnicach w strukturze rolnictwa ukraińskiego i polskiego. W Polsce użytki rolne zajmują powierzchnię 13,5 mln ha, a średnia wielkość gospodarstwa to 11 ha. Polska ma 1,3 mln gospodarstw, z czego 99,4 proc. to gospodarstwa indywidualne. Udział gruntów rolnych w posiadaniu rolników indywidualnych wynosi 90 proc.
Tymczasem na Ukrainie grunty orne to 33,5 mln ha, a największe gospodarstwa sięgają nawet 600 tys. ha. Przykładem jest Agroprospersis, który ma 330 tys. ha, albo Kernel Holding - 604 tys. ha. Udział gruntów uprawianych przez rolników indywidualnych na Ukrainie wynosi zaledwie 27 proc., a 73 proc. stanowią gospodarstwa wielkoobszarowe.
Polski dyplomata przekonywał, że europejscy rolnicy nie mają szans na uczciwą konkurencję w tych warunkach i nie można dopuścić do tego, by zbankrutowali.
Sadoś przekazał też, że w połowie lipca cena pszenicy w Polsce wynosiła 223 euro za tonę, o 40 proc. mniej w porównaniu z ubiegłym rokiem i o 20 proc. w porównaniu z okresem poprzedzającym rosyjską agresję. Cena kukurydzy wyniosła 222 euro za tonę, czyli o 31 proc. mniej niż przed rokiem i o 10 proc. mniej niż przed wojną. Jednocześnie zwiększył się eksport zbóż z Polski, co jest uzasadnione koniecznością wywozu ogromnych zapasów związanych z dotychczasowym importem z Ukrainy oraz przygotowania magazynów na przyszłe zbiory.
W poniedziałek Wołodymyr Zełenski zabrał głos w sprawie eksportu zboża z Ukrainy drogą lądową. Blokowanie tras po 15 września, gdy wygasną obecne ograniczenia w UE, jest niedopuszczalne - oświadczył prezydent Ukrainy, zaznaczając, że Kijów prowadzi rozmowy w poszukiwaniu rozwiązania, które "zadowoli wszystkich".
"Wierzymy w porozumienie z Komisją Europejską, ale przygotowujemy się na wszelkie scenariusze" - napisał Zełenski w Telegramie, informując o naradzie w sprawie eksportu ukraińskiej produkcji rolnej.
"Nasze stanowisko jest jasne: blokowanie eksportu drogą lądową po 15 września, gdy przestaną obowiązywać obecne ograniczenia, nie jest dopuszczalne w żadnej postaci. Utrzymujemy kontakt ze wszystkimi zainteresowanymi stronami, by znaleźć rozwiązanie, które będzie odpowiadać wszystkim" - dodał prezydent Ukrainy.