Czechy kontra Polska. O 9:30 rozpoczęła się w Trybunale Sprawiedliwości Unii Europejskiej rozprawa w kwestii kopalni Turów. W lutym Czechy wniosły skargę do TSUE zarzucając Polsce złamanie unijnego prawa.
Rozprawa toczy się przed Wielka Izbą, w której zasiada 15 sędziów, w tym prezes TSUE Koen Lenaerts. Najpierw głos zabierze przedstawiciel Czech, czyli strony skarżącej. Przedstawi zarzuty wobec Polski. Praga twierdzi, że przedłużając koncesję na wydobycie węgla brunatnego w kopalni Turów Polska naruszyła unijne prawo, między innymi dyrektywę o oddziaływaniu na środowisko. Dowodzi także, że po ich stronie obniżył się poziom wody pitnej i wzrosło zapylenie.
Potem głos zabierze Komisja Europejska, która popiera żądania Czech. Komisja Europejska wsparła w czerwcu skargę Czech przeciwko Polsce i przystąpiła do postępowania w roli tzw. "interwenienta". Ponieważ TSUE zdecydował o trybie przyśpieszonym tego postępowania (na wniosek Polski), KE w związku z zastosowaniem tego trybu została pozbawiona możliwości składania pisemnych wystąpień - dają one więcej możliwości skutecznej, obszernej argumentacji. Dzisiejsze ustne wystąpienie przedstawiciela KE jest więc jedyną formą interwencji w całym postępowaniu w kwestii Turowa.
Następnie będzie się mogła bronić Polska. Najbardziej interesujące będzie, czy przedstawiciele Czech i Polski będą wspominać o toczących się negocjacjach i jak je będą intepretować.
I w końcu pytania będą zadawać sędziowie, których będzie przede wszystkim interesowało, czy doszło do złamania unijnego prawa.
Wyrok dzisiaj nie zapadnie. Na końcu rozprawy ogłoszona zostanie natomiast data wydania opinii przez rzecznika generalnego TSUE - co umożliwia określenie w przybliżeniu daty ostatecznego wyroku. Obecnie spekuluje się, że ponieważ jest to postępowanie w trybie przyśpieszonym, to wyroku należy się spodziewać na wiosnę.
Polska i Czechy próbują osiągnąć porozumienie w sprawie Turowa, jednak po 18 rundach negocjacji wciąż nie ma efektu.
Jak informuje w oficjalnym komunikacie resort klimatu strona czeska pracuje nad pisemną wersją swojej propozycji umowy między krajami. Chodzi dokładnie o sporny zapis, dotyczący możliwości wypowiedzenia umowy i czasu jej trwania. Pozostałe punkty mają być uzgodnione. To 50 milionów euro dla Czechów, którzy w zamian wycofają skargę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE). Może to zatrzymać licznik kar dla Polski, który obecnie pokazuje już 25 milionów euro.
Jak usłyszał dziennikarz RMF FM Paweł Balinowski od członków polskiej delegacji, strony od piątku są w kontakcie telefonicznym, w poniedziałek też ze sobą rozmawiały. W środę ma ukazać się bardziej szczegółowy komunikat.
Czesi od kilku lat sprzeciwiali się rozbudowie kopalni w Turowie, wskazując, że może mieć ona negatywny wpływ na poziom wód podziemnych, a tym samym doprowadzić do problemów z dostawami wody pitnej do kraju libereckiego.
Sytuację zaostrzyła zeszłoroczna decyzja polskiego Ministerstwa Klimatu. W marcu 2020 roku, mimo sprzeciwu Czechów, przedłużono koncesję wydobywczą na sześć lat.
Na przełomie lutego i marca 2021 roku Czechy złożyły pozew do TSUE przeciwko Polsce w związku z rozbudową górnictwa. Minister środowiska Richard Brabec zaznaczał, że to "ekstremalne rozwiązanie", ale nieuniknione. Podkreślał, że jeśli Polska zaakceptuje żądania Czech i wstrzyma rozbudowę, to pozew zostanie wycofany.
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej przychylił się do argumentów Czechów, że dalsze wydobycie węgla brunatnego w kopalni Turów do czasu ogłoszenia ostatecznego wyroku może mieć negatywny wpływ na poziom lustra wód podziemnych na terytorium czeskim. To może z kolei zagrozić zaopatrzeniu w wodę pitną po stronie czeskiej. Prezes zauważyła, że Polska zamierza ukończyć budowę ekranu przeciwfiltracyjnego dopiero w 2023 roku - to za późno. Dodatkowo potwierdza, że Polska zauważa problem.
TSUE tym samym nakazał Polsce natychmiastowe wstrzymanie wydobycia. Sprawa jest o tyle trudna, że węgiel z kopalni był głównym paliwem lokalnej elektrowni - wstrzymanie wydobycia będzie wiązało się także z wyłączeniem bloków.
Gdy Polska nie zastosowała się do decyzji TSUE, Czechy wystąpiły o nałożenie na nią kary. Domagały się 5 mln euro kary dziennie.
TSUE postanowił, że Polska ma płacić Komisji Europejskiej 500 tys. euro dziennie za niewdrożenie środków tymczasowych i niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów.