"Pod względem pragmatycznym Unia traci wiele. Traci dużego płatnika netto do unijnej kasy, traci stałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ. Traci również jedną z najsprawniejszych armii europejskich, dysponującą potencjałem nuklearnym" - tak o konsekwencjach brexitu mówi dr Roch Dunin-Wąsowicz, socjolog i badacz z London School of Economics oraz koordynator projektów europejskich. W rozmowie z londyńskim korespondentem RMF FM Bogdanem Frymorgenem podkreśla jednak również, że w obliczu brexitu górę wzięła europejska jedność. "Jest to powodowane również pragmatyką. Zarówno Komisja Europejska, jak i poszczególne stolice europejskie zdają sobie sprawę, że złamanie tej jedności w trakcie procesu negocjacyjnego (z Londynem) mogłoby być początkiem końca Unii Europejskiej" - zaznacza.

REKLAMA

Bogdan Frymorgen: Po brexicie Unia Europejska będzie bardziej okaleczona czy bardziej zmobilizowana do tego, by się zjednoczyć i być może odnowić, przeprowadzić jakieś reformy?

Dr Roch Dunin-Wąsowicz: Nowe polityczne otwarcie w Unii Europejskiej, przewodnictwo Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen niesie ze sobą obietnicę odnowy i może być symptomem, że prowadzona będzie bardziej odważna polityka. Przykładem tego jest skoncentrowanie się na transformacji klimatycznej.

FELIETON FRYMORGENA:

Pod względem symbolicznym brexit to rzeczywiście najpoważniejszy cios zadany integracji europejskiej od czasu porażki Konstytucji dla Europy 15 lat temu. Także pod względem pragmatycznym Unia traci wiele. Traci dużego płatnika netto do unijnej kasy - to raz. Dwa - traci stałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ. Traci również jedną z najsprawniejszych armii europejskich, dysponującą potencjałem nuklearnym.

Unia ma przed sobą dość trudny rok negocjacji z Wielką Brytanią, jeśli chodzi o przyszłe relacje, więc brexit się jeszcze nie skończył.

Można powiedzieć - sięgając po bardzo prostą analogię - że nastąpił rozwód - a teraz dopiero będziemy się dogadywać, kto ile czasu może spędzać z dziećmi, jakie są opłaty alimentacyjne itd., itd.

Do tego dochodzi fakt, że nie jest to jedyny problematyczny członek rodziny europejskiej.

Rok 2019 pokazał, że apetyt wśród innych krajów, by powtórzyć scenariusz brytyjski, jest dość niski. Nawet dość eurosceptyczne ruchy - czy to w Polsce, czy na Węgrzech, ale również we Włoszech - zaczęły pokazywać, że nie zależy im na wyjściu z Unii Europejskiej, tylko raczej na przejęciu Unii Europejskiej jako ciała politycznego - i tworzeniu go, transformowaniu go na swoją modłę.

Czyli można przypuszczać, że wynik negocjacji pomiędzy Londynem i Brukselą - które mają dopełnić się w ciągu roku, co jest oczywiście bardzo optymistycznym scenariuszem - może temperować te apetyty, czyli Unia może - że tak powiem - "zacisnąć obrożę" na brytyjskiej szyi tylko po to, by pokazać tym, którzy nadal we Wspólnocie pozostają, by nie mieli podobnych aspiracji czy podobnych apetytów.

Jedność europejska jest w obliczu brexitu jednym z największych osiągnięć Unii Europejskiej w ostatnich latach - i rzeczywiście jest tak, że będzie to pewnie trwało.

A można się było spodziewać, że to się posypie, na zasadzie domina, prawda?

Na to rzeczywiście liczyli Brytyjczycy. Tak się nie stało, a Unia faktycznie reprezentowała w negocjacjach wspólne interesy i bardzo broniła jednego ze swoich najmniejszych członków, czyli Republiki Irlandii.

Etos europejskiego projektu wziął górę nad partykularnymi interesami jednego z członków Unii Europejskiej, który postanowił wziąć z Unią rozwód.

Do tej pory rzeczywiście jedność europejska brała górę - ale jest to również powodowane pragmatyką. Zarówno Komisja Europejska, jak i poszczególne stolice europejskie zdają sobie sprawę, że złamanie tej jedności w trakcie procesu negocjacyjnego mogłoby być początkiem końca Unii Europejskiej. I nawet kraje takie jak Węgry czy Polska - które w tym momencie w wielu kwestiach się z Komisją Europejską nie zgadzają - wiedzą, że mają dużo więcej do stracenia.

Wraz z brexitem mamy niewątpliwie do czynienia z sejsmiczną zmianą. Czy wraz z wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej kończy się pewien niezwykle ważny okres w powojennej historii całej Europy, czy możemy mówić o zakończeniu pewnego rozdziału bezpieczeństwa, konsekwencji, prosperity? Czy teraz otwiera się rozdział o wiele bardziej trudny do przewidzenia?

Rzeczywiście tego typu komentarze pojawiały się w roku 2016, uznawano brexit za symboliczny koniec trajektorii integracji europejskiej, jaką znaliśmy dotychczas.

Socjologowie powiedzieliby jednak, że trudno jest patrzeć na tego typu procesy polityczne z takiego punktu widzenia i ważniejsze jest to, co dzieje się tu i teraz.

Rzeczywiście otwiera się nie tylko przed Europą, ale przed całym światem Zachodu, trudny ekonomicznie okres. Przewidywania dotyczące spowolnienia gospodarczego w najbliższych latach są dość poważne. Są jednak i tacy, którzy przekonują, że transformacja energetyczna, przejście na zielone źródła energii, może być nowym kołem zamachowym europejskiej gospodarki - a i także projektu politycznego Europy.