Warszawski sąd rejonowy zdecydował, że śledztwo w sprawie nieprawidłowości w przygotowywaniu wizyt polskich delegacji w Katyniu 7 i 10 kwietnia 2010 roku zostanie wznowione. 30 czerwca 2012 roku prokuratura umorzyła postępowanie w tej sprawie "z braku cech przestępstwa".
Dzisiejsza decyzja została podjęta na niejawnym posiedzeniu sądu. Uwzględniono na nim zażalenie Jarosława Kaczyńskiego i jego bratanicy Marty Kaczyńskiej. W ocenie sądu dopiero po dopuszczeniu do śledztwa pokrzywdzonych w sprawie, po ewentualnej inicjatywie dowodowej z ich strony, możliwa będzie ponowna ocena sprawy i podjęcie prawidłowej, merytorycznej decyzji przez prokuraturę" - podkreśliła w uzasadnieniu postanowienia sędzia Anna Tyszkiewicz.
Najbliżsi zmarłego w Smoleńsku prezydenta Lecha Kaczyńskiego zgłosili zastrzeżenia do decyzji prokuratury z czerwca 2012 roku. Śledczy stwierdzili wtedy, że "zabrakło wszystkich elementów, które muszą być", aby stwierdzono popełnienie przestępstwa niedopełnienia obowiązków (m.in. godzenia w dobro powszechne i dobro instytucji państwowych). Podkreślali też, że nie ma nikogo, kto mógłby decyzję zaskarżyć, bo nikt w tej sprawie nie ma statusu pokrzywdzonego. Sąd rejonowy nie podzielił tej argumentacji. Jeszcze w listopadzie 2012 roku uznał, że bliscy prezydenta Lecha Kaczyńskiego mają w tej sprawie status osób pokrzywdzonych.
Pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego mecenas Piotr Pszczółkowski podkreślił, że sąd dał dziś jasny sygnał, iż prokuratura dopuściła się rażących błędów umarzając śledztwo. Przypomniał, że podczas przygotowań do wizyt doszło do wielu nieprawidłowości, ale założyli też, że nikt nie powinien za to odpowiedzieć karnie. To orzeczenie daje dużo do myślenia, jeśli chodzi o pracę prokuratury w kwestii katastrofy. To jest czwarta decyzja merytoryczna prokuratur, które mają związek z badaniem katastrofy i czwarta uchylona przez sąd - podkreślił w rozmowie z naszym reporterem Krzysztofem Zasadą. Według niego, za zaniedbania, do których doszło przy przygotowaniu wizyt powinni odpowiedzieć urzędnicy MON, MSZ, a nawet ministrowie.
(MN)