"Natalie Portman obiecała, że wrześniu przyjedzie do Krakowa na Film Spring Open" - zapowiada w RMF FM Sławomir Idziak. Doskonały polski operator jest autorem zdjęć do debiutu reżyserskiego słynnej aktorki, który za kilka dni zostanie pokazany na festiwalu filmowym w Cannes. "A Tale of Love and Darkness" to adaptacja powieści izraelskiego pisarza Amosa Oza "Opowieść o miłości i mroku". Sławomir Idziak, autor zdjęć do wielu produkcji, jest teraz szefem jury festiwalu kina niezależnego PKO Off Camera w Krakowie. "Kontakt z młodymi filmowcami to najlepsza kuracja odmładzająca" - żartuje w RMF FM znany operator.

REKLAMA

Katarzyna Sobiechowska-Szuchta RMF FM: Konkurs główny dla młodych ludzi ma niezwykle istotny podtytuł - "Wytyczanie Drogi".

Sławomir Idziak, operator: Chodzi o młode kino, o to, że bardzo często mamy do czynienia z takim zjawiskiem, że młody człowiek kopiuje wzorce. Oni nam są potrzebni, rzemieślnicy kina. Są potrzebni ci, którzy będą robili filmy, które wzruszają, bawią, ale przecież można to samo osiągnąć próbując inaczej. Innymi słowy można powiedzieć, że w tej chwili ta rewolucja technologiczna, która nas dotyczy, te możliwości, które mamy, w sensie obrazu, dźwięku, pozwalają też na zmianę języka. One się dokonują, ilość na przykład ujęć w filmach realizowanych lat temu dwadzieścia, obecnie jest dwukrotnie większa, poprzez to, że się realizuje filmy wieloma kamerami, poprzez to, że ten materiał, kiedyś negatyw tam, metr negatywu kosztował około dwóch dolarów, a dwa dolary lat temu kiedyś i teraz to była zupełnie inna wartość. W tej chwili ta pamięć jest darmowa praktycznie, jeżeli mamy nośnik pamięci, to go możemy używać bez przerwy, czyli to wszystko ma wpływ na sposób gadania, ale nie zawsze jest to wykorzystywane. Bardzo często zachowują się w ten sposób, że my akceptujemy te nowości, a robimy po staremu. I wytyczanie drogi dla mnie znaczy dokładnie to, zastanów się co wynika z tej rewolucji technologicznej. Jak zrobić, osiągnąć podobnie albo też bardziej emocjonalnie zbudować utwory stosując inny język.

Jest pan artystą z ogromnym dorobkiem, cenionym, nagradzanym, a bardzo pomaga pan młodym ludziom, czyli tym, którzy dopiero startują, np. organizując "Film Spring Open". Dlaczego pan tak bardzo lubi pomagać tej młodzieży, która do pana lgnie?

To jest najlepsza operacja odmładzająca, jaką można w swoim życiu sobie zastosować. Odżywam w kontakcie z młodymi ludźmi i też dzielę ich rozterki, ich problemy, bo ja tu się urodziłem niedaleko w Katowicach. Przez lata się przebijałem nie mając specjalnie bogatych rodziców. Bardzo często w tych karierach filmowców oglądam takie kariery dynastyczne. Młodzi ludzie o podobnie brzmiących albo identycznych nazwiskach robią szybciej kariery niż inni. Ja pamiętam moje własne zmagania, te moje własne niepokoje i "Film Spring Open" jest oparty dokładnie na takiej zasadzie, to jest działalność, która jest skierowana do młodych ludzi, których nie stać. My dajemy sprzęt, który jest najnowszym sprzętem, czyli oni bez sięgania do kieszeni mogą wszystko sprawdzić, testować. Przyjeżdżają wspaniali wykładowcy, a cały czas staramy się podkreślić, żeby myśleli o przyszłości, że ten dynamizm zmian na rynku powoduje to, że będziemy inny film oglądać, inny sposób będzie też prezentacji tych filmów. Jesteśmy na progu w tej chwili czegoś co się dopiero pojawiło, czyli poszerzona rzeczywistość i to już zaczyna być bardzo demokratyczna technologia, bo można włożyć sobie telefon komórkowy w specjalne okulary, które można samemu zrobić zresztą z tektury i oglądać coś co działa na nasze zmysły w dużo większym stopniu niż płaski ekran w kinie. Czyli warsztaty wypełniają lukę pomiędzy szkołą filmową, która edukuje, a przyszłością zawodu, który się zmienia, który dzisiaj jest taki, a jutro będzie inny. I o tym staramy się mówić.

Na co pan będzie zwracał uwagę oglądając te dziesięć filmów z całego świata, ludzi, którzy dopiero zaczynają, debiutują, to są ich pierwsze lub drugie filmy?

Żebyśmy nie mieli do czynienia z czymś, co jest powtórką z powtórki, bo to jest bardzo częste zjawisko. Wędrując po różnych szkołach filmowych widzę, jak jesteśmy wszyscy zarażeni - a szczególnie młodzi ludzie - studyjną, amerykańską kinematografią. Widzę w Finlandii, w Australii, oczywiście w Londynie, no wiadomo, ale w Niemczech. W szkołach filmowych, gdzie dokładnie oni kopiują te wzorce, że jakby nie zwracają uwagi na to, co jest wokół nich, na ich własną tożsamość kulturową, tylko próbują powtarzać te wzorce, które gdzieś widzieli, które na nich działają emocjonalnie w kinie. To jest dla mnie niesłychanie ważne, żeby młode kino nie proponowało - może to być niedoskonałe, może to być próba nie do końca udana - ale niech jest to próba nowości jakiejś. Ja chciałbym rozdzielić to słowo "nowości" od słowa "eksperyment", bo ono często brzmi pejoratywnie. Ja w dalszym ciągu będę poszukiwał w tych filmach, które będę oglądał, tego koniecznego ładunku emocji. Bez emocji nie ma rzeczywistości. Ta rzeczywistość znika, kinowa, jeżeli tam nie ma emocjonalnego ładunku. Ludzie wychodzą z kina. Są oczywiście jacyś amatorzy tego typu eksperymentów, ale trzeba pamiętać o tym, że jednak ilość pieniędzy, które się wkłada w kino, musi się zwrócić. A jeżeli nie ma emocji, to ludzie nie będą na te filmy przychodzili, a tym samym nie będą wpływały pieniądze do kasy i zostaniemy w tej niszy filmu eksperymentalnego, która może jest interesująca, która może też buduje jakieś nowe drogi, ale ciągle pozostaje na piętrze eksperymentu.

A propos emocji - w Cannes niebawem premiera filmu z pana zdjęciami. To jest debiut reżyserski Natalie Portman. Co pana zachwyciło w tej historii? Jakie w panu ta historia emocje wzbudziła, że pan zdecydował się być autorem zdjęć do tego filmu?

Nie miałem żadnej wątpliwości, że chcę ten film robić, choć miałem olbrzymie obawy związane z tą produkcją, bo gwiazdy filmowe potrafią być bardzo różne. No i trafiłem na wspaniałą kobietę i wspaniałą artystkę, wielką aktorkę, ale muszę państwu powiedzieć, że to będzie, jest już, wielka reżyserka, także to jest multitalent. Już się w kolejce do niej ustawiają studia amerykańskie, żeby robiła kolejne filmy. Ona mówi, że musi sobie dać przerwę. Chce pracować troszkę jako aktorka, ale niewątpliwie myśli i kolekcjonuje w tej chwili pomysły na przyszłe filmy. Ta współpraca układała się wyjątkowo harmonijnie. Od początku do końca. Mówiąc szczerze, wzrusza mnie to, że aktorka wybitna, hollywoodzka, przysyła mi na moje urodziny życzenie na wideo, czy też jakby zaprasza w Los Angeles na kolację, podjeżdża sama samochodem i na tę kolację sama zawozi. To są gesty, które nie kojarzą mi się z wielkimi gwiazdami amerykańskimi, a Natalia taka jest i to naprawdę nie chodzi tylko o mnie. To chodzi o jej stosunek do innych ludzi.

Bardzo dziękuję za rozmowę. Czekamy na ten film, żebyśmy mogli zobaczyć go po premierze w Cannes również w Polsce.

Natalia obiecała, że przyjedzie na kolejne edycje Film Spring Open, także bardzo możliwe, że będzie w Krakowie we wrześniu.