Kamil Stoch ciągle jest zdecydowanym liderem Pucharu Świata w skokach narciarskich. Jednak po wczorajszym triumfie w Oslo Daniela Andre Tande, trudno nie zacząć zastanawiać się, czy to właśnie on nie będzie w końcówce sezonu najważniejszym rywalem Polaka w walce o Kryształową Kulę. Jest za wcześnie by bić na alarm. Stoch ma naprawdę solidną przewagę, ale warto przeanalizować sytuację.
Sytuacja w Pucharze Świata przedstawia się następująco:
1. Kamil Stoch - 1003 punkty
2. Richard Freitag - 868
3. Daniel Andre Tande - 823
4. Andreas Wellinger - 784
Jeszcze niedawno wydawało się, że do zakończenia Pucharu Świata w Planicy czeka nas walka między Stochem i Niemcami - Richardem Freitagiem i Andreasem Wellingerem. Polak ma ciągle pokaźną przewagę. 135 punktów nad Freitagiem, 180 nad Tandem i 219 nad Wellingerem.
Sytuację w klasyfikacji generalnej zmieniły trochę warunki, które panowały podczas niedzielnego konkursu. Wellinger w Oslo był 15. i mocno utrudnił sobie sytuację. Freitag mimo pewnych kłopotów Stocha i tak był za Polakiem. Stoch z kolei po pierwszej serii prowadził, ale w drugim skoku warunki były fatalne i skończyło na 6. Pozycji. Tande, który w finale spisał się bez zarzutu, nadrobił do Polaka aż 60 punktów. To ciągle Stoch rozdaje karty, ale przed nami konkursy, które mogą sprzyjać właśnie Norwegowi Tande. Zawody w Lillehammer, Trondheim i Vikersund to jego domowe skocznie. W Norwegii na pewno będzie chciał się pokazać z dobrej strony.
Do tego w Vikersund a później w Planicy zostaną rozegrane łącznie 3 konkursy indywidualne w lotach narciarskich, a w styczniu Tande został w tej specjalności mistrzem świata. W jedynych w tym sezonie zawodach Pucharu Świata w lotach był 2. Można więc założyć, że podobnie wysoko może być w Vikersund i Planicy. Bardzo ważne w tym kontekście wydają się więc konkursy w Lillehammer i Trondheim.
Jedno jest pewne. Kamil Stoch jest ciągle w bardzo dobrej formie. W pierwszej serii zawodów w Oslo skoczył zdecydowanie najdalej. Trudno spodziewać się tego, że w kolejnych konkursach będzie miał znów kłopoty z warunkami. A jeśli wiatr nie będzie przeszkadzał, to nie musimy się obawiać o dalekie skoki. Jednak po wpadce Wellingera i przy ewidentnie nieco niższej formie Freitaga to właśnie Tande może spróbować jeszcze pokrzyżować plany Stocha związane z Kryształową Kulą. Końcówka sezonu powinna być ciekawa. Kluczem może okazać się postawa naszego lidera na skoczniach mamucich.
A co powinniśmy wiedzieć o Danielu Andre Tande? Norweg już rok temu stoczył ciekawą walkę ze Stochem w Turnieju Czterech Skoczni. Wtedy zepsuł ostatni, decydujący skok w Bischofshofen. Zresztą jego sportowych związków z Polską jest więcej. Na międzynarodowej arenie zadebiutował jako 14-latek na juniorskich zawodach w Zakopanem. Tande nie jest może skoczkiem wyjątkowo błyskotliwym, ale za to skutecznym. W poprzednim sezonie stał na podium tylko 6 razy, ale do tego doszło 12 miejsc w czołowej siódemce, które pozwoliły mu się znaleźć w ścisłej czołówce Pucharu Świata. Zadyszkę złapał dopiero w Vikersund i Planicy. Pytanie czy tym razem będzie podobnie.
Jeszcze nie tak dawno, bo zaledwie 3 lata temu, Tande musiał dorabiać w supermarkecie, po tym jak na jakiś czas wypadł z norweskiej kadry A i stracił stypendium. Te czasy jednak minęły. Dziś jest gwiazdą i ważną postacią norweskich skoków, choć ma dopiero 24 lata i ciągle może robić postępy.
Tande ma też przypadłość, która teoretycznie powinna być dla niego dyskwalifikująca jako skoczka narciarskiego. Cierpi bowiem od dziecka na lęk wysokości. Musi walczyć z tą dolegliwością praktycznie podczas każdych zawodów Pucharu Świata.
(ag)