"Determinacja naukowców jest olbrzymia i wydaje mi się, że jesteśmy w przełomowym momencie. Być może trzeba będzie wydać trochę pieniędzy na te poszukiwania i zweryfikowanie tych złóż. Gdyby to się Brytyjczykom udało, gdyby się to okazało efektywne, to Polska pewnie będzie następna" - mówił w Radiu RMF24 dr Andrzej Sikora z Instytutu Studiów Energetycznych w rozmowie z Tomaszem Weryńskim.
Tomasz Weryński: Ogromne podwyżki cen za gaz i niepewność co do jego dostępności - to wszystko sprawia, że na horyzoncie znowu pojawia się kwestia gazu łupkowego. Ponad 10 lat temu w Polsce gruchnęła lawina informacji, że mamy największe złoża tego gazu w Europie. Wstępne szacunki mówiły o nawet 5 bilionach metrów sześciennych. Okazało się jednak, że jego wydobycie jest nieopłacalne. Wydobycie gazu łupkowego było nieopłacalne, kiedy mieliśmy względnie tani gaz. Teraz ceny są horrendalne. Czy wróci temat gazu łupkowego?
Dr Andrzej Sikora z Instytutu Studiów Energetycznych: Proszę pamiętać, że w tamtym czasie oprócz kwestii opłacalności były bardzo szeroko podnoszone kwestie środowiskowe, również kwestie dostępności wody.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Czyli tzw. szczelinowania, tak?
Ta technologia nazywa się szczelinowaniem hydraulicznym. Uniezależniła ona Stany Zjednoczone od importu w ogóle węglowodorów, bo 10-12 lat temu geolodzy nie chcieli uwierzyć, że da się w ten sposób wydobywać ropę naftową. Dzisiaj główny strumień ropy naftowej wydobywanej w Stanach Zjednoczonych to właśnie ropa z tych niekonwencjonalnych złóż, a gaz jest niejako stowarzyszony przy tej produkcji. On w Stanach Zjednoczonych jest znakomicie tani, bo dużą część pieniędzy zarabiają właśnie na wydobyciu bardzo dobrej jakości słodkiej, niezasiarczonej ropy naftowej i stąd Amerykanie robią na tym horrendalne pieniądze. Europa natomiast - szczególnie Unia Europejska - w dalszym ciągu ma tak napisane prawo, że np. Francuzi nie pozwalają w ogóle na badania. Właściwie poza Unią Europejską wyłącznie Wielka Brytania mówi od półtora roku o powrocie do badań związanych z wykorzystaniem szczelinowania hydraulicznego i tego surowca.
W czwartek brytyjski rząd zniósł zakaz szczelinowania hydraulicznego, zatem tam ten temat najpewniej powróci. Jak to może wyglądać w kwestii polskiej? Czy zauważa pan jakieś ruchy w tym temacie?
Nie, nie zauważam. Co więcej, my mamy kłopot takiego rozdroża. Z jednej strony jest wojna i oczywiście patrzymy na to, co się dzieje z tym rosyjskim gazem w Europie, a z drugiej strony ceny są horrendalne, i nawet trudno powiedzieć, że są rynkowe. Rynek się praktycznie załamał, wojna Putina naprawdę zrobiła swoje. Ale to rozdroże, o którym chcę powiedzieć, to właściwie podjęta decyzja o tym, żeby w miarę szybko w Europie odchodzić od paliw kopalnych, w tym węglowodorów i gazu ziemnego. Ponieważ energetyka 3-5 lat to jutro, a 10 lat to tak naprawdę pojutrze, to mogę sobie wyobrazić taką perspektywę krótkoterminową, gdzie ten gaz ziemny jeszcze będzie występował, bo nie będzie innego wyjścia. Gdyby się okazało, że znowu wydamy olbrzymie pieniądze na próbę znalezienia technologii pozyskiwania wodoru w sposób efektywny, ekonomicznie uzasadniony, na wykorzystanie odnawialnych źródeł energii w inny sposób niż do tej pory to rozumiemy, to w mojej ocenie to jest nie kwestia pokolenia czy dwóch, tylko kwestia paru lat. Determinacja naukowców jest teraz olbrzymia i wydaje mi się, że jesteśmy w takim przełomowym momencie. W związku z tym, to rozdroże jest takie, że być może trzeba będzie wydać trochę pieniędzy na te poszukiwania i zweryfikowanie tych złóż. Gdyby to się Brytyjczykom udało, gdyby się to okazało efektywne, to Polska pewnie będzie następna.
Gdyby dzisiaj polski rząd doszedł do wniosku, że robimy wszystko, żeby jak najszybciej wydobywać ten gaz, który prawdopodobnie jest na terenie Polski, kiedy moglibyśmy najwcześniej z niego skorzystać?
Będę tu bardzo ostrożny. Ostatnie prace wykonywane w Polsce w 2013/14 roku nie dały przekonywujących wyników. Również dlatego, że odwierty, które były wtedy wykonane w ilości 73-78, a powinno być ich wykonanych w granicach 1,5 tys. nie dały zadowalających efektów. Koszty wynikające właśnie z tych prac oraz tego, że one były wykonywane w takiej małej skali nie dały krzywej uczenia się. Stany Zjednoczone doszły do praktycznie 10-krotnego obniżenia kosztów w stosunku do tego, co mieliśmy w 2011/12 roku. A przy okazji jednak trochę zawaliliśmy w Polsce. Ludzie nie są do tego dobrze nastawieni. Wtedy było to coś nowego, fajnego, teraz trochę jest taka pogoń za króliczkiem, a to nie jest dobrze.
Ostatnio czytaliśmy o zwiększeniu krajowego wydobycia przez PGNiG i mówiło się o nowych złożach gazu ziemnego pod Poznaniem. Czy jest jakiś potencjał na to, żeby znaleźć jeszcze jakieś większe złoża w Polsce? Czy nasz kraj jest już tak sprawdzony, że raczej nie powinno być tutaj niespodzianki?
Geolodzy, szczególnie dwa pokolenia do tyłu, mówią, że powinniśmy być gigantem naftowym, że te struktury geologiczne, które pozwoliły na odkrycia właśnie w obszarze Morza Północnego Wielkiej Brytanii to są te same struktury, które są w Polsce, tylko o kilometr lub dwa kilometry głębiej. To oznacza, że trzeba trochę głębiej podrążyć, sprawdzić, wykonać te badania i sprawdzić, czy to okno ropne, okno gazowe rzeczywiście się otwiera - to tak ładnie się nazywa, jeżeli chodzi o ciśnienia, temperatury. Tak jak powiedziałem - zrobiliśmy na tym polu za mało i nie możemy dzisiaj potwierdzić tej wiedzy. Zawsze mówię o olbrzymiej pokorze, która musi cechować naukowców. Służba Geologiczna Norwegii w 1953 roku zaleciła rządowi, żeby już więcej nie wiercić, że to, co Norwegowie zrobili do tego czasu daje wystarczające dowody na to, że tam już nic nie będzie. A dzisiaj Norwegia jest głównym dostawcą gazu do Unii Europejskiej. Te badania są kosztowne i ryzykowne, bo nikt nie może zagwarantować, że to się uda. Ale na tym polega geologia. To jest taka nauka, która ma założenie pieniędzy, pokory, wiedzy i umiejętności.
Opracowanie: Anna Helit