Rosyjskie wojska kontrolują już większość Siewierodoniecka. Ukraińcy nie ustępują i mimo porażek walczą o miasto, w którym nadal przebywa około 10 tysięcy cywilów. 500 z nich schroniło się w zakładach chemicznych Azot.

REKLAMA

Wojska rosyjskie kontrolują ponad 70 proc. Siewierodoniecka. Miasto to jest w epicentrum walk o Donbas.

Zdobycie Siewierodoniecka - nieformalnej stolicy części obwodu ługańskiego kontrolowanej przez rząd w Kijowie - pozostaje najważniejszym celem inwazji Kremla na wschodzie Ukrainy. W przemysłowej części miasta, na terenie zakładów chemicznych Azot kontrolowanych wciąż przez siły ukraińskie, nadal przebywa do 500 mieszkańców, w tym około 40 dzieci.

Przed rosyjską agresją miasto liczyło ponad 100 tys. mieszkańców. Obecnie przebywa tam prawdopodobnie około 10-11 tys. osób.

Agencja Reutera porównuje sytuację Siewierodoniecka do Mariupola.

Promoskiewscy separatyści twierdzą, że zniszczony został ostatni miejski most na rzece Doniec, którym można było przedostać się do Lisiczańska - miasta będącego w rękach Ukraińców. Według nich ukraińskim obrońcom Siewierodoniecka nie pozostaje nic innego jak tylko się poddać, w przeciwnym razie czeka ich śmierć.

Strona ukraińska twierdzi, że została jeszcze jedna droga ucieczki z miasta, ale most, o którym mowa, jest poważnie zniszczony i nie mogą po nim przejechać ciężkie pojazdy. Władze apelują do Zachodu o dostarczenie broni, potrzebnej do obrony miasta.

"Walki toczą się już nie o ulice, ale pojedyncze budynki" - powiedział szef władz obwodowych Serhij Hajdaj. Dodał, że Rosjanie niszczą miasto w najbardziej krwawej walce od 24 lutego, czyli dnia inwazji Rosji na Ukrainę.

"Rosjanie szturmują miasto" - powiedział Hajdaj.

Artyleria ostrzelała zakłady chemiczne Azot, w których schroniło się pół tysiąca ludzi.

Jak mówi Hajdaj, od czasu do czasu ukraińskim żołnierzom uda się wyprowadzić z zakładów pojedyncze osoby, mimo braku zawieszenie ognia i nadziei na utworzenie korytarzy humanitarnych.

"Masowa ewakuacja i dowóz pomocy humanitarnej są niemożliwe z powodu ostrzałów. Wojskowym udaje się wywieźć zaledwie kilka osób w ciągu dnia" - zaznaczył urzędnik.

Jednocześnie strona ukraińska boi się, że żołnierzy, którzy sią poddadzą, czeka podobny los, jaki spotkał obrońców Mariupola, wywiezionych do Rosji. Z kolei cywilów, pozostających w Siewierodoniecku może dopaść epidemia cholery, która rozprzestrzenia się z powodu ciał zabitych, leżących wciąż na ulicach miasta i pod gruzami zniszczonych budynków.

Ostre walki o Siewierodonieck, który jest ostatnim większym miastem obwodu ługańskiego niezajętym jeszcze przez siły rosyjskie, trwają od kilku tygodni. W mieście od dwóch miesięcy nie ma wody i prądu.