Wydział kontroli Komendy Stołecznej Policji wyjaśnia okoliczności zatrzymania senatora Koalicji Obywatelskiej Jacka Burego podczas sobotniego protestu przedsiębiorców w Warszawie. Funkcjonariusze zatrzymali w sumie ponad 380 osób. Policjanci przekonują, że prawidłowo zachowywali się podczas zatrzymań i wobec senatora.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

„Takie rzeczy działy się za komuny”. Senator J. Bury o zatrzymaniu podczas protestu przedsiębiorców



Mimo że sprawę wciąż bada wydział kontroli, szefostwo komendy stołecznej twierdzi, że nie doszło do złamania prawa. Jak tłumaczy, policjant nie miał świadomości, że interweniuje wobec chronionego immunitetem parlamentarzysty, a gdy się o tym dowiedział - odstąpił od działania.

Z kolei senator KO Jacek Bury twierdzi, że jego immunitet został naruszony, a także że stosowano wobec niego siłę. Utrzymuje, że został przez policjantów podcięty i wepchnięty do radiowozu, choć mówił im, że jest senatorem i pokazywał legitymację.

Podejmę wszelkie działania, aby MSWiA udostępniło mi nagrania z tej manifestacji, wszystkie protokoły, abyśmy sprawdzili, kto jest odpowiedzialny za tę sytuację. (...) Jeżeli te materiały uzyskam, wtedy skierujemy sprawę do prokuratury - powiedział Bury na konferencji prasowej w niedzielę w Lublinie.

Zaznaczył, że jeśli władze będą w tej sprawie prowadziły obstrukcję, to on będzie próbował "uruchomić senackie komisje". Nie odpuścimy tego. Będziemy wspólnie walczyć. Wiem, że koledzy z Senatu stoją za mną murem - dodał.

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

"Strajk przedsiębiorców" rozlał się po Warszawie. Przepychanki, zatrzymania, policja użyła gazu


Po sobotnie manifestacji policjanci wypisali ponad 150 mandatów, do sądu wysłali 220 wniosków o ukaranie tych, którzy mandatów odmówili. Oprócz tego do sanepidu trafią wnioski o ukaranie ponad 380 osób za udział w zgromadzeniu, brak maseczek i niezachowywanie dystansu. Powiatowy inspektor zdecyduje o ich losie. Przy poprzedniej demonstracji nakładał kary po 5 i 10 tysięcy złotych.