"O aferze hejterskiej w Polsce do dziś mówi cała Europa. To ona pokazała realne konsekwencje upolityczniania sądów w Polsce i wykorzystywanie do tego sędziów" - stwierdził w rozmowie z Onetem Prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia” Krystian Markiewicz. "Powiem wprost: nie wierzę, że kierowana przez Zbigniewa Ziobrę prokuratura cokolwiek w tej sprawie wyjaśni" - podkreślił.
Zapewne w innych krajach UE ujawnienie takiej afery zmiotłoby całe kierownictwo Ministerstwa Sprawiedliwości, rozpoczęłoby niezwłocznie gruntowne, niezależne śledztwo, wprowadzone zostałyby różne systemowe zmiany. A u nas? Jak w znanym polskim filmie - "cisza, spokój, nic się nie dzieje" - stwierdził Markiewicz w rozmowie z Onetem. Przyznał też, że po ujawnieniu afery i faktu, że był jednym z obiektów hejtu, spotykał się z pozytywnymi reakcjami opinii publicznej.
Ludzie podchodzili do mnie na ulicy i mówili, żebym się trzymał, że mnie wspierają. A przede wszystkim, bardzo wdzięczny jestem sędziom z całej Polski, szczególnie ze Śląska, że mnie tak masowo wsparli. To było bardzo ważne - relacjonował prezes Stowarzyszenia "Iustitia". Po prostu robię to, co powinien robić każdy sędzia w Polsce: pilnować zasad konstytucyjnych, strzec niezależności i apolityczności i głośno reagować, gdy widzi się takie naruszenia. Od policjantów wymagamy odważnej postawy w zakresie przestrzegania prawa i stale się to podkreśla, piętnując różne nadużycia. Od sędziów i prokuratorów wymagać powinniśmy tego tym bardziej. Ja zacząłem od siebie, ale na szczęście godnie zachowuje się ponad 90 procent sędziów - podkreślił.
Markiewicz w rozmowie z Onetem skomentował też sprawę kandydatów Prawa i Sprawiedliwości do Trybunału Konstytucyjnego. Chodzi o Krystynę Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza oraz Elżbietę Chojnę-Duch. Nauczyliśmy się już, że za obecnej władzy "niemożliwe" jest na porządku dziennym. Tyle że w świetle prawa te kandydatury po prostu nie istnieją - zauważył. Te trzy osoby zgłosili posłowie "starego" Sejmu. A zgodnie z zasadą dyskontynuacji, w nowej kadencji te projekty przepadają - dodał.
Władza pokazuje, że zależy jej na jednym - aby całkowicie zniszczyć reputację Trybunału Konstytucyjnego. To ma być mało prestiżowy organ, bez większego szacunku, autorytetu i zaufania społecznego, nieuznawany przez zagraniczne instytucje prawne - ocenił Markiewicz.
Pod koniec sierpnia portal Onet opisał, że wiceszef resortu sprawiedliwości Łukasz Piebiak utrzymywał w mediach społecznościowych kontakt z kobietą o imieniu Emilia, która miała prowadzić akcje dyskredytujące niektórych sędziów, m.in. szefa Iustitia prof. Krystiana Markiewicza. Działania Emilii miały polegać na anonimowym rozsyłaniu, m.in. do mediów i sędziów, kompromitujących materiałów. Miało się to odbywać za wiedzą wiceministra.
W kolejnym artykule Onet napisał, że współpracownik Łukasza Piebiaka, sędzia Jakub Iwaniec, "dostarczał internetowej hejterce Emilii haki na Krystiana Markiewicza, szefa stowarzyszenia Iustitia". "W korespondencji podawał dokładne informacje o dziecku Markiewicza, a także wysyłał telefony jego rzekomej kochanki i jej męża" - podał portal. Rzecznik rządu Piotr Müller poinformował później, że minister Ziobro skrócił delegację sędziego Iwańca w resorcie.
Z kolejnego artykułu opublikowanego w Onecie wynika, że sędzia Konrad Wytrykowski, który jest członkiem Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, wpadł na pomysł akcji wysyłania pocztówek z wulgarnym napisem do I Prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf. Wytrykowski miał należeć do zamkniętej grupy na komunikatorze Whatsapp o nazwie "Kasta", która wymieniała się pomysłami na oczernianie niektórych sędziów. Według informatorów Onetu, członkami tej grupy mieli też być m.in. niedawny wiceszef MS Łukasz Piebiak, sędzia Jakub Iwaniec, a także Tomasz Szmydt z biura prawnego Krajowej Rady Sądownictwa oraz członkowie KRS: Maciej Nawacki i Jarosław Dudzicz.
Po wybuchu afery Łukasz Piebiak podał się do dymisji.