Dwójka naszych saneczkarzy Wojciech Chmielewski i Jakub Kowalewski trenuje już na olimpijskim torze. Panowie przygotowują się walki o medale. Jak mówi Kowalewski w rozmowie z RMF FM, celem jest czołowa ósemka. Cztery lata temu w Pjiongczangu nasz duet ukończył rywalizację na 12. pozycji.
Kilka treningów przed olimpijskim występem to zbyt mało, by odpowiednio poznać tor - przyznaje Jakub Kowalewski. Dlatego w przypadku saneczkarstwa kluczowa była listopadowa próba przedolimpijska. Wtedy można było dokładnie poznać tor, a to kluczowe nie tylko do walki o dobry czas. Równie ważne jest bezpieczeństwo:
Jesteśmy już po dwóch pierwszych treningowych ślizgach od naszego pobytu w Chinach, ale byliśmy tu w listopadzie na próbie przedolimpijskiej. Wtedy oddaliśmy tu około 30 ślizgów. Tor mamy obeznany, linia przejazdu jest dograna. Zmieniły się jednak warunki, bo jest trochę zimniej niż wtedy. Lód jest twardszy i próbujemy dostosować sanki do temperatury, żeby najpierw spokojnie dojechać do mety, dograć linię a z kolejnymi dniami treningów będziemy chcieli poprawiać czas - tłumaczy Kowalewski.
Pogoda ma spore znaczenie na przygotowanie sprzętu do rywalizacji. Tu Polacy nie mogą korzystać z pełnego wachlarza możliwości:
Na ten moment mamy tylko jeden komplet metali do płóz. Nie mamy zbyt dużych możliwości. Możemy zmieniać kąt położenia fazy względem lodu. To jest ten element, który styka się z lodem. Tym kątem można operować. Możemy go zwiększyć lub zmniejszyć, a to wpływa na przyczepność sanek i ostatecznie na prędkość - opowiada polski saneczkarz.
W saneczkarstwie kluczem do sukcesu jest doświadczenie i praktyka. Poznawanie konkretnych torów i niuansów to już poziom ekspercki. Kluczowe są po prostu ślizgi. Gdzie się da i jak dużo się da. To pozwala po latach osiągać dobre wyniki:
Żeby poczuć saneczkarstwo trzeba bardzo dużo ślizgów. Trzeba zacząć w bardzo młodym wieku i jeździć wszędzie gdzie się da jak najwięcej. Z czasem jak jesteśmy objeżdżeni i rozumiemy o co w tym chodzi, dochodzi specyfikacja toru. Wtedy dopiero możemy zacząć poznawać dokładnie każdy tor. Jak zachować się w danym wirażu: pod jakim kątem wjechać z jaką siłą sterować sankami. Po kilku ślizgach zaczynamy rozumieć co zrobić, by przejechać dany odcinek optymalnie. Tak naprawdę średnio 30 przejazdów pozwala zrozumieć tor, ale najpierw długo poznajemy podstawy saneczkarstwa - tłumaczy Jakub Kowalewski.
Równie ważna jest współpraca i wzajemne zrozumienie pomiędzy partnerami. Jednak ważny jest także sprzęt. Jego jakość wpływa na końcowy wynik i go w dużej mierze determinuje:
Trzeba mieć zaufanie i do siebie i do partnera. Każdy musi wykonać podczas ślizgu swoją pracę. Nie można kombinować na własną rękę. Przed starem mamy pewne założenia i trzeba je zrealizować. Podczas rywalizacji nie ma miejsca na prowizorkę. Zawsze z Wojtkiem skupialiśmy się na tym by w Pucharze Świata oddać dwa dobre ślizgi. To nam się w tym sezonie udaje, ale na ten moment konkurencja poszła mocno do przodu i to przestaje wystarczyć. Dyscyplina bardzo rozwinęła się technologicznie. Nasze sanki trochę odstają od czołówki. Nie mamy możliwości ścigania się z najlepszymi, ale podejmujemy rękawicę i chcemy walczyć o czołową ósemkę - podsumowuje Jakub Kowalewski.
Rywalizacja saneczkarskich dwójek o medale 9 lutego.