Rząd Norwegii ogłosił zamknięcie Oslo oraz dziewięciu okolicznych miejscowości w związku z wykryciem w gminie Nordre Follo ogniska brytyjskiego szczepu koronawirusa. Na skutek zakażenia tym wariantem zmarły dwie osoby.
Od dziś do 31 stycznia w Oslo oraz dziewięciu sąsiednich gminach obowiązywać będzie 13 nowych obostrzeń, wśród nich jest całkowity zakaz prywatnych i publicznych spotkań, zamknięte zostaną sklepy monopolowe, a szkoły prowadzić będą naukę na dystans.
Minister zdrowia Bent Hoie zaapelował do mieszkańców dotkniętych zamknięciem gmin o nie opuszczanie swoich miejscowości.
Według norweskich mediów wiele osób ruszyło po zapasy na weekend do otwartych w innych gminach sklepów monopolowych, gdzie pojawiły się kolejki. W Norwegii alkohol sprzedawany jest tylko w nielicznych państwowych sklepach.
W położonym pod Oslo Nordre Follo w wyniku zakażenia brytyjską wersją koronawirusa zmarło dwóch mieszkańców domu opieki w wieku ponad 90 lat. Nie podróżowali oni do Wielkiej Brytanii ani nie wiadomo, aby mieli kontakt z osobami z tego kraju. Koronawirus rozprzestrzenił się wśród pensjonariuszy oraz pracowników placówki, a zakażenia potwierdzono również w przedszkolu.
"Do tej pory ognisko obejmuje 22 pracowników domu opieki oraz 12 pensjonariuszy. Możliwe, że koronawirus przedostał się do przedszkola, gdzie doszło do zakażeń wśród dzieci i personelu. Osoby te zostaną przebadane" - poinformowano w komunikacie.
Rząd obawia się, że ognisko w Nordre Follo może przyczynić się do rozwoju w Norwegii trzeciej fali koronawirusa.
Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) alarmuje, że prawdopodobieństwo rozprzestrzeniania się w UE nowych wariantów koronawirusa jako "bardzo wysokie ze względu na ich zwiększoną zdolność przenoszenia". Chodzi o bardziej zaraźliwy wariant brytyjski, a także mniej zbadane warianty południowoafrykański (dominujący już w RPA) i brazylijski (przypadki poza Brazylią w Japonii i Korei Południowej).
"Zwiększona zdolność przenoszenia może prowadzić do zwiększonej liczby infekcji. To z kolei prawdopodobnie doprowadzi do wyższego wskaźnika hospitalizacji i zgonów we wszystkich grupach wiekowych - ale szczególnie wśród osób starszych lub ze chorobami współistniejącymi" - czytamy w raporcie.
Europejskie Centrum zaleca, aby monitorować nowe warianty, przygotować laboratoria, by zwiększyć liczbę badań kodu genetycznego wirusa.
Krajom UE zwracała uwagę, by nie luzowały obostrzeń, a wręcz - surowiej je egzekwowały.
"Ponieważ grupy ludności odpowiedzialne za przenoszenie zakażenia nie będą objęte szczepieniami przez kilka miesięcy, zaleca się państwom członkowskim, aby były bardzo ostrożne, jeśli chodzi o łagodzenie obostrzeń" - czytamy w raporcie.
Laboratorium genXone zidentyfikowało brytyjski szczep koronawirusa u pacjentki z Małopolski. Minister zdrowia Adam Niedzielski wyjaśnił, że chodzi o 42-letnią kobietę z Wielkiej Brytanii, która uzyskała pozytywny wynik testu na Covid-19 23 grudnia, w związku z którym była w izolacji. Po izolacji wyjechała do Wielkiej Brytanii, a osoba, z którą spędzała święta wyjechała do Austrii".
"Wydaje się, że niebezpieczeństwo związane z tym ogniskiem jest pod kontrolą" - ocenił szef resortu zdrowia. Ale - dodał - "to nie oznacza, że ten wirus nie jest też w innych miejscach".
"Nie było szans, żeby ten wariant się w Polsce nie pojawił" - tak profesor Krzysztof Pyrć z małopolskiego centrum biotechnologii UJ skomentował doniesienia o brytyjskim wariancie koronawirusa wykrytym w Polsce. To pod jego przewodnictwem mają ruszyć w przyszłym tygodniu poszukiwania nowych wariantów SARS-CoV-2 w Polsce.
Ogólnopolskie badanie określi skalę obecności brytyjskiej mutacji w Polsce oraz możliwe konsekwencje zdrowotne.
W pierwszym rzucie badanych będzie 400 próbek z całego kraju, potem prowadzony ma być stały monitoring.
Chodzi nie tylko o sprawdzenie, jak bardzo rozpowszechniony w Polsce jest brytyjski, bardziej zakaźny wariant koronawirusa, ale też o poszukiwanie nowych niebezpiecznych mutacji.
Jak tłumaczy w rozmowie z RMF FM prof. Pyrć, niestety nie wszystkie próbki nadają się do przebadania pod kątem mutacji. Przebadane mogą być tylko takie, w których testy wykryły odpowiednio dużą ilość wirusa - jak zapewnia - wszystkie, które będą spełniały ten wymóg będą badane w najbliższym czasie.
Mutacji może być więcej wraz z wzrostem liczby osób zaszczepionych, bo, jak mówi prof. Krzysztof Pyrć - wirus będzie próbował bronić się przed szczepionką. To ważne, bo być może konieczna będzie modyfikacja nie tylko szczepionek, ale też testów, które mogą nie wykrywać przyszłych wariantów koronawirusa.
Wyniki tych badań będą ogólnodostępne, także np. dla producentów szczepionek.
Jak poinformował rzecznik MZ, obecność tzw. brytyjskiej mutacji wirusa w Polsce została zgłoszona do międzynarodowego systemu raportowania sekwencji wirusa (GISAID).
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Na razie w kwestii brytyjskiego wariantu więcej jest niewiadomych niż wiadomych, choć to, że rozprzestrzenia się szybciej niż dotychczasowa jest wysoce prawdopodobne.
To, że wirusy, w tym koronawirusy, nieustannie mutują, jest normalną rzeczą, więc sam fakt, że w wyniku tych mutacji powstała nowa odmiana nie jest niczym niespodziewanym. Zdarzyło się to już w przeszłości. Wirus, który obecnie dominuje na świecie, nie jest już tym samym, co ten, którego po raz pierwszy wykryto w chińskim mieście Wuhan. Mutacja D614G pojawiła się w Europie w lutym i stała się globalnie dominującą formą wirusa. Rozprzestrzenienie się innej, A222V, wiązane jest z letnimi wakacjami w Hiszpanii.
Tym, co powoduje, że brytyjski wariant budzi zaniepokojenie, są trzy występujące czynniki:
· szybko zastępuje inne wersje wirusa,
· ma mutacje, które prawdopodobnie wpływają na ważną część wirusa,
· niektóre z tych mutacji, jak już wykazano w badaniach laboratoryjnych, zwiększają zdolność wirusa do zakażania komórek.
To razem składa się na hipotezę, że nowa wersja wirusa łatwiej się rozprzestrzenia.
Wariant ten jest niezwykle silnie zmutowany. W opublikowanej wstępnej analizie nowego wariantu określono 17 potencjalnie istotnych zmian. Najbardziej prawdopodobnym wytłumaczeniem jest to, że wariant ten pojawił się u pacjenta z osłabionym układem odpornościowym, który nie był w stanie pokonać wirusa. Zamiast tego jego organizm stał się pożywką dla mutacji wirusa.
Według naukowców, nie ma dowodów na to, że nowy wariant powoduje większą śmiertelność niż dotychczasowy, choć nadal trzeba będzie to monitorować. Jednak samo zwiększenie rozprzestrzeniania się wystarczy, aby spowodować problemy dla szpitali. Jeśli nowy wariant oznacza szybsze zarażenie większej liczby osób, doprowadzi to do tego, że więcej osób będzie potrzebowało leczenia szpitalnego.