Ćwierćfinałowy pojedynek Amerykanów z Francuzami otworzy po południu turniej finałowy Ligi Narodów siatkarzy. Areną zmagań będzie trójmiejska hala Ergo Arena. Polacy o półfinał powalczą w czwartkowy wieczór. Ich rywalem będzie Brazylia. "Cała nasza koncentracja jest skierowana na to spotkanie. Musimy pokazać pełnię możliwości, by myśleć o zwycięstwie" – mówi przyjmujący Aleksander Śliwka.
Polska kontra Brazylia - pojedynki pomiędzy tymi drużynami elektryzują nas od ponad dwóch dekad. Kiedy udawało nam się pokonać wielką ekipę Canarinhos, siatkówka zyskiwała na popularności. Pamiętajmy, że w tym okresie Brazylia była wielką potęgą, a my dopiero marzyliśmy o tym, by nawiązać do sukcesów reprezentacji Huberta Jerzego Wagnera. Z kompleksów dawno już zdążyliśmy się wyleczyć. Od lat z Brazylią gramy na równych warunkach, ale co oczywiste, te spotkania zawsze budzą ogromne emocje.
Bez zwycięstwa w czwartek nie mamy o czym myśleć. W głowach mamy tylko Brazylię. Zobaczymy, w jakim wyjdą zestawianiu na to spotkanie. Dołączył do nich Leal - jeden z najlepszych przyjmujących świata. Oczywiście jesteśmy gotowi by podjąć rękawicę. Mamy 14 świetnych zawodników. Każdy z nas może wejść na boisko i grać na bardzo wysokim poziomie. W każdym zestawieniu jesteśmy w stanie wygrać z Brazylią, ale oczywiście wszystko zweryfikuje boisko. Nikt łatwo skóry nie sprzeda - analizuje przyjmujący naszej drużyny Aleksander Śliwka.
Polacy wygrali fazę zasadniczą Ligi Narodów. W 12 spotkaniach odnieśli 10 zwycięstw, ale aż połowę z nich po pięciosetowych pojedynkach. Z Brazylią udało nam się wygrać i to całkiem niedawno - 7 lipca na turnieju na Filipinach. To był ponaddwugodzinny, trudny mecz. Nic dziwnego, że teraz Biało-Czerwoni także spodziewają się twardej walki na parkiecie.
Przyjęliśmy sobie za cel zwycięstwo w całym turnieju. Nie myślimy o tym, co będzie jeśli w czwartek przegramy. Uważam, że jesteśmy bardzo dobrze przygotowani, gramy przed własną publicznością. Lepiej być nie może. Zawsze na tej hali trybuny są wypełnione do ostatniego miejsca. Chcemy walczyć o najwyższe trofeum. Chcemy poprawić wynik z poprzedniego roku. Nasz rywal jest bardzo mocny. Najważniejsze, że przygotowania do tego meczu przebiegały bardzo dobrze. Istotna na pewno będzie dyspozycja obu ekip w dniu meczu - uważa Bartosz Bednorz.
Mecz Polska-Brazylia będzie ostatnim, czwartym ćwierćfinałem. Emocje zaczynają się już dziś i to od mocnego uderzenia. O 17:00 Amerykanie zagrają w Ergo Arenie z Francuzami. To spotkanie zapowiada się arcyciekawie, bo obie ekipy to od lat ścisła światowa czołówka.
Trójkolorowi zdobyli w Tokio złoty medal Igrzysk Olimpijskich. Kilku z nich gra w naszej lidze. Ekipa USA także w pewnym stopniu rekrutuje się z zawodników grających w Plus Lidze. Przed rokiem Amerykanie zajęli w Lidze Narodów 2. miejsce. W wieczornym meczu zagrają aktualni mistrzowie świata czy Włosi i Argentyńczycy. Jutro późnym popołudniem czeka nas jeszcze starcie Słowenia-Japonia. Zespół z Azji to objawienie tegorocznych rozgrywek.
W 2011 roku do Polski zjechały już najlepsze ekipy rywalizujące wtedy w Lidze Światowej. Historia tych w gruncie rzeczy bardzo podobnych rozgrywek sięgała roku 1990. Polska siatkówka przechodziła wtedy kryzys, z którego powoli starała się wydostać.
Na początku XXI wieku dwukrotnie finały imprezy rozgrywane były w Katowicach, ale to właśnie nad Bałtykiem w 2011 roku Biało-Czerwoni zdobyli swój pierwszy medal Ligi Światowej. Turniej finałowy był rozgrywane w formacie dwóch grup. W każdej zagrały wtedy po cztery drużyny. Polacy wygrali po tie-breakach z Bułgarią i Argentyną. Przegrali z Włochami. To dało nam awans do półfinału, w którym przegraliśmy 1:3 z Rosją. W starciu o brąz ponowie zagraliśmy z Argentyną i skończyło się zwycięstwem 3:0. Najlepiej punktującym Ligi Światowej w tamtym roku został... Bartosz Kurek, który teraz po 12 latach nadal jest liderem naszej reprezentacji. Rok później w Bułgarii Biało-Czerwoni wygrali Ligę Światową, co do dziś pozostaje istotnym punktem na liście sukcesów reprezentacji.