Stan Iowa rozpoczyna w poniedziałek długi proces prawyborów, w którym Demokraci i Republikanie wyłonią kandydatów na prezydenta USA. Popularność Donalda Trumpa i Berniego Sandersa odzwierciedla niezadowolenie Amerykanów z partyjnych elit i sytuacji w kraju.

REKLAMA

Tegoroczne wybory prezydenckie w USA są wyjątkowe, bo jak dotychczas wiele przewidywań doświadczonych analityków się nie sprawdza. Większość z nas myślała, że obaj tzw. kandydaci protestu zrobią trochę hałasu, by spróbować wpłynąć na kierunek kampanii. Tymczasem obaj są w stanie wygrać zarówno w Iowa, jak i New Hampshire za tydzień - powiedział politolog z Southern Illinois University David Yepsen podczas telekonferencji zorganizowanej przez Foreign Press Center.

Chodzi o miliardera i populistę Donalda Trumpa, który ku przerażeniu elit Partii Republikańskiej od miesięcy króluje w sondażach wyborców GOP, oraz socjalistę, senatora z Vermont Berniego Sandersa, który z kolei niespodziewanie wyrósł na bardzo poważnego rywala byłej szefowej dyplomacji Hillary Clinton w walce o nominację prezydencką Demokratów. I Trump, i Sanders, choć mają skrajnie różne programy, krytykują "partyjny establishment" w Waszyngtonie i obiecują "przywrócić Ameryce wielkość". Na mityngi wyborcze Sandersa przychodzą tłumy najbardziej lewicowego elektoratu Partii Demokratycznej. To głównie osoby białe oraz młodzi, zwłaszcza studenci. Zwolennikami Trumpa też są biali, ale głównie mężczyźni w średnim wieku, słabo wykształceni, których standard życia pogorszył się w ostatnich latach.

Nie chcą trzeciego Busha

Całkowitym zaskoczeniem są fatalne notowania ulubieńca republikańskich elit i sponsorów, Jeba Busha, syna i brata byłych prezydentów USA. Mimo zaangażowanych w kampanię rekordowych środków zupełnie nie może przebić się w sondażach. Nie przeszłabym na drugą stronę ulicy, by się z nim przywitać. Nie chcemy trzeciego Busha - powiedziała PAP Joanie, mieszkanka Waukon w stanie Iowa, która planuje głosować na Trumpa.

Cóż, okazuje się, że wielkie pieniądze mogą okazać się przeciwskuteczne. To już nie są lata 90. Wyborcy nie kochają już liderów biznesu - ocenił w rozmowie z PAP były autor przemówień prezydenta George'a W. Busha, David Frum.

Popularność Trumpa i Sandersa odzwierciedla złość Amerykanów

Zdaniem analityków popularność Trumpa i Sandersa odzwierciedla złość Amerykanów po obu stronach sceny politycznej. Jak pokazał sondaż Uniwersytetu Monmouth sprzed tygodnia, aż 6 na 10 wszystkich Amerykanów - Demokratów, Republikanów i niezależnych - "jest zła na Waszyngton". Ale powody tej złości są różne.

Dla Demokratów główną bolączką są rosnące nierówności społeczne, niskie dochody i jednocześnie rosnące koszty życia, w tym edukacji. Wielu uważa, że obecna administracja USA, z którą utożsamiają Clinton, byłą sekretarz stanu prezydenta Baracka Obamy, jest "za mało lewicowa". Trafiają do nich obietnice Sandersa o bezpłatnych studiach i powszechnej opiece zdrowotnej na wzór europejski.

Nie znam się specjalnie na polityce, ale lubię kandydatów socjalistycznych - wyznała PAP Aasha, jedna z typowych, bardzo młodych "fanek Berniego" podczas mityngu w Nashua w New Hampshire.

Z kolei dla Republikanów, którzy odwrócili się od kandydatów głównego nurtu, powodem złości są globalizacja i rosnąca imigracja, które postrzegają jako zagrożenie dla dotychczasowego standardu życia. Dlatego podobają im się pomysły Trumpa, by opodatkować import z Chin, wydalić z USA 11 mln nielegalnych imigrantów i wybudować mur na granicy z Meksykiem. Nie chcemy tego, co u was Europie: tylu uchodźców i imigrantów - tłumaczył PAP Lars z Waukon w Iowa, choć przyznał, że jego przodkowie przybyli do USA z Norwegii.

W Iowa największe szansę ma syn pastora. "Potrafi cytować Biblię z pamięci"

W Iowa zgodnie z sondażami największe szanse na zwycięstwo wśród 12 kandydatów GOP ma Trump lub związany z Tea Party ultrakonserwatywny senator z Teksasu Ted Cruz. Jego silna pozycja nie jest tu zaskoczeniem. Iowa to mały rolniczy stan w centralnej części USA, w którym najliczniejszą grupę Republikanów stanowi skrajna prawica, w tym tzw. konserwatywni ewangelicy. Interpretują oni Biblię bardzo dosłownie, sprzeciwiają się aborcji czy małżeństwom gejów. A Cruz, syn pastora, potrafi cytować Biblię z pamięci.

Ale wygrana w Iowa - choć symbolicznie ważna, bo to pierwszy stan głosujący w prawyborach - nie będzie mieć zdaniem analityków decydującego wpływu na to, kto ostatecznie uzyska nominację. Po pierwsze dlatego, że to mały stan i zwycięstwo w nim daje niewielką liczbę delegatów, którzy wyłonią latem nominowanego. Po drugie - jak obliczył analityk GOP Henry Olsen z ośrodka Ethics and Public Policy Center w Waszyngtonie - konserwatywni ewangelicy stanowią w skali kraju nie więcej niż 20 proc. Republikanów. O wyniku prawyborów GOP przesądzą zdaniem Olsena głosy centrum, umiarkowanych i mniej konserwatywnych wyborców, którzy razem stanowią większość elektoratu GOP.

Analitycy wciąż nie wierzą też, by nominację GOP mógł zdobyć Trump, ani tym bardziej wygrać wybory powszechne, gdyż ten kandydat jest ekstremalnie polaryzujący. Nie zapominajmy: aż dwie trzecie Republikanów mówi, że na niego nie zagłosuje - zwrócił uwagę Frum.

Zgodził się z nim Olsen. Ponieważ wyborcy Trumpa są zjednoczeni, a przeciwnicy rozproszeni obecnie pomiędzy wielu różnych kandydatów, to jego prowadzenie (w sondażach) wygląda na duże - wskazał. - Ale jeśli, jak zwykle, na koniec pozostanie dwóch kandydatów, w tym Trump, to myślę, że przegra. Niewielką różnicą, ale przegra.

Rubio pokona Busha?

Coraz więcej komentatorów uważa, że to 44-letni senator Marco Rubio ma największe szanse, by uzyskać nominację GOP, zakładając, że notowania Busha nadal nie pójdą w górę. Jeśli Rubio pokona Busha oraz innych tzw. establishementowych kandydatów, jak gubernatorzy John Kasich i Chris Christie, już na początku prawyborów, to niektórzy z nich szybko mogą się wycofać z wyścigu. "A wówczas ich wyborcy przeniosą swe głosy na Rubio. To da mu bardzo silny przyrost poparcia zwłaszcza w dalszych fazach prawyborów, gdy zagłosują stany umiarkowane" - wyjaśnił Olsen.

Jeśli chodzi o Demokratów, to ich elektorat w Iowa jest dość lewicowy. W sondażach w tym stanie Clinton i Sanders idą prawie łeb w łeb. Ale w sondażach ogólnonarodowych była Pierwsza Dama ma nad senatorem z Vermont bardzo dużą przewagę, około 20 punktów procentowych, i zdaniem analityków pozostanie faworytką, nawet jeśli przegra z Sandersem w poniedziałek w Iowa i 9 lutego w New Hampshire.

(mal)