"Nie wierzymy w to. Nie ma żadnych szczątków wraku, więc jak mogą znaleźć czarne skrzynki?" - pytają rodziny pasażerów zaginionego samolotu Boeing 777. Dziś poinformowano, że australijski okręt, który bierze udział w poszukiwaniach maszyny, wykrył sygnały podobne do tych, jakie emitują czarne skrzynki.

REKLAMA

Bliscy pasażerów feralnego lotu maszyny malezyjskich linii lotniczych nie ukrywają, że nie wierzą w przekazywane przez australijskie władze informacje. Jak twierdzą, wątpią w odnalezienie czarnych skrzynek boeinga, bez namierzenia nawet małych fragmentów wraku. Możemy czekać na kolejne informację do jutra. Pewnie znów okaże się, że to pomyłka - komentują rodziny.

Australijski okręt "Ocean Shield" uzyskał sygnał dwukrotnie - raz przez 2 godziny i 20 minut, a następnie, gdy jednostka zawróciła, przez 13 minut.

Ocean Shield" jest wciąż na obszarze, w którym wykryto sygnały, jednak dotychczas nie udało się ich wychwycić ponownie i ustalić dokładnej lokalizacji ich źródła.

Jeśli uda się zawęzić obszar poszukiwań, z pokładu "Ocean Shield" zostanie opuszczony podwodny dron Bluefin 21, który spróbuje ustalić dokładne położenie wraku na dnie. Australijski koordynator dodał, że odebrane sygnały dobiegały z głębokości około 4500 m, co jest na granicy możliwości zanurzenia drona.