Spotkanie opozycji z władzą na Ukrainie stoi pod znakiem zapytania. W rozmowach nie chce brać udziału lider Batkiwszczyny Arsenij Jaceniuk, a Witalij Kliczko żąda obecności prezydenta Wiktora Janukowycza.
Ukraińskiej opozycji nie podoba się, że prezydent do rozmów wyznaczył Andrija Klujewa, sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego, który oskarżany jest o wydanie polecenia pacyfikacji Majdanu dwa miesiące temu.
Witalij Kliczko, jeden z liderów opozycji, domaga się również, żeby w rozmowach wziął udział prezydent Ukrainy. Zdaniem protestujących, jeśli Janukowycz wziąłby udział w rozmowach, to oznaczałaby to, że bierze on odpowiedzialność za każde słowo i każdą deklarację.
Anna German deputowana Partii Regionów, twierdzi natomiast, że powołana przez prezydenta grupa już czeka na liderów opozycji i jest gotowa rozpocząć rozmowy w dowolnym momencie.
Zamieszki w Kijowie trwają od wczoraj. Rozpoczęły się w trakcie 100-tysięcznego wiecu opozycji na Majdanie Niepodległości w Kijowie, gdzie od listopada kontynuowane są protesty zwolenników integracji europejskiej, domagających się zmiany władz.
Podczas wiecu zgromadzeni domagali się wyłonienia wspólnego przywódcy, który w wyborach prezydenckich w przyszłym roku stanie się konkurentem dla obecnego prezydenta Wiktora Janukowycza. Mniej więcej w tym samym czasie grupki młodych ludzi, którzy opuścili wiec, zaczęły atakować milicyjny kordon na ulicy Hruszewskiego, gdzie mieści się m.in. siedziba rządu i parlamentu. Do wszczęcia zamieszek przyznała się radykalna organizacja "Prawy sektor", której członkowie ochraniają miasteczko namiotowe na Majdanie Niepodległości.
Niezadowolenie Ukraińców wzmogło się po uchwaleniu w czwartek w parlamencie i podpisaniu w piątek przez prezydenta ustaw, które znacznie zaostrzyły odpowiedzialność obywateli za udział w niesankcjonowanych zgromadzeniach i ograniczyły działalność organizacji pozarządowych.