Rozbite witryny sklepowe, obrabowane butiki, zdewastowane agencje bankowe oraz podpalone samochody i motocykle - taka seria aktów wandalizmu i rabunków zakończyła się w Paryżu główna demonstracja ruchu "żółtych kamizelek".
Szturmowe oddziały policji rozpędziły w rejonie Placu Montparnasse grupy anarchistów i młodzieżowe bandy z imigranckich gett, które dewastowały agencje bankowe, rozbijały witryny sklepowe i dokonywały rabunków w eleganckich butikach, m.in. należących do znanych paryskich domów mody.
Strażacy dogaszają samochody, motocykle i pojemniki ze śmieciami, które zostały podpalone przez chuliganów m.in. właśnie koło Placu Montparnasse. Trzeba jednak podkreślić, że skala rabunków i aktów wandalizmu była dużo mniejsza, niż np. po niektórych grudniowych demonstracjach "żółtych kamizelek" w Paryżu.
Wcześniej do sporadycznych starć członków ruchu "żółtych kamizelek" z policją doszło przed Zgromadzeniem Narodowym w Paryżu. Funkcjonariusze użyli gazu łzawiącego, granatów hukowych i dymnych oraz pałek przeciwko demonstrantom, którzy próbowali wtargnąć do gmachu niższej izby parlamentu.
Jeden z uczestników protestu stracił dużą część dłoni. Według świadków podniósł on rzucony przez policjantów granat, który zawierał relatywnie niewielką ilość trotylu i próbował go odrzucić. Granat eksplodował mu w ręku.
Grupy anarchistów zniszczyły również część szklanego kuloodpornego muru, który został wzniesiony wokół wieży Eiffela, by chronić tłumy turystów przed atakami islamskich terrorystów.