Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej potwierdził, że szef Grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn jest jedną z ofiar środowej katastrofy samolotu w Rosji - informuje Reuters.

REKLAMA

Komitet poinformował o wynikach badań genetycznych dziesięciu ofiar katastrofy.

Na podstawie badań DNA potwierdzono tożsamość osób, które zginęły, co oznacza, że jedną z nich jest szef Grupy Wagnera, Jewgienij Prigożyn. Zginąć miał także Dmitrij Utkin, bliski współpracownik Prigożyna.

Znaleziono czarne skrzynki

W piątek agencja AFP, powołując się na rosyjskich śledczych poinformowała, że znaleziono czarne skrzynki samolotu, który uległ katastrofie.

"Ciała 10 ofiar znaleziono na miejscu katastrofy samolotu. Eksperci od genetyki molekularnej pracują nad ustaleniem ich tożsamości. Rejestratory lotu zostały przejęte przez śledczych i trwają szczegółowe oględziny miejsca" - podał rosyjski Komitet Śledczy na Telegramie.

"Wszystkie możliwe wersje tego, co się wydarzyło, zostaną dokładnie sprawdzone" - przekazano w komunikacie.

Katastrofa czy zamach?

W środę wieczorem rosyjska agencja transportu lotniczego Rosawiacja przekazała, że na pokładzie samolotu Embraer Legacy 600 produkcji brazylijskiej, który rozbił się w obwodzie twerskim na zachodzie Rosji, znajdował się Prigożyn i jego "prawa ręka" Dmitrij Utkin, pseudonim "Wagner".

Nie jest znana bezpośrednia przyczyna katastrofy. Pojawiły się spekulacje o zestrzeleniu maszyny przez obronę przeciwlotniczą, w tym przez jednostki rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) lub wybuchu na pokładzie. W ocenie licznych zachodnich i ukraińskich analityków, w tym ekspertów amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną (ISW), jest bardzo prawdopodobne, że środowa katastrofa była zemstą Władimira Putina za czerwcowy bunt Prigożyna i Grupy Wagnera.

Bunt wagnerowców

W czerwcu Prigożyn i jego najemnicy, którzy walczyli na Ukrainie, zbuntowali się przeciwko władzom w Moskwie i ruszyli na rosyjską stolicę. Zanim tam dotarli, Prigożyn ogłosił odwrót, by - jak mówił - uniknąć rozlewu krwi.

Po nieudanej rebelii część Grupy Wagnera została przeniesiona na Białoruś. Obawiano się, że wagnerowcy będą tam wykorzystywani m.in. do prowokacji na granicy z Polską.