Rośnie liczba Polaków o opiniach zbieżnych z rosyjską propagandą, szczególnie w kwestii postaw dotyczących Rosji i wojny w Ukrainie - wynika z raportu opublikowanego przez Warsaw Enterprise Institute. "Wojna nie toczy się tylko na polu bitwy, ale także w ludzkich umysłach" - wskazują eksperci.
"Kryzys czy propaganda? Postawy Polaków wobec wojny w Ukrainie" to druga edycja badania przeprowadzonego przez firmę Maison&Partners dla Warsaw Enterprise Institute.
We wrześniu 2022 roku i w styczniu 2023 roku firma badawcza poprosiła Polaków o określenie swojego stosunku do ośmiu wybranych tez, które uznano za spójne z ogólnym celem narracji eksportowanych przez Kreml za granicę. Jak podkreślają autorzy badania, narracja ta ma osłabić poparcie dla pomocy Ukrainie w zachodnich społeczeństwach oraz wywołać napięcia społeczne w państwach, do których napłynęli uchodźcy wojenni. Część z tych tez - jak zauważono - wprost pojawia się w wypowiedziach rosyjskich propagandystów.
Wyróżnione w badaniu tezy to:
- "Wojna to spisek liberalny elit Zachodu, tych samych, które zaplanowały pandemię",
- "Gdyby nie ekspansja NATO na Wschód, Putin nie zaatakowałby Ukrainy i Ukraińców",
- "Uchodźcy z Ukrainy to tak naprawdę imigranci ekonomiczni",
- "Nie powinniśmy pomagać Ukrainie, dopóki nie pokaja się za Wołyń i nie potępi Bandery",
- "Polski nie stać na uchodźców",
- "Nie należy drażnić Rosji, gdyż posiada ona broń nuklearną",
- "Powinniśmy promować pokój za wszelką cenę - nawet za cenę ustępstw terytorialnych Ukrainy wobec Rosji",
- "Powinniśmy zaprzestać dostarczania broni, bo to podpala dalej konflikt, który nie ma z nami żadnego związku".
Wyniki badania zaprezentowano na poniedziałkowej konferencji w Warszawie.
Według raportu, 41 proc. badanych "zdecydowanie się zgadza" bądź "raczej się zgadza" z co najmniej czterema prezentowanymi w badaniu tezami, podczas gdy we wrześniu było to jeszcze 34 proc. badanych. To wzrost o 7 punktów procentowych. Przy czym - jak zauważono w raporcie - większą skłonność do wyznawania tez zbieżnych z rosyjską propagandą mają ludzie młodzi (25-34 lata), relatywnie częściej korzystający z social mediów.
Podczas debaty pułkownik Sławomir Łazarek z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa wskazywał, że "obecnie znajdujemy się pod atakiem Federacji Rosyjskiej w połączeniu z Republiką Białorusi".
Kreml metodycznie zbudował sieć wpływu. Jak to się robi? Wypycham ludzi, którym odbieram możliwość normalnego życia (...). Zobaczmy, co się dzieje na Białorusi, tam nie ma ludzi, którzy sami do tej Białorusi przyszli, to służby ich tam ściągnęły. I później w kraju zaatakowanym, na przykład w takiej Polsce, poprzez media, polityków, antagonizuje się społeczeństwo - powiedział Łazarek.
My na szczęście mamy dużą grupę uchodźców z Ukrainy i to jest przypadek, gdzie jesteśmy bardziej skłonni do pomocy, jest trudniej wpłynąć na antagonizmy pomiędzy tymi dwoma grupami. Operacja przymusowej migracji prowadzi do tego, że "szczujemy" jedną grupę na drugą i doprowadzamy do tego, że mówimy: "oni nam zabierają pracę, chleb, opiekę zdrowotną". Tłumaczymy, że są źli - wskazał ekspert. Podkreślił, że człowiek świadomy jest odporny na metody manipulacji.
Pułkownik Adam Jawor, oficer rezerwy polskich służb specjalnych, zwrócił uwagę, że propaganda i dezinformacja jest w Rosji elementem nauki wojennej. Wojna współczesna toczy się nie tylko na polu bitwy, ale i w umysłach ludzkich - powiedział.
Jak dodał, Rosjanie przegrywają wojnę w ujęciu kinetycznym, ale osiągają postępy w dziedzinie wojny informacyjnej. Zaznaczył, że nie bez powodu grupą najbardziej narażoną na dezinformację są młodzi ludzie, korzystający z mediów społecznościowych. Media społecznościowe są bardzo wdzięcznym teatrem działań wojennych. W 2015 roku Siergiej Szojgu (minister obrony Rosji) powiedział, że smartfon, mikrofon, kamera jest taką samą bronią jak kałasznikow, a wręcz bardziej skuteczną - wskazał ekspert.
Podkreślił, że fałszywe informacje rozchodzą się siedem razy szybciej, niż informacje prawdziwe. Przekonywał, że najłatwiejszym celem propagandy jest polaryzacja społeczna i konflikt na gruncie polityki i ideologii.
Prezes Warsaw Enterprise Institute Tomasz Wróblewski ocenił, że w początkowej fazie wojny państwo polskie poradziło sobie z tym zagrożeniem, tylko dzięki pozostawieniu ludziom przestrzeni do działania. Ludzie sami gościli Ukraińców, mogli posłuchać tych historii i stali się częścią tego. To jest doświadczenie, z którego cała Europa powinna się uczyć. Tego się nie da zrobić bez emocjonalnego i aktywnego udziału własnego społeczeństwa - zauważył.
Jak dodał, "wojny nie da się wygrać bez poparcia społecznego". Tę wojnę wygraliśmy. Na dziś - zaznaczył.
Eksperci wskazywali ponadto, że poparcie Ukrainy leży w interesie Polski w wielu wymiarach. Ekonomistka Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Uniwersytetu Warszawskiego zwróciła uwagę, że według danych ZUS w Polsce pracuje 700 tys. osób z Ukrainy. To prawie 5 proc. aktywnych zawodowo osób. (...) Mamy dzisiejsze dane GUS, z których wynika, że Polska gospodarka wzrosła o prawie 5 proc. Przyzwoicie wygląda też wkład do wzrostu gospodarczego konsumpcji gospodarstw domowych - podała ekspertka.
Podkreśliła, że w głównej mierze jest to zasługa napływu uchodźców z Ukrainy. Dzięki temu nasza gospodarka ma się naprawdę dobrze - dodała Starczewska-Krzysztoszek.
Według ekspertów, aby zapobiec dezinformacji, klasa polityczna musi stanąć ponad podziałami. Przekonywali, że ważna jest także edukacja społeczna ukierunkowana na poszczególne grupy wiekowe. Budowanie świadomości społecznej to priorytet - powiedział pułkownik Sławomir Łazarek.
Badanie Enterprise Institute zostało przeprowadzone metodą CAWI (Computer Assisted Web Interview) na ogólnopolskiej, reprezentatywnej próbie 1061 Polaków.