Rosjanie utknęli pod Charkowem. Rzucenie na ten odcinek frontu dużych sił nie przyniosło oczekiwanego na Kremlu efektu. Wołczańsk pozostaje niezdobyty, a ewentualny atak na Charków wydaje się mrzonką. Centrum Narodowego Sprzeciwu ukraińskiego ministerstwa obrony poinformowało, że Moskwa ściąga na północny front wojska walczące na kierunku chersońskim.

REKLAMA

Centrum donosi, że Rosjanie uzupełniają batalion ochotniczy im. Margiełowa. Mieszkańcy obserwują także przemieszczenie innych wojsk rosyjskich z Chersońszczyzny w kierunku obwodu charkowskiego. Zaobserwowano m.in. operatorów dronów.

Podczas obowiązkowej rejestracji obywateli w rosyjskich wojskowych komendach uzupełnień, mieszkańcy obwodu chersońskiego są "nakłaniani" do podpisywania kontraktów z rosyjską armią i słyszą groźby przymusowej mobilizacji - podano w komunikacie CNS. Jest to kolejna zbrodnia Rosjan, którzy realizują swoją politykę poprzez wykorzystywanie ludności z podbitych terytoriów do walki przeciwko swojej ojczyźnie.

Centrum Narodowego Sprzeciwu zaapelowało do ludności na terytoriach okupowanych o informowanie o zbrodniach przeciwnika, by poniósł za to odpowiedzialność. Ostrzegło także przed współpracą z wrogiem i wykonywaniem rozkazów Rosjan.

Takie ruchy Moskwy mogą świadczyć o desperacji. Długo przygotowywana operacja wojsk Władimira Putina w obwodzie charkowskim została powstrzymana. Ukraińcy postanowili zastosować głęboką obronę - to spowodowało, że okupanci dość szybko zajęli kilka przygranicznych miejscowości, ale już ofensywa na kluczowe w kontekście dalszych zdobyczy terytorialnych miasto Wołczańsk została zahamowana.

Wraz z kolejnymi dostawami broni z Zachodu dla Kijowa sytuacja rosyjskiej armii w obwodzie charkowskim wydaje się być coraz bardziej problematyczna. W ciągu ostatniej doby okupanci stracili w tym rejonie 130 żołnierzy, czołg, kilka systemów artyleryjskich, pojazdów i kilkadziesiąt dronów.

Przekroczenie czerwonej linii i "histeria w Rosji"

Atak na obwód charkowski miał zgnieść ukraińską obronę, która słabła z dnia na dzień, głównie z powodu wstrzymanych dostaw zachodniego uzbrojenia. W krytycznym momencie jednak sprzęt zaczął docierać na front i choć Kijów musi zmierzyć się teraz z kolejnym poważnym problemem - brakiem odpowiedniej liczby żołnierzy - sytuacja pod Charkowem wydaje się być stabilna.

Co więcej, otwarcie nowego frontu przez Moskwę sprowokowało Zachód do częściowego anulowania zakazu użycia na terenie Rosji broni dostarczanej Ukraińcom. Francuski "Le Monde" wylicza, że jest to kolejny przełom w polityce krajów NATO, które stopniowo przekraczają kolejne "czerwone linie". Na początku wojny zastanawiano się nad przekazaniem Kijowowi czołgów - dziś ich obecność na froncie jest oczywista. Później dyskutowano nad myśliwcami F-16. Te są w drodze. Następnie, gdy dostarczono Ukrainie artylerię i rakiety średniego zasięgu - broń tę opatrzono kluczową klauzulą: "nie uderzać w Rosję". Dziś ten zakaz już też nie obowiązuje, a został zniesiony, gdy Rosjanie zaczęli masowo ostrzeliwać drugie co do wielkości miasto Ukrainy.

Z trudnych do zrozumienia powodów Kreml stale testuje gotowość Zachodu do znoszenia własnych ograniczeń i pozwalania Ukraińcom na coraz więcej. Ta strategia od dwóch lat obraca się przeciwko siłom Putina, które według szacunków straciły już niewyobrażalną liczbę ponad pół miliona żołnierzy. Nie w wojnie, a w "operacji specjalnej".

Animuszu nabierają także Ukraińcy na arenie międzynarodowej. Jesteśmy zadowoleni z histerycznej atmosfery, która panuje w Moskwie z powodu Szczytu Pokoju. Widzimy to w ich działaniach i próbach zerwania szczytu. Rozumieją, że stawką jest rosyjski mit o podziale świata na Europę i Amerykę, które wspierają Ukrainę, oraz resztę świata, która wspiera Rosję - stwierdził Dmytro Kułeba.

Na planowany na 15-16 czerwca szczyt pokojowy w Szwajcarii przyjadą najwięksi przywódcy świata (choć zabraknie Joe Bidena, którego reprezentować będą Jack Sullivan i Kamala Harris), by rozmawiać o możliwościach zakończenia konfliktu wywołanego przez Rosję. Zdaniem szefa ukraińskiego MSZ szczyt wzmocni stanowisko Ukrainy, że żaden kraj nie może najeżdżać na sąsiedni i odbierać mu jego terytorium, co będzie oznaczało "odnowienie sprawiedliwego pokoju" w jego państwie.