Aleksiej Lichaczow szef rosyjskiej agencji energii atomowej ROSATOM twierdzi, że ukraiński atak w obwodzie kurskim zagraża bezpieczeństwu Elektrowni Atomowej Kursk. Lichaczow miał rozmawiać w tej sprawie z Rafaelem Grossim, który szefuje Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA).

REKLAMA

Jak przekazuje agencja Reutera, powołując się na rosyjską RIA, w rozmowie telefonicznej Lichaczow przekazał Grossiemu swoje obawy, mówiąc, że ukraiński najazd "stworzył bezpośrednie zagrożenie nie tylko dla elektrowni Kursk, ale dla 'całego międzynarodowego systemu energii atomowej'".

W sobotę ROSATOM wydał komunikat, z którego wynika, że Kursk pracuje normalnie, jednak liczba osób pracujących przy budowie nowych bloków energetycznych w elektrowni została ograniczona w związku z wprowadzeniem w piątek w regionie stanu nadzwyczajnego o charakterze federalnym.

Rosyjski portal Ważnyje Istorii poinformował w piątek, że budowane bloki odłączono od sieci, a pracownicy opuścili teren obiektu. Serwis dodał, że od środy z terenu wyjeżdżają pracownicy budowy.

Od wtorku pojawiają się doniesienia o ukraińskich siłach zbrojnych, które przekroczyły granicę z Rosją i rozpoczęły zakrojoną na szeroką skalę operację w obwodzie kurskim. Ukraińcy zajęli kilka miejscowości i mają pod kontrolą rozległy teren (prawdopodobnie około 350 km2). Kijów jest bardzo oszczędny w komentowaniu wydarzeń w rejonie przygranicznym. Rosja natomiast posyła do regionu siły, które mają odeprzeć inwazję. Niektóre z rosyjskich kolumn wojskowych zostały jednak "przechwycone" przez Ukraińców.

Już 8 sierpnia sieć obiegły także fotografie ukraińskiej forpoczty, która dotarła do jednej z miejscowości, położonej zaledwie o 15 km od Elektrowni Atomowej w Kurczatowie - jednego z trzech największych tego typu obiektów w Rosji.