"Chroniąc flankę wschodnią, NATO chroni też siebie na tyłach, w tych krajach, które są oddalone od Rosji. Przechwytując wystrzeloną rakietę na Zachód u nas, Anglia jest bezpieczniejsza" – mówi w radiu RMF 24 były żołnierz GROM-u, Paweł Mateńczuk, ps. ''Naval''. Jak dodaje w rozmowie z Michałem Zielińskim, "Ukraina będzie tak długo w stanie walczyć, jak długo będziemy ją wspierać."
W stolicy Hiszpanii odbywa się szczyt Sojuszu Północnoatlantyckiego. Przywódcy NATO przyjęli nową koncepcję strategiczną; uznali w niej, że Rosja jest największym i bezpośrednim zagrożeniem dla bezpieczeństwa sojuszników oraz dla pokoju i stabilności w obszarze euroatlantyckim. NATO zdecydowało także o wzmocnieniu wschodniej flanki oraz o zaproszeniu Finlandii i Szwecji do członkostwa. Ponadto prezydent USA Joe Biden oświadczył w Madrycie, że w Polsce powstanie stałe dowództwo V Korpusu Wojsk Lądowych USA. Jak to zmienia naszą sytuację?
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Michał Zieliński: Jak praktyk, były żołnierz, człowiek, który był w akcji, reaguje na zapowiedzi światowych przywódców, które słyszymy w Madrycie? Jak pan widzi te ustalenia? Jak one rzeczywiście zmieniają sytuację na ewentualnym polu walki. Więcej żołnierzy na wschodniej flance, szybsze reagowanie i stały korpus amerykańskich wojsk w Polsce - na ile to faktycznie zwiększa nasze bezpieczeństwo?
Paweł Mateńczuk ps. "Naval": Zwiększy i to bardzo nasze bezpieczeństwo. Z jednego prostego powodu. Posiadanie czy stacjonowanie w Polsce takiego V korpusu amerykańskiego zmienia całkowicie postrzeganie bezpieczeństwa. My musimy pamiętać, że wojna nie zna pory dnia, nie zna pory roku i może trwać permanentnie przez 365 dni, w roku 24 godziny.
Amerykanie mają coś takiego, jak prowadzenie działań połączonych przez całą dobę. Coś, czego u nas nie ma, bo patrząc na moją karierę wojskową, często było tak, że w piątek po godzinie czternastej już nie można było nic załatwić w polskim sztabie, bo po prostu wszyscy "plomby na drzwi" i odchodzą. A Amerykanie mają takiego strategicznego szeregowego, potrafią prowadzić działania niezależnie od pory dnia i pory roku. Oni będąc tutaj u nas, permanentnie będą działali przez 24 godziny.
To jest coś, czego my do tej pory nie mamy, bo u nas podniesienie gotowości bojowej wiąże się z tym, że ktoś zostaje w biurze nieco dłużej, ale nie jest to połączone w jeden system. To właśnie pozwala się czuć dużo bardziej bezpiecznym.
Zwraca pan uwagę na organizacyjne kwestie. A jeśli chodzi o samą - mówiąc w uproszczeniu - siłę ognia, na ile to nasze możliwości zwiększa?
Ta siła ognia się oczywiście na pewno zmienia, bo nie ma co ukrywać, żaden rosyjski czołg nie wyjedzie nagle z krzaków i nie zaatakuje. Raczej musimy obawiać się tego, co Rosjanie robią dzisiaj na Ukrainie, a więc ataków rakietowych. To jest przede wszystkim zagrożenie, patrząc, jak Rosja rozmieszcza swoje rakiety w Kaliningradzie i na Białorusi.
Na to trzeba popatrzeć inaczej. Nie tylko my jesteśmy zagrożeni. Mocno w dyplomacji Rosja atakuje Wielką Brytanię. Ostatnio były zapowiedzi, że jest zgrzyt na linii Norwegia i Rosji. Chroniąc tę flankę wschodnią, NATO chroni też siebie na tyłach, w tych krajach, które są oddalone od Rosji. Przechwytując wystrzeloną rakietę na Zachód u nas, Anglia jest bezpieczniejsza.
A skoro mówimy o Norwegii, to wspomnimy o Szwecji i Finlandii. Już właściwie klamka zapadła, jeśli chodzi o ich członkostwo w NATO. Jak to poprawia nasze bezpieczeństwo? Szwedzi mają mocną flotę. Finowie są perfekcyjnie przygotowani do ewentualnej obrony, mogą związać duże rosyjskie siły. Proszę mnie poprawić, jeśli się mylę w tych ogólnych ocenach. Jak to zmienia układ sił na mapie bezpieczeństwa w naszej części Europy?
Rosjanie, patrząc jak działa całe NATO - jeden za wszystkich wszyscy za jednego - będą musieli zostać na tamtych granicach przy jakiejkolwiek próbie ataku na inne państwo. To już ich osłabia i pokazuje, że ich siły muszą być jeszcze bardziej rozłożone niż do tej pory. Bo tak naprawdę mieliśmy takie dwie wyrwy na północy, a teraz będzie to scalone.
Spójrzmy teraz na to, co się dzieje na Ukrainie. Kiedy pan dzisiaj spogląda na mapę tych działań wojennych u naszych wschodnich sąsiadów to, co pan widzi i co pan widzi w niedalekiej przyszłości w związku z tym, co tam się dzieje?
Wie pan, Rosja chciała taką wielką gąsienicą rozjechać mniejszego swojego sąsiada. Cały czas podkreślałem, że jeżeli Ukraina przetrzyma 72 godziny, a przetrzymała je, to będzie w stanie walczyć może nie jak równorzędny przeciwnik z Rosją, ale będzie w stanie przetrzymać to główne uderzenie. I zrobiła to perfekcyjnie.
Później walczyła przez tydzień, później przez kolejny miesiąc. I ta wielka gąsienica rosyjska. Która miażdży Ukrainę, mocno zwalnia. Dzisiaj mamy wręcz sytuację z pierwszej wojny światowej, kiedy okopały się dwie strony po jednej i drugiej stronie frontu i teraz jest wojna na wyniszczenie. Patrzę na to całkowicie szczerze.
Ukraina będzie tak długo w stanie walczyć, jak długo będziemy ją wspierać. I cały czas jest mowa przez prezydenta Zełenskiego, że potrzebuje amunicji, potrzebuje uzbrojenia. I taka jest prawda. Musimy ich dozbrajać, musimy im pomagać i to non stop. Bo jeżeli ktoś mówi, że dostali 90 moździerzy i że dostali kilkadziesiąt czołgów, to proszę popatrzeć, jak długa jest granica frontu. To jest ponad tysiąc kilometrów. Takie 90 haubic czy innego sprzętu na taką granicę jest po prostu wsysane i tego praktycznie nie ma. Jest to punktowe uderzanie.
Ta wojna zaczyna się rozrastać bardzo potężnie. Pamiętajmy, z kim walczy Ukraina. Z potężnym gospodarczo krajem, który ma o kilkanaście razy większą liczbę ludności. Te zasoby po stronie rosyjskiej, jak patrzymy na II wojnę światową, można powiedzieć, są wręcz nie do wyczerpania. Ukraina ma tego dużo mniej. Duża rola nas, Sojuszu, NATO, żeby ta wojna na Ukrainie nie zaczęła być czymś, co przechodzi w codzienność.
W przyszłym roku szczyt NATO ma się odbyć w stolicy Litwy, Wilnie. To też jest sygnał od Zachodu, że w tym czasie, jak się można domyślać, w założeniu Litwa ma być nadal krajem wolnym i bezpiecznym od rosyjskich ambicji. Proszę o krótką odpowiedź na ostatnie pytanie. Jak to za rok będzie wyglądać pana zdaniem? Kto wygra tę wojnę? Może ktoś ją wygrać?
Nikt jej na pewno nie wygra, ale starajmy się, żeby Ukraina jak najmniej straciła w tej wojnie i jak najszybciej ten konflikt się zakończył. Ludzkie cierpienie jest tam ogromne.
A co do Litwy, to bym poruszył też Litwę, Łotwę i Estonię. My patrzymy z punktu widzenia Polski na bezpieczeństwo, a te trzy kraje są w dużo gorszym położeniu niż my.