Rok po wykryciu Covid-19 w chińskim mieście Wuhan nie ma już prawie ograniczeń, ale gospodarcze skutki pandemii wciąż są widoczne. Przemysł boryka się ze spadkiem zamówień, a wiele firm nie wytrzymało trzymiesięcznego lockdownu – mówią mieszkańcy miasta, o którym w związku w wybuchem pandemii usłyszał cały świat.

REKLAMA

Przed pandemią Wuhan był jednym z najszybciej rozwijających się miast w Chinach. Jest ważnym ośrodkiem uniwersyteckim i zagłębiem produkcji motoryzacyjnej. Z powodu lockdownu w pierwszej połowie 2020 roku gospodarka Wuhanu skurczyła się jednak o 20 proc. w porównaniu z analogicznym okresem poprzedniego roku.

Pod koniec stycznia 2020 chińskie władze objęły Wuhan i okoliczne miasta prowincji Hubei bezprecedensową kwarantanną, odcinając je praktycznie od świata. Zamknięto fabryki i biura, a mieszkańcom ograniczono możliwość wychodzenia z domów. Kwarantannę w Wuhanie zaczęto stopniowo łagodzić w marcu, gdy wzrost liczby zakażeń został opanowany.

Niektóre branże już wróciły do normalności, innym jest trudniej, na przykład przemysłowi tekstylnemu i motoryzacyjnemu. Wiele restauracji zamknięto, bo nie było ich stać na opłacanie czynszu, gdy w czasie lockdownu nie miały żadnych obrotów - mówi właściciel kawiarni, mężczyzna o nazwisku Yan.

Yan podkreśla, że jego kawiarnię i część innych firm zwolniono z opłaty czynszu przez trzy miesiące kwarantanny, ale inne lokale nie miały tyle szczęścia. Wiele z nich stoi teraz zamkniętych.

Epidemia uderzyła również w rynek nieruchomości. Z każdym dniem jest coraz lepiej, ale ceny wynajmu mieszkań wciąż są o kilkaset juanów niższe niż przed epidemią, a na rynku wtórnym jest wiele mieszkań do wynajęcia - mówi pracownik agencji nieruchomości o nazwisku Wan. Mimo odczuwalnych do dziś skutków gospodarczych lockdownu, Wan ocenia, że decyzja o surowej kwarantannie była właściwa. Okazała się bardzo skuteczna - zaznacza.

Na płaszczyźnie społecznej życie wróciło już praktycznie całkowicie do normy, ale biznes nadal nie idzie tak dobrze, jak przed epidemią. Ludzie nie mają pieniędzy, więc nie mam tylu pasażerów, co dawniej - mówi PAP kierowca pracujący dla platformy taksówkowej.

Biznes w ogóle nie idzie! - skarży się z kolei mężczyzna sprzedający dżinsy w pobliżu zamkniętego wciąż targu Huanan, z którym wiązano część pierwszych zakażeń. Według jednej z teorii to na tym targu koronawirus mógł przeskoczyć na człowieka z dzikich zwierząt, którymi tam nielegalnie handlowano.

Na zastój w biznesie nie narzeka natomiast kobieta sprzedająca w Wuhanie herbatę i miód, wyprodukowane na wsi w prowincji Hubei i niezawierające rzekomo żadnych zanieczyszczeń. Ta epidemia pomaga naszej branży. Teraz wszyscy zwracają uwagę na zdrowe odżywianie - mówi.