Byliśmy dzisiaj bardzo blisko pole position, więc jest pewien niedosyt, ale ogólnie dzień był bardzo pozytywny - mówił Robert Kubica po zakończeniu kwalifikacji do niedzielnego wyścigu Formuły 1 o Grand Prix Monaco. Polak zajął drugie miejsce, najszybszy na torze w Monte Carlo był w sobotę Australijczyk Mark Webber z Red Bull-Renault.
Przyjęliśmy trochę inną strategię, niż zwykle w kwalifikacjach. Dzięki temu udało nam się zaoszczędzić dwa komplety miękkich opon na Q3 i to się opłaciło, choć musiałem bardzo się starać rozgrzać opony na okrążeniu wyjazdowym w pierwszej części - tłumaczył Kubica.
Niestety, ostatnie moje okrążenie nie było idealne. Nie wiedziałem, jak będzie z korkami i czy któryś kierowca nie odpuści. Na początku miałem też trochę podsterowny bolid, ale udało się nad nim zapanować. Myślę, że drugie miejsce to bardzo dobry wynik dla całego zespołu - dodał.
Polak długo prowadził w stawce dziesięciu najlepszych kierowców, ale w końcówce wyprzedził go Webber. Na kilkanaście sekund wrócił na pierwsze miejsce uzyskując lepszy czas, ale Australijczyk ponownie okazał się szybszy od niego i jako jedyny zszedł poniżej minuty i 14 sekund - 1.13,826
Kubica uzyskał rezultat 1.14,120, lepszy od innego zawodnika Red Bull-Renault Niemca Sebastiana Vettela - 1.14,227. Obok Niemca w drugiej linii startowej stanie w niedzielę Brazylijczyk Felipe Massa z Ferrari - 1.14,283.
Kubica bardzo dobrze spisywał się na czwartkowych treningach w Księstwie Monaco, a w sobotę przed południem na ostatniej sesji był najszybszy, co rozbudziło nadzieje na jego drugie pole position w karierze. Dotychczas udało mu się je zdobyć tylko w 2008 roku w Grand Prix Bahrajnu, gdy był kierowcą BMW-Sauber.
W Monte Carlo w dwóch pierwszych częściach kwalifikacji zajmował miejsca w pierwszej szóstce, co dawało mu komfort przygotowań do decydującej walki o miejsca na starcie GP Monaco.
Sporego pecha miał Hiszpan Fernando Alonso, który był najszybszy podczas obydwu czwartkowych treningów. W sobotę przed południem, w trakcie trzeciej sesji, kierowca Ferrari wpadł w poślizg i również uderzył bokiem o bandę. Sam nie odniósł żadnych obrażeń, ale złamał osie podtrzymujące koła i uszkodził kokpit.
Ponieważ technicy nie zdążyli na czas naprawić wszystkich zniszczeń, nie mógł wystartować do walki o pole position. Oznacza to, że niedzielny wyścig dwukrotny mistrz świata (2005-06) rozpocznie z alei serwisowej, co zmniejsza jego szanse na zwycięstwo do minimum, bowiem w Monte Carlo ciężko się wyprzedza.
Zaraz po starcie znajdzie się on na końcu stawki 24 pojazdów, w dodatku za dużo wolniejszymi kierowcami, którzy będą spowalniać jego jazdę. W ten sposób już na pierwszych okrążeniach jego strata do czołówki może się powiększać.