Polski sztangista Tomasz Zieliński został usunięty z reprezentacji na igrzyska w Rio – podał Polski Związek Podnoszenia Ciężarów. Powodem takiej decyzji jest fakt, że wykryto u niego „podwyższony poziom substancji zakazanej – nandrolonu”.
W oświadczeniu PZPC czytamy, że wynik pierwszego badania antydopingowego potwierdziła próbka B. "Działając na podstawie Regulaminu Dyscyplinarnego PZPC i Polskich Przepisów Antydopingowych zawodnik został zawieszony w prawach zawodnika do czasu zakończenia postępowania i usunięty z Reprezentacji Narodowej na Igrzyska w Rio 2016. Jeżeli zarzuty się potwierdzą, wówczas wyciągnięte zostaną wobec zawodnika surowe konsekwencje zgodnie w obowiązującymi przepisami" - wyjaśniono w dokumencie.
Jest to dla całego środowiska ciężarowego w Polsce wielki szok i cios jednocześnie. Chcę wszystkich Polaków szczerze przeprosić że muszą się podczas Igrzysk Olimpijskich rozgrywanych w Rio wstydzić przed całym światem z powodu afery wywołanej przez przedstawiciela podnoszenia ciężarów - skomentował tę sytuację Szymon Kołecki - Prezes Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów.
Tomasz Zieliski przybity, wci nie dosta wyniku prbki B. Informacja miaa by najpniej o 14 pic.twitter.com/LMYEpaduNU
mjermakow8 sierpnia 2016
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Szczerze mówiąc nie wiem, co się stało. Chyba mi się to śni, brak mi słów. Przez 10 lat trenowałem dla naszego kraju, 20 lat spędziłem na treningach i nigdy się nie dopingowałem. I nagle wyskakują mi z taką informacją - powiedział Tomasz Zieliński na spotkaniu z dziennikarzami. Miałem trzy kontrole przed przyjazdem do Rio i wszystkie były negatywne. Nawet godziny nie spędziłem w wiosce i od razu wzięty zostałem na kontrolę. 6 sierpnia dowiedziałem się, że próbka była pozytywna - dodał.
Nandrolon to specyfik ze średniowiecza. Gdybym naprawdę go brał, byłbym znacznie mocniejszy. To musiał być jakiś błąd w sztuce. Aparatura, którą robi się badania jest to zwykła elektromechaniczna rzecz. Wszystko się potrafi popsuć - zaznaczył Zieliński. Myślicie, że ja naprawdę jestem taki głupi, żeby wziąć taki środek chwilę przed igrzyskami? 20 lat pracy i biorę nandrolon tuż przed wylotem do Rio? To jest śmieszne. Ja nawet nie wiem, gdzie miałbym to kupić - zapewnił.
Na razie Zieliński nie musi opuszczać wioski olimpijskiej, ponieważ odwołał się do sądu. Nie mogą mnie wyrzucić, bo nadal walczę. A będę to robić, bo jestem niewinny. Chciałem nawet, żeby sprawdzili, czy w tej próbce jest na pewno mój mocz, ale usłyszałem, że nie ma takich podstaw prawnych - stwierdził.
Przed przyjazdem do Rio Zieliński był badany trzykrotnie. Po raz ostatni trzy tygodnie temu w Spale. Żadna z próbek nie dała pozytywnego wyniku. Teraz się odwołuję do Sądu Arbitrażowego ds. Sportu. Uważam, że coś jest tu nie tak. Nawet jest tutaj pewien profesor z Kolonii z antydopingowego instytutu i on sam mówi, że wysoce jest nieprawdopodobne, bym zażywał nandrolon, bo on się w organizmie utrzymuje 1,5 roku - podkreślił.
Oprócz braci Zielińskich, w kadrze na igrzyska w Rio są jeszcze dwaj sztangiści: Bartłomiej Bonk i Arkadiusz Michalski.
To nie pierwsze w tym roku zamieszanie wokół Zielińskiego, który w kwietniu w norweskim Forde wyraźnie triumfował w ME. 20 czerwca prezes PZPC poinformował, że został, wraz z Krzysztofem Szramiakiem, skreślony z kadry narodowej za "niesubordynację".
Obaj lekceważyli sobie cykl przygotowań do igrzysk, nie przyjeżdżali na obowiązkowe zgrupowania, przysyłali zwolnienia lekarskie, swoją absencję tłumaczyli różnymi, dziwnymi powodami. Chcieli trenować wyłącznie w klubach, a na to nie ma zgody. O konkretnych powodach nie chcę mówić, ale jedno jest bezsporne; zawodnik przygotowujący się do najważniejszej imprezy czterolecia powinien być pod opieką i kontrolą kadry szkoleniowej reprezentacji - powiedział wówczas PAP Kołecki. Jednocześnie zapewnił, że wszyscy kadrowicze trenujący na centralnych zgrupowaniach są pod ciągłą kontrolą, przeszli już całą serię badań antydopingowych i są "czyści".
(mn)