Ministerstwo Zdrowia przygotowało i rozesłało do konsultacji projekt rozporządzenia dotyczący pracy lekarzy, pielęgniarek czy ratowników medycznych wyłącznie w placówkach zajmujących się leczeniem COVID-19. Medycy za pracę w tych placówkach mają dostać dodatkowe świadczenie.

REKLAMA

Medycy za zakaz łączenia pracy w kilku szpitalach albo szpitalu i przychodni dostaną rekompensatę. Tak zapisane jest w przepisach przygotowywanych przez resort zdrowia.

To 80 procent wynagrodzenia pobieranego w miejscach pracy poza tym podstawowym, gdzie wprowadzany jest nakaz pracy na 1 etacie. Jest też druga możliwość. Połowa wynagrodzenia pobieranego właśnie w tym podstawowym szpitalu, ale nie więcej niż 10 tysięcy w obu wariantach. Wszystko zależy od formy zatrudnienia i tego, co jest bardziej opłacalne.

Na przykładzie: jeśli lekarz pracuje w szpitalu A, który walczy z koronawirusem i zarabia tam 6 tysięcy, a w innych placówkach dodatkowo zarabia - powiedzmy - 10 tysięcy, dostanie 8 tysięcy rekompensaty za pracę tylko w tym pierwszym szpitalu.

Ale jeśli pielęgniarka w tym szpitalu A zarabia 4 tysiące a w innych placówkach - powiedzmy - dorabia 1000 złotych miesięcznie, może dostać połowę podstawowej pensji czyli dwa tysiące ekstra.

Zasada "jeden medyk - jedna placówka" ma działać we wszystkich szpitalach jednoimiennych i tam, gdzie na oddziałach zakaźnych leczeni są chorzy na COVID-19.

Dyrektorzy tych placówek mają stworzyć listy stanowisk objętych zakazem pracy w innych miejscach - to ma nakazać powstrzymanie się od pracy w innych miejscach i być podstawą do wzięcia tam urlopu bezpłatnego.

Projekt budzi pewne zastrzeżenia związków zawodowych grup medycznych. Do nowych przepisów podchodzą oni ostrożni. Wątpliwości dotyczą m.in. tego kto może dostać takie dodatki, a kto będzie wykluczony z planu, co może skończyć się sporym chaosem.

Będą ludzie pytali, dlaczego to ich nie dotyczy, dlaczego takich osób dotyczy, jaki jest klucz doboru - mówi Krystyna Ptok, szefowa związku zawodowego pielęgniarek. Podkreśl

Związkowcy jednak nie mówią propozycji "nie". Na pierwszy rzut oka wydaje mi się, że to przyzwoita rekompensata - mówi szef OZZL Krzysztof Bukiel. Zaznacza jednak, że jest mało czasu na analizę i uwagi do rozporządzenia.